niedziela, 28 października 2018

Pęczak z pak choy i dodatkami oraz "Początek"

Zostało mi jeszcze sporo sałaty w warzywniku, ale jesienna aura sprawia, że jakoś nie mam ochoty na sałatki. Za to z przyjemnością sięgam po gorące i rozgrzewające dania. Co niedziela równolegle z chlebem piekę buraki. Tym razem wrzuciłam odmianę białą z czerwonymi pręgami. Piekę je w plastrach, więc po wyjęciu z piekarnika wyglądają jak szynka przerośnięta tłuszczem 😉Początkowo myślałam, że danie będzie potrzebowało jakiegoś sera dla dopełnienia, ale okazało się, że danie samo się obroniło.




Składniki (na 2 porcje):

120 ml pęczaku
pak choy
2 cukinie mini
cebula
pieczony w plastrach burak
2 liście laurowe
koperek
natka pietruszki
chili
pół łyżeczki kozieradki
sól
pieprz
olej do smażenia


  1. Pęczak dobrze wypłukać w kilku wodach. Zalać 250 ml wody, zagotować, uchylić pokrywkę, zmniejszyć moc palnika i gotować do zaniknięcia wody. Wyłączyć palnik, przykryć pęczak pokrywką, by pęczak doszedł.
  2. Dobrze wypłukane i przepołowione pak choy wrzucić na dwie - trzy minuty do wrzątku. Wyjąć na talerzyk. Gdy trochę ostygnie, poodrywać pojedyncze liście.
  3. Cebulę obrać i pokroić w piórka.
  4. Pieczonego buraka pokroić na kawałki.
  5. Cukinię pokroić na plasterki.
  6. Na patelni rozgrzać olej. Podsmażyć na nim plasterki cukinii.
  7. Na patelnię dodać cebulę, liście laurowe, kawałki buraków i liście pak choy. Mieszać do momentu zeszklenia cebuli. Nie podsmażać.
  8. Do warzyw dolać ok.100 ml wody i pół łyżeczki kozieradki. Wymieszać i dusić pod przykryciem do miękkości ogonków liściowych pak choy.
  9. Doprawić warzywa do smaku solą i pieprzem.
  10. Pęczak podawać z gorącymi warzywami. Posypać rozdrobionym chili, koperkiem i natką pietruszki.






Andrzej Szczypiorski znany jest głównie ze swej "Mszy za miasto Arras". Tej jesieni sięgnęłam po jego niesamowity "Początek".

Warszawa, ostatnie lata II wojny światowej. Żydzi zostali przesiedleni do getta. Pewnego dnia Niemcy aresztują Irmę Seidenman, piękną wdowę po rentgenologu doktorze Ignacym Seidenmanie, zadenuncjowaną przez Bronka Blutmana, żydowskiego fordansera z przedwojennych, warszawskich lokali dancingowych. Kobieta ma jednak dobre papiery na nazwisko Maria Magdalena Gostomska, wdowę po polskim wojskowym.
W jej uratowanie angażuje się jej sąsiad, a dzięki niemu człowiek, który wiele potrafi załatwić oraz Niemiec, od lat mieszkający w Polsce i dobrze się tu czujący.

Na kolejnych kartach książki poznajemy wielu ludzi, którzy jakoś radzą sobie w czasach wojny, a potem w komunistycznej Polsce, w tym w roku 1968.

"Początek" to zdecydowanie książka o Polsce i Polakach, o czym dobitnie świadczą te słowa Szczypiorskiego:
"Tu był ten śro­dek ziemi, oś wsze­chświata, gdzie się głu­pstwo spla­tało z wznio­sło­ścią, nikcze­mna zdrada z najczystszym po­świę­ce­niem. W tym miejscu je­dy­nym dziki, sma­gły i prze­bie­gły pysk Azji od nie­pa­miętnych cza­sów pa­trzył z bli­ska w tłu­stą, bu­tną i głu­pią gębę Eu­ropy, tu wła­śnie, a nie gdzie indziej za­my­ślone i wrażliwe oczy Azji spo­glą­dały w ro­zu­mne oczy Eu­ropy. Tu był śro­dek ziemi, oś wsze­chświata, gdzie za­chód brał w ra­miona wschód, a północ wy­cią­gała rękę do po­łu­dnia."

"Tutaj był wschód i zachód, północ i po­łu­dnie. Na tej ulicy Ta­tar bił po­kłon, twa­rzą zwró­cony do Mekki, Żyd czy­tał Torę, Nie­miec Lu­tra, Po­lak gromnicę pa­lił u stóp ołta­rzy w Czę­sto­cho­wie i na Ostrej Bra­mie. Tu­taj był śro­dek ziemi, oś wsze­chświata, na­gro­madze­nie bra­terstwa i nie­na­wi­ści, bli­sko­ści i obco­ści, bo tu się spełniały wspólne losy najdalszych so­bie lu­dów, w tych żarnach nadwi­ślańskich Bóg polską mąkę ro­bił dla polskich głodnych, polską mąkę, mannę nie­bie­ską, mojże­szową i chry­stu­sową, Sta­rego i No­wego Przy­mie­rza dla wszystkich mę­czenni­ków i ło­trów, świę­tych i szu­brawców tej ziemi".

Dlatego książkę Szczypiorskiego postrzegam jako książkę o łamaniu stereotypów - nie każdy Niemiec to wróg, nie każdy Żyd to oszust i ofiara wojny i wreszcie nie każdy Polak jest patriotą. To książka o tolerancji, niesieniu wzajemnej pomocy, niezależnie od narodowości i wyznawanej wiary. Jednocześnie to książka o zwyczajnych ludziach, z których jedni to nikczemnicy lub szmalcownicy, a inni - szlachetne osobowości kierujące się etycznymi zasadami wpojonymi w dzieciństwie.

To rozprawa, która porusza i zapada w pamięć, również ze względu na rozterki, które pojawiają się w człowieku doświadczonym np. wojną, a potem przeżywającym kolejny kryzys.
Polecam!

82/2018 (192 str.)

jesień/pomarańczowy





2 komentarze:

Chętnie poznam Twoje zdanie na temat tego wpisu lub przepisu. Zostawisz kilka słów w komentarzu?
Dziękuję, również za lajki na fb oraz serduszka na Instagramie :-)
Komentarze z lokowaniem produktów nie będą publikowane.