Strony

niedziela, 1 stycznia 2017

Roladki drobiowe z kasztanami i "Pocztówki znad krawędzi"

Pozazdrościłam Francuzom ich kurczaka z kasztanami i postanowiłam zrobić danie inspirowane ich kuchnią. Na kasztany z mojej prywatnej uprawy przyjdzie czekać jeszcze wiele lat, jeśli w ogóle zaowocują. Na szczęście zawsze mogę liczyć na asortyment w moim ulubionym sklepie 😀 Roladki są bardzo smaczne i soczyste. A jeśli dodatkowo podacie je z soczystą surówką, poczujecie niebo w gębie 😇




Składniki (na 4 porcje):


podwójna pierś kurczaka
ok. 12 upieczonych i obranych kasztanów jadalnych  (tutaj o tym, jak piec kasztany)
zioła prowansalskie
sól
pieprz
olej do smażenia

  1. Piersi kurczaka opłukać, osuszyć ręcznikiem papierowym i oczyścić.
  2. Każdą pierś przekroić w poprzek na dwie części.
  3. Każdą część roztłuc młotkiem na zgrabny najlepiej prostokątny kawałek.
  4. Posypać z jednej strony solą, pieprzem i ziołami prowansalskimi. Odłożyć na godzinkę do lodówki, osłaniając folią spożywczą.
  5. Na oprószonej przyprawami stronie układać kawałki kasztanów, zwilżyć je leciutko (!) olejem i zwijać w roladki. Można zabezpieczyć je wykałaczkami, by roladki nie rozwijały się podczas smażenia.
  6. Roladki oprószyć z zewnątrz solą i pieprzem.
  7. Smażyć z różnych stron na rozgrzanym oleju.
  8. Roladki podawać polane sosem ze smażenia np. na surówce z jabłka i selera naciowego.



W mijającym tygodniu w mediach głośno było o śmierci Carrie Fisher, a dzień później jej matki Debbie Reynolds, znanej m.in. z "Deszczowej piosenki", gdzie podkładała głos pod gwiazdę kina niemego, gdy przyszedł czas na filmy dźwiękowe. I naszło mnie na przeczytanie "Pocztówek znad krawędzi" Carrie Fisher.
Książka należy do gatunku pozycji autobiograficznych. Opowiada o prawie 3-letniej historii drugorzędnej 30-letniej aktorki Suzanne Vale w latach 80-tych poprzedniego wieku. Pierwsze prawie 90 stron to opisane w formie dziennika wrażenia z 30-dniowego pobytu Suzanne w klinice uzależnień przeplatane emocjami Alexa, który podkochiwał się w Suzanne i chciał napisać scenariusz do filmu, w którym Suzanne miałaby zagrać główną rolę i który opowiadałby o terapii uzależnień.
Suzanne trafiła do kliniki po przedawkowaniu narkotyków, ale była też uzależniona od leków i alkoholu. Ta część mnie po prostu zmroziła, bo nie zdawałam sobie sprawy z tego, co ludzie mogą sobie aplikować, by poczuć się lepiej i jak bardzo ulegają nałogowi.
Czytelnik ma wrażenie, że do Suzanne dociera, że jest w bardzo ciężkim stanie, bo jako jedyna w klinice miała płukanie żołądka. W przeciwieństwie do Alexa, który wciąż uważa, że nie jest uzależniony i potrafi się kontrolować. Tymczasem znika na dzień i zostaje przywieziony na oddział po nafaszerowaniu się różnymi lekami i narkotykami.

Druga część książki jest formą powieści. Z rozmów z przyjaciółkami dowiadujemy się o nieszczęśliwym romansie Suzanne z reżyserem lub producentem filmowym. Czytamy o jej tęsknocie za posiadaniem dziecka, o syndromie hollywoodzkiego przerażenia przyjęciem, o chęci związania się z kimś, by nie chadzać na bankiety w Hollywood samotnie, o przesadnym dbaniu o sylwetkę i cerę, o jej zażenowaniu na planach filmowych, gdy musi się poddać badaniom na obecność narkotyków, ale też o tym, że ludzie nie wiedzą, jak się zachować w stosunku do niej i dowiaduje się o tym, że próby nie idą po myśli reżysera czy kierownika produkcji, od osób trzecich.

Na podstawie książki został nakręcony film pod tym samym tytułem z Meryl Streep w roli Suzanne i Shirley MacLaine w roli jej matki. Filmu nie oglądałam, ale skoro występuje w nim matka, to znaczy, że film nie oddaje treści książki, bo o matce Carrie Fisher pisze w kilku tylko miejscach i to niewiele. Znacznie ważniejszą rolę w książce odgrywa babcia, która tłumaczy wnuczce różnice pokoleniowe związane z odpowiedzialnością za podjęte decyzje, np. związane ze związkami i małżeństwami. I to o filmie (a nie o książce, na którą się powoływali) mówili w ubiegłym tygodniu radiowcy, bo w książce nie ma ani słowa o tym, dlaczego Fisher nie odzywała się do Debbie Reynolds przez 10 lat.

Książka nie należy do łatwych i przyjemnych lektur, ale od czasu do czasu przyda się przeczytać o tym, czego nie usłyszymy w mediach na temat życia w Hollywood.

Książkę dodaję do ubiegłorocznych edycji wyzwań czytelniczych (wczoraj nie zdążyłam o niej napisać).
Gra w kolory
X, XI, XII

Czytam zekranizowane książki!








4 komentarze:

  1. Carrie Fisher nie była mi wcześniej znana. Tak naprawdę dopiero po jej śmierci pierwszy raz zetknęłam się z tym nazwiskiem, więc nie odczuwam potrzeby "poznania" jej osoby bliżej.

    Co do tematu uzależnień to pamiętam jak bardzo wstrząsnęła mną książka "My dzieci z dworca ZOO", gdzie to co początkowo kręciło nastolatków, pozwalało świetnie się bawić, wyluzować i być "cool", bardzo szybko zmieniało ich nie do poznania. Jeszcze dobrze nie weszli w dorosłość, a już byli wrakami człowieka. Przerażające!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie do książki bardziej przyciągnęło nazwisko Debbie Reynolds, którą uwielbiałam w dawnych musicalach. Po lekturze bardzo się zawiodłam na "dziennikarzach" ze stacji, której nagminnie słuchałam, bo książka dotyczy zdecydowanie córki i więcej można dowiedzieć się o dziadkach niż o matce.

      Przyznaję, że "Dzieci z dworca ZOO" i "Pocztówki..." są podobnie wstrząsające, choć powody nieco inne. W "Dzieciach" chodzi o nieletnich, które nie do końca zdają sobie sprawę z konsekwencji, poza tym trzeba być "cool" i ważne jest towarzystwo. W "Pocztówkach" i Suzanne, i Alex zmagają się ze sobą, swoimi słabościami i lękami i sięgają po prochy, by zapomnieć, by oderwać się od niepowodzeń. I są w tym sami. Poza tym u Fisher chodzi o wychodzenie z uzależnienia, więc cel inny i na pewno mniej dołujący.

      Usuń
  2. Ja chyba jednak wolę łatwe i przyjemne książki - po co mam sobie okładać zmartwień... a zwykle po podobnych książkach trudno mi powrócić do rzeczywistości, bo ciągle i od nowa "rozkminiam" dany problem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem. Ja lubię czytać różne książki. Chętnie sięgam po te, które poprawiają humor lub relaksują. Ale równie chętnie sięgam po fabularyzowane autobiografie lub inne książki dotyczące faktów. Książki są dla mnie nie tylko relaksem, ale źródłem wiedzy wszelakiej.

      Usuń

Chętnie poznam Twoje zdanie na temat tego wpisu lub przepisu. Zostawisz kilka słów w komentarzu?
Dziękuję, również za lajki na fb oraz serduszka na Instagramie :-)
Komentarze z lokowaniem produktów nie będą publikowane.