Ostatnio w moim sklepie pojawiły się różne odmiany marchewek. Uwielbiam kolorowe marchewki na talerzu. Uprawiałam je dwa lata temu i na ten rok zrobiłam zapasik nasion. Po Wielkanocy pewnie pójdą do gruntu. A dziś kupne zrobiłam do obiadu - szybka pyszotka w tajskich smakach 😋
Składniki (na 2 porcje):
duża marchew fioletowa
duża marchew pomarańczowa
łyżka oleju sezamowego
łyżka słodkiego sosu chili
łyżka dobrej oliwy
- Marchew obrać, a potem skrobaczką do jarzyn wetrzeć paski wprost na patelnię.
- Włączyć palnik pod patelnią na średnią moc.
- Do marchewek dodać olej sezamowy, oliwę i sos chili.
- Podgrzewać na średnim ogniu. Nie smażyć!
- Podawać na ciepło.
"Pięć ćwiartek pomarańczy" Joanne Harris po prostu połknęłam. To chyba najlepsza książka autorki. Wciągnęła mnie od pierwszej strony.
Główną bohaterką jest 64-letnia Framboise (Boise) Dartigen, która urodziła się w wiosce Les Laveuses, położonej ok. 15 kilometrów od Angers nad Loarą. Od 20 lat nosi żałobę po zmarłym mężu i pod jego nazwiskiem jako Francoise Simon wróciła do rodzinnej wioski, kupując od brata Cassisa farmę matki.
Matka Mirabelle dość specyficznie rozdzieliła swoją własność między dzieci. Najstarszy Cassis otrzymał gospodarstwo. Środkowej Reine-Claude przepisała fortunę w postaci piwniczki z winem, a najmłodszej Framboise - album z przepisami i notatkami matki oraz dwulitrowy słój zawierający jedną czarną truflę Perigord, wielką jak piłka do tenisa, zanurzoną w oleju słonecznikowym.
Dzieci opuściły gospodarstwo. Cassis wcześnie wyprowadził się do Paryża, zrywając kontakt z rodziną i zaniedbując farmę. Po latach jego syn Yannick z żoną założyli restaurację restaurację Aux Delices Dessanges w Angers. W pewnym momencie ich ambicje przerosły zainteresowanie klientów restauracją, odnaleźli Framboise i zaczęli ją nagabywać o album matki. Gdy prośby i groźby o udostępnienie albumu nie poskutkowały, zmienili taktykę działania.
Framboise założyła na farmie własną restaurację, w której przygotowywała potrawy według przepisów matki. Z czasem ze swoim przyjacielem z dzieciństwa zaczęła odszyfrowywać i zapisywać na nowo notatki matki, które przeniosły Boise do czasów wojny, gdy miała 9 lat, Reinette - 12, a Cassis - 15. I w ten sposób odnajdujemy kontekst, a w końcu tragedię, która spowodowała, że rodzina Dartigen opuściła wioskę.
Przy okazji poznajemy realia II wojny światowej w okupowanej Francji (jakże inne od wojny w Polsce), samotne wychowywanie trójki dzieci przez kobietę, której mąż zginął na wojnie, konieczność utrzymania rodziny i sposoby na pozyskanie funduszy, kulisy kolaboracji z Niemcami.
Ale najmocniejszym wątkiem jest historia małej Framboise, która stopniowa wywalczyła sobie najmocniejszą pozycję przywódcy wśród rodzeństwa i znajdowała sposoby na kupno biletu do kina, czwartkowy wyjazd na targ do miasta czy posiadanie wymarzonych pomarańczy. A te były zakazane w domu ze względu na matkę, która odczuwała ich woń podczas swoich ataków, podczas których wyczyniała różne rzeczy. Dziewczynka zaczęła wykorzystywać zapach zebranych skórek pomarańczy, by matka, wyczuwając początek ataku, kładła się do łóżka na długie godziny. Dzieci miały wtedy dużo czasu dla siebie, na kino i na spotkania z Niemcami, wśród których wyróżniał się Tomas Leibniz obdarowujący dzieci czekoladą, pomarańczami, gazetami itp. za informacje na temat ludzi w mieście i w wiosce. Tomas podarował Boise zestaw do łowienia ryb i nauczył dziewczynkę łowienia szczupaków. Na punkcie jednego z nich (Starej Mateczki) Boise miała wręcz obsesję. We wsi chodziła pogłoska, że każdego, kto zobaczy Mateczkę, czeka niebezpieczeństwo, a nawet śmierć.
Framboise od małego bardzo przypominała swoją zaciętą i apodyktyczną matkę, nie tylko wyglądem, ale głównie charakterem. I im bardziej chciała uciec od tego podobieństwa, tym bardziej się do niej upodabniała. To niesamowite, co może zrobić małe dziecko, by dopiąć swojego celu. A z drugiej strony, jak łatwo je omamić, gdy zabrakło ojca, a matka podczas ataków dziwnego zachowania, a potem na skutek uzależnienia morfiną jest niewydolna wychowawczo...
Wojna, intrygi, szantaże, pomysłowość dziecka i próba ukrycia swojej tożsamości po latach to wszystko przeplata się na kartach "Pięciu ćwiartek pomarańczy". Polecam!
smacznego! |
zielony |
NA TROPIE (marzec/kwiecień) |
Jedzenie |
Dziękuję za zgłoszenie przepisu do akcji warzywa korzeniowe. Prosiłabym tylko o poprawienie bannerka - nie jest aktywny.
OdpowiedzUsuńPoprawiony :) Dziękuję
UsuńPierwszym akapitem recenzji mnie zainteresowałaś, drugim - wystraszyłaś.
OdpowiedzUsuńPrzeraża mnie mała Framboise, która dla czekolady potrafi sprzedać sąsiada i jest tak wyrahowana, że manipuluje własną matką...
* wyrachowana
OdpowiedzUsuńW małej Framboise jest coś sprzecznego - manipuluje matką, ale nie wyczuwa manipulacji innych dorosłych. Ma tylko kilka lat, więc mimo że to przeraża, wybaczamy jej. Bardziej wyrachowany jest Leibniz.
UsuńKsiążkę polecam. Autorka jest znana ze sfilmowanej "Czekolady", ale "Pięć ćwiartek pomarańczy" to zdecydowanie lepsza lektura.