Stęskniliście się już za wiosną? Ja bardzo, choć ze względu na alergię na pyłki nie jest moją ulubioną porą roku. Przepadam za to za jej nasyconymi kolorami, których mi brak zimą. Przede mną bardzo intensywny kwiecień, więc czasu na spacery i poszukiwanie kolorów nie będzie dużo. Dlatego postanowiłam zachować je na zdjęciach.
O tej porze rabata kwiatowa jest zasypana krokusami. Żółte już przekwitły, ale białe i fioletowe są w pełnym rozkwicie, oczywiście pod warunkiem, że Słońce nie jest za chmurami.
W jednym miejscu znalazłam pierwsze kwiaty prymulek.
Przekwitają już przebiśniegi.
Za to wawrzynek wilczełyko jest w pełnym rozkwicie 😊 Pachnie przecudnie!
Pąki rododendronów wciąż napęczniałe. Sprawdzam je często, bo wiosenne przymrozki potrafią je zmrozić tak, że nie zdołają potem zakwitnąć.
W tym roku mrozy nie dały się we znaki hortensjom. W zeszłym roku starsze pędy przemarzły, więc rośliny nie cieszyły mojego oka. Mam nadzieję, że tego lata zakwitną.
Na parapetach też wiosna - przygotowałam siewki różnych warzyw i kwiatów, które w maju powędrują na grządki.
Podobnie rzecz się ma z rozsadami papryk i pomidorów. Sporo mi się ich w tym roku napikowało, więc wszystkie parapety zajęte do granic możliwości.
A w przerwach od siania, pikowania i podziwiania znajduję czas na lektury. Nareszcie udało mi się przeczytać "Ból kamieni" Mileny Agus.
Powieść jest historią kobiety opowiedzianą przez jej wnuczkę na podstawie własnych wspomnień i odnalezionego pamiętnika.
Babcia narratorki była postrzegana w okolicy za wariatkę wyolbrzymiającą rzeczywistość i dziewczynę, której nikt nie chciał poślubić. W maju 1943 r. została przymuszona przez ojca do zamążpójścia za dużo starszego wdowca, który trafił do nich po zburzeniu przez Amerykanów jego domu w Cagliari.
Małżonkowie zachowywali się w stosunku do siebie dość dziwnie. Dość wspomnieć, że sypiali w jednym łóżku, ale nie dotykając się, a mężczyzna początkowo zaspokajał swoje żądze w domu publicznym.
Po siedmiu latach małżeństwa i kilku poronionych ciążach w związku z jej bólami nerkowymi bohaterka została skierowana do sanatorium na kuracje termalne. Tam poznała żonatego, jednonogiego Weterana. Między nimi szybko zawiązała się nić porozumienia. A po dziewięciu miesiącach od powrotu z uzdrowiska bohaterka urodziła syna...
Ta kobieca książka jest niezwykle realistyczna, a zarazem mocno przesycona smutkiem i bólem. Ma mało stron, ale wiele przekazuje. Przede wszystkim tęsknotę za miłością i człowiekiem, któremu bohaterka była w stanie zwierzyć się ze swoich sekretów i marzeń. Z drugiej strony bohaterka żałowała, że ani razu nie okazała czułości i życzliwości swojemu mężowi.
Bohaterce bardzo się współczuje, zwłaszcza że czytelniczka poznaje w nienachalny sposób przedstawioną rzeczywistość na Sardynii i mentalność ludzi z pierwszej połowy XX w.
Zakończenie książki bardzo mnie zaskoczyło i na nowo dało do myślenia.
Pod koniec 2016 r. polscy widzowie mogli obejrzeć film pt. "Z innego świata", którego reżyserka zainspirowała się powieścią Mileny Agus, nadając bohaterom konkretne imiona i nazwiska i rozbudowując postaci.
29/2018 (124 str.)
u Darii |
Śliczna wiosna u Ciebie.
OdpowiedzUsuńAkurat złapałam ciut światła :) Kilka godzin wcześniej padał śnieg ;)
Usuń