"Hollywood", Charlesa Bukowskiego czekała na przeczytanie kilka lat. Wybrałam ją teraz za sprawą kwietniowej edycji wyzwania czytelniczego portalu LubimyCzytac.pl. Dopiero po zakończeniu książki dowiedziałam się (choć wyczuwa się to podczas lektury), że to książka autobiograficzna. Autor zmarł w 1992 w wieku 75 lat. Był amerykańskim poetą, powieściopisarzem, a także scenarzystą filmowym niemieckiego pochodzenia.
Hank Chinaski, 65-letni poeta i powieściopisarz, mieszkający w LA otrzymuje propozycję napisania swojego pierwszego w życiu scenariusza filmowego. Może napisać, o czym chce, bo zdaniem reżysera, cokolwiek, co wymyśli, stanie się wielkim filmem, przy którym wszyscy w Hollywood będą chcieli pracować.
Wkrótce scenariusz powstaje i dotyczy pijackiego prowadzenia się głównego bohatera. Jednak z nakręceniem filmu są same kłopoty. Szybko znajdują się producenci, ale nie chcą współpracować z ludźmi wybranymi przez reżysera. Potem pojawiają się kłopoty finansowe, mimo tego że duża część ekipy godzi się pracować "za grosze". Cudzysłów nie jest tu bez znaczenia, bo aktor grający głównego bohatera zarabia 750 razy więcej niż scenarzysta. Nie obywa się też bez kłopotów prawnych, a sam reżyser traci swoje dotychczasowe mieszkanie i jest zmuszony zamieszkać w slumsach w zachodniej części LA.
A to dlatego, że "Hollywood" wywołało we mnie same negatywne emocje.
Autor uwzględnił w książce wątek związany z cerkwią rosyjską. Nie wysilił się jednak na zrobienie dobrego researchu przed przystąpieniem do pisania 😒 Siadanie w ławkach? Konfesjonały? Ołtarz, do którego podchodzi kobieta? Czy autor był kiedykolwiek w cerkwi?! Ławki są nieliczne i umieszczone pod ścianami, bo nabożeństwa odbywają się w pozycji stojącej i ciągle się przemieszczają. W odróżnieniu od kościołów w cerkwiach nie ma konfesjonałów. Kobieta nie widzi ołtarza. Dostęp do niego mają wyłącznie mężczyźni-hierarchowie odprawiający nabożeństwa. Ołtarz jest oddzielony od części dla wiernych ikonostasem. Zatem kobieta nie tylko nie mogła do niego podejść, ale nawet go nie widzi!
Taki błąd już na początku zniechęcił do hollywoodzkiego światka, któremu nie tylko obca jest kultura bycia na co dzień, ale też wiedza powszechna, którą można posiąść, zaglądając do encyklopedii lub odwiedzając - w tym wypadku - cerkiew, bo były i są one dostępne dla zwiedzających.
Autor posługuje się bardzo prostackim i wulgarnym językiem. Poza tym nie polubiłam żadnego z bohaterów. Denerwował mnie ich sposób życia - nie mają pieniędzy na wynajęcie normalnego mieszkania, ale na alkohol i cygara nie szczędzą finansów. Główny bohater, alter ego Charlesa Bukowskiego, nie cierpi ludzi, ale mimo to bywa na każdym raucie. Nie ogląda filmów, a pisze scenariusz do jednego z nich. Na pytanie, co chce przekazać tym filmem, odpowiada, że nic. I ten amerykański styl kadzenia sobie i mówienia, że wszystko jest świetne i super, gdy w głębi duszy uważa się inaczej. Nic dziwnego, że ci ludzie są znużeni, depresyjni, z huśtawkami nastrojów - życie w hipokryzji musi mieć swoje konsekwencje.
Podobno twórczość Bukowskiego inspirowana była słabościami każdego człowieka. Nie zgadzam się z tym sformułowaniem - mam wrażenie, że nie miał nic wielkiego do przekazania, bo jego życie toczyło się wokół seksu i alkoholu, od którego był uzależniony i bez którego nie mógł funkcjonować. Spotkałam się też ze zdaniem, że pisał o niedoli pisarza. Jakiej niedoli?! Kupno domu w LA, kolejnego samochodu, skrzynek gatunkowego wina, whisky i innych alkoholi nie jest wizytówką niedoli. "Hollywood" napisał na pewno o frustracji człowieka przewrażliwionego na swoim punkcie, o człowieku, który nie chce i nie potrafi zapanować nad sobą, o człowieku, który w młodości na własne życzenie stał się wyrzutkiem społeczeństwa i trwał w marginesie społecznym, i wreszcie o człowieku, który z niechęci do ludzi wykreował się na outsidera, a w gruncie rzeczy łaknął kontaktu z nimi. Być może gdyby nie odpowiednia kobieta, która o niego zadbała, skończyłby swój żywot w rynsztoku.
Życie w Hollywood lat 80-tych okazało się być pełne sprzeczności, hipokryzji, szantażu, ale też opierało się na tworzeniu swoich siatek znajomości, przyklaskiwaniu tym, którzy mogli okazać się potrzebni i dogadzaniu wszelkim zachciankom.
Lektury nie ułatwiły błędy ortograficzne w wydaniu,
Ewentualną lekturę poddaję pod rozwagę czytelnika.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Chętnie poznam Twoje zdanie na temat tego wpisu lub przepisu. Zostawisz kilka słów w komentarzu?
Dziękuję, również za lajki na fb oraz serduszka na Instagramie :-)
Komentarze z lokowaniem produktów nie będą publikowane.