"Niebieska sukienka" to drugi tom serii "Dwieście wiosen" Grażyny Jeromin - Gałuszki. Tym autorka przenosi czytelnika do lat 20-stych XX wieku, choć bohaterowie wspominają okres po powstaniu styczniowym.
Z biegiem lat Florentyna traci siły i zapał, więc naturalną koleją rzeczy folwarkiem zaczyna troszczyć się kolejna kobieta, potomkini Maryni i Andrzeja.
Pierwsze lata po odzyskaniu przez Polskę niepodległości stały się nie tylko okazją do odbudowy kraju, ale też polem do nastania zmian. A okazały się nimi m.in. nadejście socjalizmu i oczekiwania kobiet o więcej praw do siebie. I nie chodzi tu tylko o zrzucenie gorsetów czy ubieranie się w "skandalicznie krótkie sukienki" 😉
W osadzie troska o słabszych czy zarządzanie posiadłością przez kobiety nie są niczym nowym. Od lat życie tutaj toczy się dzięki wysiłkowi, odwadze i pracowitości kobiet. Mężczyźni są jakby zepchnięci na drugi plan, choć tęsknota za Kacprem jest wciąż żywa i czasem ma się wrażenie, że to ona trzyma przy życiu Florentynę i Olimpię.
Kolejny raz pisarka zagrała na moich emocjach, przedstawiając koleje losu Emilii czy Meli. To zdecydowanie wyzwolone kobiety tamtych czasów, które wzięły na siebie duże obciążenia. W dodatku jedna z nich została z nimi sama. Nawet przyjaciółka, która wcześniej obnosiła się z radykalnymi i nowymi poglądami na rolę kobiet, zostawiła ją samą sobie.
Przyznaję, że skupiłam się też na Klarze, kobiecie zawieszonej gdzieś pomiędzy pozytywizmem a dwudziestoleciem międzywojennym. Jej narzekania i humory pewnie dla bohaterów były denerwujące. Dla mnie okazywały się zabawne i rozładowywały atmosferę. Gdyby książka powstała wcześniej i została zekranizowana, świetnie do tej roli nadawałaby się Mieczysława Ćwiklińska 😂😂😂 Klara okazała się też postacią, w której zaszły największe zmiany, poprowadzone przez autorkę w bardzo ciekawy sposób.
Czytając "Niebieską sukienkę" zachodziłam w głowę, jak współczesnej pisarce udało się przenieść czytelnika 100 lat wcześniej. To niesamowite, że ani przez moment nie poczułam, że czytam powieść współcześnie napisaną. Ba, robiąc sobie przerwę od "Dwustu wiosen" i rozpoczynając "Wracajmy do domu" Lisy Scottoline, trudno mi było wejść w akcję z obecnych czasów.
Jeromin - Gałuszka w rewelacyjny sposób zadbała o przedstawianie postaci. Tak, że czytelnik nie mylił ze sobą bohaterów. Byłam zachwycona językiem i gwarą Porębowej czy Gargielówny. Owszem, spowalniały lekturę, ale z jakim smakiem!
Niezmiennie podziwiam kunszt pisarski Grażyny Jeromin - Gałuszki i mam nadzieję, że seria "Dwieście wiosen" zostanie zekranizowana, ale dopiero gdy ją w całości przeczytam 😉😊
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Chętnie poznam Twoje zdanie na temat tego wpisu lub przepisu. Zostawisz kilka słów w komentarzu?
Dziękuję, również za lajki na fb oraz serduszka na Instagramie :-)
Komentarze z lokowaniem produktów nie będą publikowane.