Strony

poniedziałek, 28 sierpnia 2017

Batony amarantusowe z dodatkami i "Szczęście na wagę"

Wielkimi krokami zbliża się kolejny rok szkolny. Z całej siły się powstrzymuję, by nie pomstować na reformę, więc żeby umilić wszystkim życie oraz zakleić sobie usta, przygotowałam słodkie batony z amarantusa ekspandowanego i olbrzymią ilością przeróżnych dodatków. Batony są pyszne 😋 i myślę, że zdecydowanie zdrowsze niż te kupne. Do tego bardzo szybkie i łatwe do wykonania 😊




Składniki (na 14 batonów):

150 ml ziaren słonecznika
garść płatków migdałowych
czubata łyżka zestalonego oleju kokosowego
3-4 czubate łyżki skarmelizowanego miodu
garść rodzynków
garść suszonych żurawin
garść suszonych jagód goji
2 garści wiórków kokosowych
300 ml amarantusa ekspandowanego

  1. Keksówkę (u mnie o wymiarach (29 x 10) cm) wyłożyć papierem do pieczenia.
  2. Ziarna słonecznika i płatki migdałowe uprażyć na suchej patelni.
  3. Na patelnię włożyć olej kokosowy i miód. Podgrzać, by miód się stopił.
  4. Zmniejszyć moc palnika i dorzucić na patelnię rodzynki, żurawiny, jagody goji i wiórki kokosowe. Dokładnie wymieszać i podgrzewać na małym ogniu, by rodzynki napęczniały. Trwa to ok. 2 minut.
  5. Wyłączyć palnik i wsypać amarantus. Bardzo dokładnie wymieszać.
  6. Zawartość patelni wyłożyć do keksówki. Wyrównać powierzchnię, dociskając masę do dna foremki. Odstawić do ostudzenia.
  7. Ostudzony blok amarantusowy pokroić na batony.





Przy obecnych temperaturach olej kokosowy i podgrzewany miód przyjmują raczej postać płynną, więc żeby batony były twardsze i łatwiejsze w przechowywaniu, polecam schłodzić je w lodówce.




Z dziećmi i dla dzieci 2017















Powrót do pracy zbiegł się u mnie z lekturą "Szczęście na wagę" Agnieszki Olejnik. Po przeczytaniu "Ławeczki pod bzem" sięgnęłam po kolejną książkę Autorki w ciemno. Już po kilku stronach wiedziałam, że to idealna dla mnie książka.

Ewa ma duży i pięknie urządzony dom w Poznaniu. Mąż Mirek dużo zarabia, więc mogłaby nie pracować. Jednak ma etat w jednej z podstawówek, gdzie uczy języka polskiego i pełni funkcję wychowawcy klasy. Lubi swoją pracę, która decyduje w pewnym sensie o jej tożsamości i niezależności, i w której się odnajduje. Córka Ewy i Mirka, Klaudia, jest licealistką i od kilku lat pochłania olbrzymie ilości jedzenia, co odbija się na jej masie (duuża nadwaga) dochodzącej do 100 kg.
W klasie Ewy pojawia się Sławek Wójcik, chłopiec karnie przeniesiony do innej klasy za zachowanie. Ewa zdaje sobie sprawę, że zachowanie dziecka jest często sygnalizowaniem jakiegoś problemu. Rozmowy z matką nic nie dają. Aż któregoś razu na spotkanie przychodzi ojciec Sławka, Andrzej. Kobieta odbywa szczerą rozmowę z ojcem, a potem wpada na pomysł indywidualizacji pracy z chłopcem, cyklicznych spotkań z Andrzejem i Sławkiem oraz podaje wskazówki do pracy z dzieckiem w domu. Okazuje się, że pomysł działa do momentu, gdy w domu coś znów zaczyna się walić.
W amoku pracy zawodowej i zajęć kury domowej Ewa nie zauważa narastających problemów w swoim domu. Nagle odkrywa, że ani z córką, ani z mężem nie mają wspólnych tematów do rozmów. Żyją razem, a tak naprawdę osobno. Ewa nagle orientuje się, że mąż ostatnio zmienił się fizycznie na lepsze, gdy ona coraz bardziej się zaniedbuje. Dopiero po powrocie z jednego z weekendowych wyjazdów firmowych zapach kobiecych perfum z jego walizki każe jej podejrzewać (a wkrótce przekonuje się o tym na własne oczy), że Mirek ją zdradza. Nieszczęścia chodzą parami, więc wkrótce okazuje się, że jej własna córka popada w coraz większe tarapaty, z którymi nie potrafi sobie sama poradzić, a przestała ufać komukolwiek, by móc poprosić o pomoc.
I jak tu pomagać innym dzieciom, gdy sama nie potrafi pomóc własnej córce?! Chciałoby się powiedzieć "szewc w dziurawych butach chodzi"...
Ewa staje w trudnej sytuacji - trzeba zadbać o córkę i przywrócić ją do życia. Jej znajomi z lekcji angielskiego uświadamiają jej, że sama o siebie też musi się zatroszczyć. Podobnego zdania są czytelnicy bloga Ewy (tak, tak - Ewa od początku stycznia prowadzi blog, w którym "wylewa" swoje smutki i żale, ale też zapisuje postanowienia), szczerze jej kibicujący lub stawiający na nogi swoimi komentarzami. Jak uda się Ewie przywrócić normalność w domu i zawalczyć o córkę i siebie? Ode mnie się tego nie dowiecie, musicie przeczytać sami 😋

Może ktoś powie - to już było. Owszem, ale jeszcze nie czytałam (a czytam dużo!) tak dogłębnej, mądrej, uczciwej i przemyślanej powieści o wychodzeniu z kłopotów. Czytelnikowi daje do myślenia.

Agnieszka Olejnik wie, o czym pisze. Zawód nauczyciela przedstawiła od podszewki - lekcje, praca w przepełnionych klasach (a jednocześnie oczekiwanie indywidualizacji), przerwy zajęte na dyżury, okienka (niepłatne) zajęte na spotkania z rodzicami lub spotkania w sprawie uczniów, przygotowywanie kart pracy na następny dzień w domu (choć bohaterka ma własną salę i może w niej odbywać spotkania czy posiedzieć nad sprawdzianami, kartkówkami lub innymi pracami uczniów), kserowanie w biegu i wreszcie wielogodzinne ślęczenie nad pracami uczniów, które trudno czasem szybko poprawić, bo do poprawy jest niemal całe wypracowanie. I do tego nieplanowane wcześniej spotkania z rodzicami. A ci często nie zdają sobie sprawy, a wręcz wypierają to, że ich własne dziecko w grupie rówieśniczej jest zupełnie inne od tego, które obserwują w domu albo tego, które zamyka się we własnym pokoju i "zajmuje się sobą". W związku z tym niektóre z tych spotkań zamieniają się czasem w terapię rodzinną lub odbywają się w nieprzyjemnej atmosferze, bo rodzice cedują wychowanie swoich pociech na szkołę (jakby zapomnieli, że to instytucja odpowiedzialna za edukację), obarczając winą innych byle nie siebie albo wypowiadając zdanie "na ja już sobie z nim nie radzę, ale państwo są profesjonalistami i wiedzą, co robić w takich sytuacjach" (jakby dzieci i ich kłopoty dało się poszufladkować i w odpowiednim momencie wyjąć pasującą procedurę). Coraz rzadziej trafia się rozumiejący i odpowiedzialny rodzic podobny do Andrzeja Wójcika biorący "na klatę" wszelkie informacje na temat swego dziecka. Zdecydowanie częściej w szkole ma się do czynienia z osobami roszczeniowymi lub poddającymi się typu Żaneta Wójcik.

"Szczęście na wagę" to mądra książka o rzeczywistych problemach (oddanie się pracy, emigracja zarobkowa, nieporadność rodziców w pracy z dzieckiem, oziębłość i kłopoty w małżeństwie, wypalenie w związku, zdrada, oddalenie się od siebie ludzi mieszkających pod jednym dachem, alkoholizm, otyłość, cyberprzemoc, siła mediów społecznościowych, wpływ wychowania na późniejsze życie i pełnienie ról społecznych, itp) zwykłych ludzi.

Po dwóch książkach Autorki wiem, że uwielbiam Jej styl pisarski. W "Szczęściu..." nadal jest on lekki, ale bez autoironii z "Ławeczki...". Od czasu do czasu pojawia się żart rozładowujący atmosferę i napięcie. Znowu będzie o urodzie Roberta Redforda oraz Poznaniu i Tatrach. Tym razem Agnieszka Olejnik przełamuje stereotyp pracy nauczyciela. Chcecie wiedzieć, jak ona wygląda naprawdę? Przeczytajcie "Szczęście na wagę".

Rozpisałam się. Bo też książka bardzo mnie poruszyła. Agnieszka Olejnik napisała o tym, co ciągle powtarzam, a niewiele osób bierze sobie to do serca. Co mnie boli, patrząc na współczesne dzieci. Zostawianie ich samopas jest w Polsce praktykowane od dziesięcioleci. Tyle że teraz - mam wrażenie - czyha na nie więcej niebezpieczeństw i bodźców, którym łatwo się poddać, trudniej zrezygnować.
 W pewnym momencie miałam skojarzenie z filmem "Sala samobójców" (w kwestii czasu i uwagi poświęconemu dziecku przez rodziców). W filmie bardziej działała wyobraźnia. Poza tym opowiedziana w nim rzeczywista historia skończyła się tragicznie. W "Szczęściu na wagę" przedstawione są historie, która wydarzyć się mogą w każdej rodzinie. To jakby książka ku przestrodze. Ma się ochotę wrzeszczeć "Dorośli, opamiętajcie się! Poświęcajcie więcej czasu i uwagi dzieciom! Rozmawiajcie ze sobą. Komputer i pieniądze nie wychowają dziecka zdrowego psychicznie".

Przeczytajcie koniecznie!


niebieski
kropka

8 komentarzy:

  1. Świetne. Robię podobne, bardzo lubimy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten rodzaj przekąski jest bardzo uniwersalny - można zastosować przeróżne bakalie.

      Usuń
  2. Lubię książki, które wywołują emocje, chętnie przeczytam tę powieść, mimo, że nie mam dzieci. Bardzo jestem ciekawa wątku dotyczącego córki Ewy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne batoniki!
    Nawet piekarnika nie trzeba rozgrzewać!
    P.S. Muszę spojrzeć na ksiażki, które polecasz, bo zapowiadaja się ciekawie.
    :)

    Jest mi bardzo miło, że bierzesz udział w akcji 'Dla dzieci' na Mikserze.
    Kasia
    www.lejdi-of-the-house.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też robiłam kiedyś pieczone, ale takie z patelni są zdecydowanie szybsze.

      Usuń
  4. Wytłuszczone zdanie w środku recenzji jest wystarczającą rekomendacją.
    Od razu wyszukałam książkę w sieci i znalazłam ją w komplecie z dwiema innymi z serii "Wszystkie smaki życia za 53 zł! Po świętach sobie kupię :)

    Tutaj jestem ciekawa samego podejścia do problemów, momentu, w którym stają się "widoczne" i sposobów radzenia z nimi. Jednak w tym samym stopniu interesuje mnie praca nauczycielska, bo często spotykam się z opinią, że nauczyciele nic nie robią, ciągle marudzą i chcą pieniędzy... no to zapraszam do szkoły na jeden dzień. Rozumiem, że tu jest inaczej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam podobne spostrzeżenia co do opinii na temat pracy nauczycielskiej. Moje doświadczenia wskazują na to, że w ostatnich latach zrzuca się na nauczycieli kwestię wychowania dzieci i uczenia ich podstaw, z którymi do szkoły dzieci powinny przyjść (posługiwanie się sztućcami, używanie zwrotów grzecznościowych, samodzielne ubieranie się itp.), ale wciąż w polskim społeczeństwie (słychać to w środkach transportu miejskiego) powtarza się zdanie, że praca w szkole to sielanka. A nauczycielami zostają ci, którym w życiu się nie powiodło.
      W tej książce widać, że autorka zna pracę nauczyciela od podszewki.

      Usuń

Chętnie poznam Twoje zdanie na temat tego wpisu lub przepisu. Zostawisz kilka słów w komentarzu?
Dziękuję, również za lajki na fb oraz serduszka na Instagramie :-)
Komentarze z lokowaniem produktów nie będą publikowane.