Strony

piątek, 22 września 2023

"Wzgórze psów" Jakuba Żulczyka

Oj, długo przyzwyczajałam się do okładki "Wzgórza psów" Jakuba Żulczyka 🙈 Wreszcie w czasie urlopu podjęłam zdecydowaną decyzję "czytam". Lektura mocno rozwlekła mi się w czasie i cieszę się, że tę książkę mam już za sobą 😉😃





Małżeństwo Mikołaja i Justyny Grabowskich zawisa na włosku. W dodatku Justyna traci pracę, a Mikołaj od dawna nie napisał nowej książki, więc pojawiają się poważne problemy finansowe. Małżeństwo podejmuje decyzję o zamieszkaniu w rodzinnym domu Mikołaja w miasteczku, gdzie diabeł mówi dobranoc, gdzie mieszkańcy są tak pogrążeni w marazmie i patologii, że nie widzą już możliwości wyjścia z tego stanu.
Na miejscu okazuje się, że w Zyborgu (miasteczku na dawnej granicy między Polską i Prusami) czas jakby się zatrzymał. Tu wciąż rozpamiętuje się zabójstwo dawnej dziewczyny Mikołaja sprzed 17 lat, tu wciąż leje się może wódki, tu wciąż większość ludzi klepie biedę, a pochlebcy pani burmistrz czują się bezkarni.
I nagle giną ludzie. A gdy jeden z nich odnajduje się ledwo żywy, a potem ktoś podpala dom ojca Mikołaja, a była żona jego brata chce zabronić kontaktu ojca z dziećmi, Grabowscy jakby się budzą i zaczynają działać.

Przyznam, że nie znam tak zepsutego środowiska, jakie przedstawił autor. Trudno mi też uwierzyć, że mężczyźni z krwi i kości są tak słabi, że nie znajdują pracy, że nie potrafią się "ogarnąć" i wziąć za siebie. Nie wierzę w przedstawioną w książce miłość normalnej kobiety do lenia i ćpuna, który dla kilku złotych na narkotyki kradnie, co popadnie. Nie wierzę też w dobre intencje i wytrzymałość agenta kogoś, kto mieni się pisarzem, gdy napisał tylko jedną książkę, a potem tylko zgarnia zaliczki, nic nie dając w zamian.

Mimo swojej objętości (prawie 900 stron) książkę czyta się w miarę szybko. Cóż, kiedy jej treść i bohaterowie, którzy nie wiedzą, czego chcą, a potem morze niekonsekwencji odbierają ochotę na lekturę. Poza tym książka jest piekielnie mroczna. Tchnie zniechęceniem i beznadzieją, a jednocześnie brakiem chęci, by to zmienić. Miała być thrillerem, okazała się usypiaczem.
Czytałam, bo liczyłam, że wydarzy się coś, co spowoduje, że ludzie w Zyborgu się obudzą. Te nadzieje wiązałam z postacią Tomasza, ojcem Mikołaja, i Justyną. Gdy faktycznie zaczęło się coś dziać, okazało się to czymś wyssanym z palca. Jak można było zbudować napięcie na wyjaśnieniu sprawy, skoro wszyscy o wszystkim wiedzieli?! Czy naprawdę autor myślał, że czytelnik się na to nabierze? Żulczyk jakby pompował balon, a potem po prostu wypuścił z niego powietrze.

Książka niewarta uwagi - nudna, naiwna, niekonsekwentna, przesycona wulgaryzmami, które z każdą kolejną kartką było coraz trudniej znosić, a do tego dotyczy patologii, przez co niesamowicie dołuje. Dla mnie książka ma coś wnosić, ma mieć jakieś przesłanie lub dawać poczucie przyjemności. Nic takiego się tu nie stało.

25/2023 (864 str.)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Chętnie poznam Twoje zdanie na temat tego wpisu lub przepisu. Zostawisz kilka słów w komentarzu?
Dziękuję, również za lajki na fb oraz serduszka na Instagramie :-)
Komentarze z lokowaniem produktów nie będą publikowane.