Z dzisiejszego porannego spaceru wróciłam zziębnięta i postanowiłam zrobić aromatyczny i rozgrzewający obiad. W szafce znalazłam zapomnianą puszkę ciecierzycy i przyszedł mi pomysł na placuszki z dużą ilością różnych przypraw. Do tego trochę konfitury z aronii, kasza jaglana, surówka z selera i danie w 40 minut gotowe 😊
Składniki (na 3 porcje):
puszka ciecierzycy
jajko
3 ząbki czosnku
mała cebula
pół łyżeczki mielonej kozieradki
pół łyżeczki mielonego kminku
szczypta mielonej kolendry
pół łyżeczki ostrej papryki
łyżeczka oleju sezamowego
sól
pieprz
olej do smażenia
2 łyżki śmietany
3 łyżki konfitury z aronii, jabłek i pigwowców
2 gałązki natki pietruszki
- Ciecierzycę odcedzić i dodać do niej jajko. Zmiksować ręcznym blenderem na gładką masę.
- Do masy dodać cebulę pokrojoną w drobną kostkę, czosnek przeciśnięty przez praskę, olej sezamowy i przyprawy. Wszystko dokładnie wymieszać.
- Na patelni rozgrzać sporą ilość oleju.
- Na mocno rozgrzany olej wykładać po czubatej łyżeczce masy i lekko rozpłaszczać.
- Smażyć z obu stron na złoty kolor.
- Kotleciki podlać ciepłą wodą (ok. 100 ml), dodać śmietanę i konfiturę. Gotować do uzyskania żądanej konsystencji.
- W ostatniej chwili posypać całość natką pietruszki.
- Kotleciki podawać np. z kaszą jaglaną (trzeba ją nastawić, zanim zacznie się smażyć kotleciki) i surówką (świetnie pasuje tu surówka z selera korzeniowego).
Jeśli masz ciekawy przepis na zastosowanie nasion roślin strączkowych i chcesz się nim podzielić, zgłoś go do mojej akcji kulinarnej (szczegóły po kliknięciu na baner niżej)
"Ręka Fatimy" jest drugą książką, która wyszła spod pióra Ildefonso Falconesa i drugą, którą przeczytałam z jego dorobku.
Akcja książki ciągnie się od roku 1568 do 1612 na terenie Hiszpanii. Jest epopeją na temat losów morysków, wyznających islam mieszkańców południowej części Półwyspu Iberyjskiego. Gdy liczba chrześcijan radykalnie wzrosła moryskowie musieli opuścić swoje domostwa, porzucić dotychczasowe życie i kulturę, a nawet zmienić wiarę.
Spod Alpuhary do Cordoby deportowana zostaje rodzina, wychowująca kilkoro dzieci, a wśród nich chłopca o imieniu Hernando, syn muzułmanki Aiszy i księdza, który ją zgwałcił. Aisza została przygarnięta przez mulnika Hamida, który serdecznie nienawidził przysposobionego syna i nazywał go nazarejczykiem, by okrywać go wstydem na każdym kroku.
W drodze do Cordoby Hernando zakochuje się w pięknej Fatimie z charakterystycznym muzułmańskim wisiorkiem. Przez wiele lat będzie musiał się o nią starać i walczyć z Hamidem, któremu Fatima też się podoba.
Książka opowiada dalsze losy Hernando, prześladującego go Hamida i innego mulnika, który stracił rękę za jego sprawą i zaprzysiągł zemstę. Autor pięknie i wzruszająco opowiada historię miłości Hernanda i Fatimy, zabiegi morysków, by zachować własną kulturę i wiarę oraz ochronić i zataić je przed hiszpańskimi inkwizytorami. Falcones po raz kolejny przemyca mnóstwo historii Hiszpanii (przywłaszczanie meczetów przez chrześcijan, hodowla nowej rasy koni, walki z bykami itp.).
Mnie jednak najbardziej poruszyła historia samego Hernanda, który od najmłodszych lat żył na granicy dwóch światów - wychowywany był w muzułmańskiej rodzinie, zgodnie z jej tradycjami, ale przez to, w jaki sposób został poczęty, poniżany przez pobratymców i ojczyma. Zaznał agresji, biedy i głodu. Ratował go spryt, czasem strach oraz znajomość Koranu i języka arabskiego oraz umiejętność czytania i pisania.
Byłam zachwycona "Katedrą w Barcelonie". "Ręką Fatimy" już mniej, ale i tak uważam, że to niezwykła epopeja. Dla czytelnika nieobeznanego z historią Hiszpanii (a takim czytelnikiem niestety jestem) długie akapity historyczne okazują się niezwykle nużące. Przyznam, że dopóki nie zapisałam sobie głównych postaci historycznych, mieszały mi się one niesamowicie i musiałam wracać stronę lub kilka więcej, by czytać na nowo. Myślę, że książka zyskałaby na swej wartości, gdyby była skrócona przez autora o niektóre wątki historyczne lub gdyby były one zapisane krócej i bardziej rzeczowo. Tymczasem miałam poczucie nudy i nadmiernego rozwodzenia się, przez co tracił wątek fabularny dotyczący Hernanda.
Bardzo smaczne danie! Zawsze coś się znajdzie w domu pod ręką...
OdpowiedzUsuńto prawda; przy smażeniu trzeba tylko uważać, by olej był naprawdę mocno rozgrzany, by kotleciki nie zamieniły się w breję
Usuńsmakowite i syte :) mniam
OdpowiedzUsuńoj tak....
Usuń