Strony

czwartek, 16 czerwca 2016

Powidła truskawkowe i "Szukaj mnie wśród lawendy 1"

Przetwory z truskawek należą do jednych z moich ulubionych. Zimą lubię je wyciągać, by wykorzystać w ciastach lub naleśnikach. W tym roku zamiast dżemu truskawkowego postanowiłam zrobić powidła, w których widoczne by były całe owoce. Jak zwykle uzbroiłam się w cierpliwość potrzebną do smażenia. I było warto :)




Składniki (na ok. 1,7 l powideł):


1,5 + 1,5 kg wyszypułkowanych truskawek (w opisie wyjaśnię, dlaczego tak podaję ilość owoców)
40 dag cukru

  1. Pierwszego dnia wrzucić do dużego i szerokiego garnka o grubym spodzie 1,5 kg truskawek. Przykryć garnek pokrywką i trzymać na włączonym palniku, aż truskawki puszczą sok. Zamieszać od czasu do czasu, by truskawki nie przywarły do dna pod wpływem swojego ciężaru.
  2. Gdy truskawki się zagotują, radykalnie zmniejszyć moc palnika (u mnie z 12 na 6), zdjąć pokrywę i gotować ok. 20 minut. W tym czasie zamieszać owoce raz lub dwa.
  3. Drugiego dnia znów pogotować owoce ok. 30 minut na palniku o małej mocy od momentu zawrzenia. Mieszać od czasu do czasu.
  4. Trzeciego dnia znów pogotować owoce ok. 10 minut na palniku o małej mocy od momentu zawrzenia. Mieszać od czasu do czasu, ale częściej niż poprzedniego dnia - masa jest zdecydowanie bardziej gęsta.
  5. Tego samego (trzeciego) dnia do gorącej masy truskawkowej dodać resztę (1,5 kg) truskawek. Gotować do zawrzenia na palniku o większej mocy, a potem zmniejszyć moc na ok. 20 minut. Mieszać od czasu do czasu, niezbyt często.
  6. Czwartego dnia doprowadzić truskawkową masę do zawrzenia, zmniejszyć moc palnika i gotować przez 20 minut. Pamiętać o mieszaniu, ale niezbyt często - by owoce się nie rozpadły.
  7. Czwartego dnia umyć i wyparzyć słoiki i pokrywki. Odstawić je na suszarkę, by same obeschły (bez wycierania ściereczką).
  8. Ciągle trzymając garnek na włączonym palniku, dodać do masy truskawkowej cukier. Pogotować do rozpuszczenia cukru i zawrzenia zawartości garnka.
  9. Piątego dnia doprowadzić masę do zagotowania i trzymać na słabym palniku, mieszając od czasu do czasu, aż uzyska się żądaną konsystencję.
  10. Gorącą (bulgoczącą) masę przekładać do słoików. Zakręcić szczelnie. Odstawić słoiki do powolnego stygnięcia.





-----
Podobne:

Ratafia wieloowocowa
Likier truskawkowy

Naturalny dwuskładnikowy dżem truskawkowy






Milion smaków truskawek - edycja trzeciaTruskawkowe szaleństwo 2016Wiosenne słodkości 2016




Dziś przeczytałam pierwszy tom ("Zuzanna")  kolejnej trylogii Agnieszki Lingas - Łoniewskiej "Szukaj mnie wśród lawendy".
Do lektury skusiła mnie oczywiście okładka :)
Tytułowa Zuzanna to siostra bliźniaczka Zofii i starsza siostra Gabrieli (pozostałe tomy dotyczą kolejnych sióstr). Zajmuje wysokie stanowisko w korporacji farmaceutycznej, gdzie jest "żyletą" (to określenie nadane przez siostry) w swoim dziale, szefową nastawioną na sukces i tylko najlepszym jest w stanie wybaczyć spóźnienia na umówione spotkania. Praca stała się dla niej ucieczką i drogą do zapomnienia tego, co przeżyła 16 lat temu i co dopiero teraz zdecydowała się wyznać siostrom, z którymi utrzymuje bardzo bliskie relacje (choć Zuza pracuje we Wrocławiu, Zosia mieszka w Warszawie, a Gabriela w Chorwacji).
Daje się namówić Gabie i razem z Zosią oraz pracownikami firmy Adama, męża Zosi, lecą do Gaby do Chorwacji. Na lotnisku spotyka... O nie, nie - wszystkiego tu nie napiszę, bo za dużo bym zdradziła.
W każdym razie w Chorwacji dziewczyny mają sporo czasu dla siebie, na relaks, zabawę, nacieszenie się sobą nawzajem i na babskie pogaduchy. A przy okazji dlaczego by nie wkręcić w to mężczyzn?
Przyznaję, że historia jest trochę banalna i łatwa do przewidzenia. Ale w tej książce nie ona jest najważniejsza. Autorka rozbiera na czynniki pierwsze różne emocje i przeżycia. Dużo tu znajomości człowieka i życia. Przytoczę fragment, który mnie po prostu powalił:

"Nadzieja to coś takiego, kiedy w głębi duszy ciągle tli się mały płomyk, który ma szansę przerodzić się w erupcję radości albo może zgasnąć jak zdmuchnięta świeczka. W sumie to nie od nas zależy, w którą stronę przesunie się szala przeznaczenia. Ale możemy zrobić wszystko, aby pomóc szczęściu, a potem tylko czekać i przypatrywać się, czy już gaśniemy, czy może jednak płoniemy. W dobrym tego słowa znaczeniu."

Zamykam ten post i wracam do rozpoczętego kolejnego tomu trylogii :)
Gra w kolory
Kolor fioletowy

http://biblioteczkamagdalenardo.blogspot.com/p/kochani-od-lipca-siedzi-w-mojej-gowie.html









8 komentarzy:

  1. Też czytam, tyle że od końca trylogii :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to ciekawa kolejność ;)
      Ja na moment przerwałam ostatni tom - sobotnie obowiązki nie pozwalają dokończyć :(

      Usuń
  2. Właśnie dziś opowiadałam o tej trylogii pewnej młodej osobie, która aktualnie zaczytuje się w książkach innej polskiej pisarki... Byłam ciekawa Twoich wrażeń, ale tak ich mało... :(
    Mnie w tych historiach lawendowych bardzo podobały się sprawy z przeszłości i to jak zostały sfinalizowane/rozwiązane...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałam bardziej dla studium uczuć, niż dla historii.
      Mnie bardzo trudno pisać o osobistych wrażeniach, szczególnie wówczas, gdy Autorka trafia w sedno. Książka, właśnie ten tom, jest bardzo emocjonalna. Autorka bardzo wnika do wnętrza do kobiecego wnętrza, przez co rozłożyła mnie na łopatki. Minęło kilka dni od lektury tego tomu, a ja wciąż nie mogę ochłonąć. Przypomniałam sobie wczoraj, że kiedyś na swoim blogu napisałaś o Autorce jest mistrzynią gry na emocjach. W tym tomie zrobiła to rewelacyjnie.

      Usuń
    2. Uwielbiam książki, które porządnie trafiają do człowieka :)
      Tak, autorka jest w tym mistrzynią! Ciekawa jestem innych Twoich wrażeń po lekturze jej książek, tych bardziej grających na emocjach, bo tu są takie typowo "obyczajowe"...

      Usuń
    3. Ja też lubię książki, które grają mi na emocjach, szczególnie tych pozytywnych :)
      Autorki za bardzo nie znam. Przeczytałam tylko trylogię chorwacką i "Łatwopalnych". Historia sióstr Skotnickich bardziej mi się podobała.

      Usuń
  3. Mnie się w czerwcu również udało przeczytać ten tom (pozostałych nie miałam, ale Ejotek mi przysłała na początku lipca, więc nadrobię).
    Przyznaję Ci rację w tym, że książka jest banalna, ale... napisana w bardzo przystępny sposób, poza tym bardzo polubiłam siostry Skotnickie. Jestem strasznie ciekawa pozostałych tomów.
    No i to idealna lektura na wakacje :)

    P.S. Recenzje pozostałych tomów przeczytam dopiero jak sama skończę ich lekturę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałam u Ciebie na blogu, że udało Ci się do tej pory przeczytać tylko pierwszy tom. Dobrze, że mogłaś liczyć na ejotka :)
      To prawda, że książka jest idealną lekturą na wakacje :) Niewątpliwie czyta się łatwo i przyjemnie.

      Usuń

Chętnie poznam Twoje zdanie na temat tego wpisu lub przepisu. Zostawisz kilka słów w komentarzu?
Dziękuję, również za lajki na fb oraz serduszka na Instagramie :-)
Komentarze z lokowaniem produktów nie będą publikowane.