Jesień to zdecydowanie czas orzechów, dyni i warzyw. Od kilku lat zmagam się z alergią na orzechy, które były dawniej moją ulubioną przegryzką w jesienne wieczory. Przy okazji pieczenia dyni zawsze prażę w piekarniku jej pestki i zjadam w całości w łupinach. Ale ostatnio postanowiłam podkręcić ich smak, jak to zazwyczaj robimy w przypadku popcornu. Wyszła chrupka i pikantna przegryzka, którą podjadałam przez kilka dni. Wiem, że będę to powtarzać i urozmaicać różnymi przyprawami :)
Składniki:
pestki świeżo wydłubane ze środka dyni
olej, którego zwykle używam do smażenia
sól morska
ostra papryka w proszku
- Po usunięciu ciągnących się fragmentów dyniowej gąbki przełożyć pestki (bez płukania) na blachę do pieczenia.
- Polać pestki olejem i wymieszać w formie. Pestki nie mogą pływać w oleju.
- Piec przy okazji innych wypieków 50-55 minut w temperaturze 180 stopni C. W trakcie pieczenia wymieszać pestki raz lub dwa razy, by pestki równo się upiekły na ładny pomarańczowo-brązowy kolor.
- Po upieczeniu posypać pestki solą i ostrą papryką w proszku. Wymieszać.
-----
Podobne:
Ptysie z pastą z groszku i serów |
Złociste pieczone ziemniaki |
Drobiowe zakrętasy z serem i papryką |
Na lekturę "Matyldy" z trylogii "Kobiety z ulicy Grodzkiej" Lucyny Olejniczak czekałam prawie 2 miesiące i nareszcie się do niej dorwałam (dosłownie) ;) A potem nastąpiło delektowanie się fabułą bogatą w różne wydarzenia.
Trzeci tom "Kobiet z ulicy Grodzkiej" poświęcony jest Matyldzie, córce Wiktorii Bernat i jej przyszywanego taty, Antoniego Boruckiego. Młoda kobieta zrywa z rodzinną aptekarską tradycją i postanawia zostać aktorką. W dniu, w którym dostaje i gra swoją pierwszą większą rolę, Wiktoria ulega tragicznemu wypadkowi. Antoni, wiedziony, instynktem lub intuicją, wyjawia Matyldzie skrywaną przed nią tajemnicę związaną z jej biologicznym ojcem. Mati nie ma jednak zbyt wiele czasu ani okazji, by przeżywać dotychczasowe zatajenie tej informacji. Wypadki dzieją się w szybkim tempie i jej życie ulega dużej zmianie. Po kolei odchodzą jej bliscy. Z czasem pojawiają się nowe w jej życiu postaci. Poznaje Filipa, który odegrał niebagatelną rolę w życiu jej matki oraz swego kuzyna Jasiulka. W trudnych chwilach ma wsparcie babci Helenki, cioci Ivonne, wuja Stefanka i przyszywanego brata Julka. A ten niesie ze sobą nieocenioną pomoc...
Zakończenie książki jak zwykle daje nam domniemywać, że będzie ciąg dalszy. Powieść - jak w poprzednich tomach - kończy się w bardzo nieoczekiwanym momencie. Już czuję niedosyt i tęsknotę za dalszymi losami Matyldy. Tym razem moja ciekawość musi poczekać o wiele dłużej na zaspokojenie :( Ciekawa jestem też, czy autorka już pisze kolejną część.
globtroter |
X, XI, XII |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Chętnie poznam Twoje zdanie na temat tego wpisu lub przepisu. Zostawisz kilka słów w komentarzu?
Dziękuję, również za lajki na fb oraz serduszka na Instagramie :-)
Komentarze z lokowaniem produktów nie będą publikowane.