Na początku roku wypiekałam chleb z burakiem. Wtedy buraka tarłam przed dodaniem do ciasta, co dało marmurkowy efekt po upieczeniu. Postanowiłam zobaczyć, jaki będzie chleb upieczony na soku buraczanym. Wygląd niewiele się różni od chleba z mąk pełnoziarnistych, ale ten smak i zapach!
Składniki (na keksówkę o wymiarach (26 x 8 x 7) cm):
220 g aktywnego zakwasu (kliknij tutaj, jeśli chcesz wykonać pierwszy zakwas)
250 g razowej mąki orkiszowej
200 g mąki pszennej
łyżeczka (8 g) soli
200 ml soku z buraka (użyłam kupnego)
ok. 100 ml wody
2 łyżki nasion słonecznika
Przygotowując ten chleb należy pamiętać o wcześniejszym uaktywnieniu zakwasu i odłożeniu części na następny wypiek. Do chleba buraczanego wziąć tylko część (ok. 220 g).
- W dużej misce wymieszać mąki, sól i zakwas.
- Dolać sok z buraka. Wymieszać drewnianą łyżką.
- Buteleczkę po soku przepłukać wodą i dolewać ją stopniowo co wyrabianego łyżką ciasta - składniki powinny się ze sobą wymieszać, a masa powinna mieć gęstą konsystencję, ale na tyle rzadką, by dawała się wyrabiać łyżką.
- Przykryć ciasto wilgotną gęstą ściereczką i odstawić do wyrośnięcia na kilka godzin (najlepiej na noc).
- Rano ciasto będzie wyraźnie wyrośnięte i na wierzchu zbrunatnieje (straci swój żywy różowy kolor, ale tylko na wierzchu).
- Przełożyć ciasto do keksówki wyłożonej papierem do pieczenia.
- Wierzch posypać słonecznikiem.
- Odstawić ciasto do ponownego wyrośnięcia na ok. dwie godziny. Wierzch ciasta można posypać mąką bezglutenową i przykryć wilgotną ściereczką lub ciasto w keksówce włożyć do plastikowej torby i szczelnie zawinąć.
- Formę z wyrośniętym ciastem wstawić do piekarnika. Ustawić termostat na 180 stopni i piec (program góra-dół) 1,5 godziny.
- Wyjąć chleb z formy, usunąć papier do pieczenia i odstawić do ostygnięcia. Po upieczeniu chleb powinien oddawać głuchy dźwięk, gdy postuka się go od spodu.
-----
Podobne:
Chleb z burakiem na zakwasie |
Buraki z papryką na zimę |
Chleb marchwiowy na zakwasie |
Okładka "Drogi do domu" Gabrieli Gargaś od dawna mnie kusiła :) I choć książka jest pełna smutku, to odnaleźć w niej można również optymizm, radość i słońce, które tryskają z okładki.
W czasie lektury poznajemy kilka kobiet mieszkającej w małej miejscowości o nazwie Rodzinna.
Antonina (Tosia) ma ponad 70 lat. Jest wdową i wychowuje 20-letnią wnuczkę Maję, której rodzice kilka lat temu wyjechali Wielkiej Brytanii i od tego czasu ani razu nie przyjechali do Polski. Co jakiś czas wysyłali tylko pieniądze, które Tosia z Mają odkładały na czarną godzinę.
35-letnia Ala od kilku lat jest wdową. Jej mąż zmarł w trakcie operacji w czasie, gdy Ala była w ciąży z Krzysiem, ich synem. Co jakiś czas Ala spotyka w bloku swoją przyjaciółkę z młodości, Matyldę, która kilka lat temu wróciła do Rodzinne i zamieszkała u ciotki. Sprowadziła się sama, choć Alicja wiedziała, że Matylda wyszła za mąż.
W wieczór wigilijny Ewa postanowiła odejść od Pawła, gdy ten spóźniał się na kolację. Miała dość tego, że mijali się w mieszkaniu i nie mieli już wspólnych zajęć, bo Paweł (lekarz) miał ciągle dyżury w pracy lub wracał zmęczony i musiał odreagować, zajmując się grami.
Pewną rolę w książce odegra też brat Ewy, Michał.
O ile historie Tosi, Mai, Ali i Ewy poznajemy na początku książki, to przeszłość Matyldy otwierana jest przed nami sukcesywnie.
Losy tych kobiet przeplatają się ze sobą pewnej wiosny i namawiając jedna drugą, postanawiają kupić bus i wyruszyć przed siebie w kierunku morza. Każda z nich i Krzyś czegoś szuka i za czymś tęskni, więc wyrwanie się z Rodzinnej i oderwanie od szarej, burej i ponurej rzeczywistości okazuje się pewnym wybawieniem, ale i czasem na rozprawienie się ze sobą i przeszłością. Każda chce być szczęśliwa i choć co jakiś czas słyszą, że żeby być szczęśliwą, muszą najpierw znaleźć szczęście w sobie, to i tak ruszają w nieznane.
Początkowo nie mogłam się połapać, która kobieta jest którą. Myliły mi się strasznie i potrzebowałam trochę czasu na skojarzenie każdej z osobna.
Autorka sprytnie przeplata smutek z żartem, głównie językowym (w wydaniu Majki) i dziecięcym (w wykonaniu Krzysia). To atut tej książki, która byłaby dość przygnębiająca bez energii Mai i dziecinnej szczerości Krzysia, który w czasie wycieczki na koniec świata chce spotkać tatę-anioła.
Polecam!
Kolor niebieski |
Zabierz na wakacje... ejotka |
Przepiękny chlebek.
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się dodatek buraczka...
:)
Miło, że jesteś w akcji 'Dla dzieci' na Mikserze.
Kasia
www.lejdi-of-the-house.bloog.pl
dziękuję :)
UsuńTrudno mi sobie wyobrazić, że tak różne kobiety decydują się na wspólną podróż nad morze i to spontanicznie kupionym busem... ale nie czepiam się, bo to tylko szczegół, mający na celu zaciśnięcie więzi między kobietami (jak sądzę).
OdpowiedzUsuńW końcu liczą się ich przeżycia, sposoby radzenia sobie z trudnościami i droga do... szczęścia, tak?
Otóż to :)
UsuńJa miałam podobne spostrzeżenie w przypadku jednej tylko bohaterki książki (Matyldy). Ale potem przypomniałam sobie, co sama zrobiłam wiele lat temu i już się jej nie dziwiłam ;)
Zastanawiał mnie tylko epizod kupna busa, ale uznałam, że w końcu to pomysł autorki i czepiać się nie będę, zwłaszcza że czerpałam przyjemność z tej lektury.