Uwielbiam jeść, gotować, pracować w ogrodzie i czytać. I o tym jest blog Weekendy w domu i ogrodzie prowadzony przez "Badylarkę", bo zdaniem niektórych wkładam do garów różne badyle, które uprawiam w ogródku lub znajduję na polach.
Drogi Gościu, opublikowałam tu sporo przepisów na domowe pieczywo (bo od lat wolę samodzielnie upiec chleb), przetwory, zupy, dania główne, sałatki, słodkości i przekąski. Mam nadzieję, że znajdziesz tu coś dla siebie i będziesz tu chętnie zaglądał :)
Dzisiejszy przepis powstał pod wpływem potrzeby chwili. A to za sprawą prozaicznego problemu, jakim okazał się brak jajek. Na szczęście o tej porze roku mam jeszcze dynie, a że z pieczenia jednej z nich trochę mi jej zostało, postanowiłam wykorzystać właśnie tę resztkę. Pączusie mają w związku z tym inny smak i teksturę od pączusiów, które piekłam w ubiegłym roku (przepis tutaj).
Powieści Katarzyny Zyskowskiej - Ignaciak poznałam, zanim powstał ten blog. "Upalne lato Marianny" otwiera trylogię "Upalne lato". Akcja pierwszego tomu ma miejsce w wakacje 1939 r. Mimo pogłosek o zbliżającej się wojnie, młodym ludziom zupełnie inne myśli chodzą po głowach...
Agnieszka Olejnik przyzwyczaiła mnie już, że po Jej książki można sięgać w ciemno, że dotyczą przeciętnych ludzi lub kłopotu, z jakim można się spotkać w normalnym życiu. Nie inaczej było w przypadku "Mów szeptem", książki, która w plebiscycie portalu LubimyCzytać.pl została uznana Książką Roku 2019.
"Aleja Siódmego Anioła" Renaty Kosin czekała na swoją kolej kilka lat. I tej zimy się doczekała. To moje trzecie spotkanie z autorką - po "Tajemnicach Luizy Bein" i "Kołysance dla Rosalie". I - okazuje się - że zupełnie inne od poprzednich.
Dziś pierwszy raz od dwóch tygodni poczułam smak i zapach kawy podczas śniadania, więc postanowiłam to uczcić i zrobić obiad bogaty w zapachy i smaki 😀😊😋 Od dawna miałam ochotę na pulpety w sosie, więc skorzystałam z tego, że miałam trochę białych warzyw z gotowania bulionu, a potem dogotowałam pomarańczową soczewicę. I to właśnie one stały się bazą tych wybornych w smaku kulek.
Do kopytek mam szczególny sentyment, bo po pierwsze było to moje pierwsze dorosłe danie, jakie zrobiłam, a po drugie - robiłam je wtedy niemal co tydzień w piątki po szkole. Wtedy bardzo nienawidziłam ich przygotowywania i zagniatanie ciasta było udręką, bo ile bym wtedy mąki nie sypała, to zawsze było za mało 😞😨. Teraz robię często. Być może dlatego, że poznałam świetny trik (proporcje), by się za dużo nie narobić i kopytka wychodziły znakomicie za każdym razem 😀😊😋
"Potem..."Guillaume'a Musso to moje drugie spotkanie z tym popularnym francuskim pisarzem (po "Apartamencie w Paryżu". Nie jest to książka łatwa, bo dotyczy śmierci. Dlatego czytałam ją dość długo, robiąc sobie częste przerwy.
Uświadomienie sobie, jak bardzo zaniedbałam się czytelniczo w ubiegłym roku, spowodowało, że bardzo cięgnie mnie do książek. Nie mam żadnych nowości w biblioteczce (po co kupować nowe książki, skoro nie przeczytało się starych?), więc nadrabiam zaległości powstałe latami. I tak bezsenne noce ubiegłego tygodnia spędzałam z pięcioma Nataliami, bohaterkami zabawnego kryminału Olgi Rudnickiej pt. "Natalii 5" z 2011 r. Przyznaję, że do lektury skusił mnie dziwny tytuł oraz przyjemne wspomnienia z lektury "Fartownego pecha" lub "Czy ten rudy kot to pies?".
Podobno recepturę na te bułki opracował profesor Raymond Calvel, światowej sławy ekspert w dziedzinie francuskiego pieczywa. Po wstępnej fermentacji ciasto nie jest formowane, dlatego przypomina ciasto na ciabatę.Sposób przygotowania ciasta powoduje, że bułki długo (kilka dni) zachowują świeżość. Każda z bułek ma inny kształt. Urok tych bułeczek tkwi w tym, że każda z nich ma inny kształt.
"Sześć córek" Małgorzaty Szyszko - Kondej to zderzenie polskiej rzeczywistości w PRL i czasach współczesnych oraz opis zmian społeczno-gospodarczych na przestrzeni kilkudziesięciu ostatnich lat. To też powieść o normalnym życiu, o wyborach, o sposobach wychowania dzieci oraz zmaganiu się z typowymi problemami codziennego życia ukazanych w portretach sześciu kobiet.
Smak i zapach nasion fenkułu kojarzy mi się z okresem Bożego Narodzenia. Chętnie wykorzystuję je do wypieku chleba w tym czasie. Do tej pory łączyłam je z suszoną żurawiną. W tym roku jednak przypadkowo zamiast żurawin dodałam rodzynki i okazało się, że smak jest jeszcze lepszy. Na tyle, że w mijającym okresie świątecznym chleb piekłam 4 razy z rzędu. Jest bardzo łatwy w wykonaniu. Piekłam go z myślą o osobach, które nie przepadają za twardym i spieczonym chlebem i nie muszą się martwić o zranienie podniebienia.
Na taki sposób przygotowania placków ziemniaczanych natknęłam się na jednej z grup kulinarnych na facobook.com. Zgadzam się z autorką tamtego wpisu, że usmażenie gofrów zamiast placków na patelni zwalnia nas z mycia zapryskanej tłuszczem kuchenki. Dodam jeszcze od siebie, że różne tekstylia w mieszkaniu w przypadku smażenia gofrów nie przechodzą tym charakterystycznym zapachem ze smażenia placków. Jest jednak coś za coś - gofry są bardziej suche od klasycznych placków ziemniaczanych i trzeba za każdym razem smarować olejem gofrownicę, by miały lepszy smak.
W czerwcu 2017 r. krótko podzieliłam się wrażeniami z lektury "Mów do mnie" Lisy Scottoline. Tamta książka nie przypadła mi do gustu 😞 Zbiegiem okoliczności wpadła mi w ręce kolejna pozycja tej pisarki poczytnych kryminałów pt. "Cicho sza". Ależ emocje! 😃
"Zapach gorzkich pomarańczy" Kate Lord Brown mam w swojej biblioteczce od bardzo dawna. Dopiero teraz przyszła mi ochota na tę książkę i muszę przyznać, że był to świetny wybór na początek roku 😊 zwłaszcza że dzięki niej mogłam na pewien czas przenieść do słonecznej Hiszpanii. Pamiętać jednak należy, że akcja osadzona jest w Hiszpanii opanowanej przez wojnę domową dość sugestywnie opisaną przez autorkę. A to za sprawą opierania się na prawdziwych wspomnieniach ludzi, którzy postanowili przerwać ogólne milczenie na temat czasów dyktatury generała Franco.
Za podsumowaniami nie przepadam, ale w tej wyjątkowej sytuacji epidemicznej nie da się ich uniknąć... Rok 2020 po raz kolejny uświadomił mi, że zawód, który wybrałam kilkadziesiąt lat temu daje pracę, niezależnie od sytuacji. Siedzę w nim od 25 lat 😀😀😀 i choć rząd oraz media kreują go na nic w Polsce niewart i choć są dni, kiedy mówię sobie, że czas się przebranżowić, to są też takie sytuacje, które dają niezwykłą satysfakcję i sporego kopa, by ciągle się rozwijać i udoskonalać to, co robię. Dzięki temu nie udało mi się jeszcze wpaść w rutynę. Rok 2020 to dla mnie przede wszystkim rok zmiany miejsca pracy i Rok Fizyki. Zostałam zaproszona do przygotowania części Nadzwyczajnego Zjazdu Fizyków Polskich z okazji 100-lecia Polskiego Towarzystwa Fizycznego. Wiosną nie wyobrażałam sobie, że może się on odbyć w sposób zdalny i swoją część w ten sposób poprowadzę. Życie zweryfikowało te wyobrażenia. Rok 2020 pod względem zawodowym był niezwykle energetyczny i intensywny. Zdobyłam tytuł finalisty w kolejnej edycji konkursu Nauka dla Ciebie. Zostałam też wyróżniona na Zjeździe Przyrodników w Krakowie za festiwale naukowe, które do tej pory organizowałam lub współorganizowałam. Potem przyszedł czas pandemii, który spowodował, że to, co sobie zaplanowałam na rok 2019/2020, osiągnęłam w jeden weekend 13 i 14 marca. Po raz kolejny bardzo dziękuję grupie nauczycieli z Wejherowa za genialny maraton z narzędziami TIK oraz p. Bartkowi Chysiowi za świetnie przygotowane wakacyjne webinary 😊😊😊. Te spotkania spowodowały, że praca zdalna nie była mi straszna i byłam w niej pionierką w obu moich firmach. A teraz doszkalam się już na własną rękę i tworzę projekty, które dają frajdę mnie i ludziom, których one dotyczą.