Strony

niedziela, 28 lutego 2016

Spaghetti puttanesca i "Głodna kotka"

To jedno z najszybszych do przyrządzenia dań. Nic dziwnego - ponoć jego nazwa wywodzi się od pań lekkich obyczajów, które ze względu na wykonywaną pracę musiały przygotowywać szybkie posiłki. W oryginalnym przepisie powinny znaleźć się filety anchois. Ja ich nie znoszę, więc mam danie wybrakowane 😉




Składniki:

sobota, 27 lutego 2016

Śledź z jabłkiem i śmietaną oraz "Garść pierników, szczypta miłości"

Czasem przychodzą takie dni, gdy człowiekowi niewiele się chce. A jednak jeść musi, nawet jeśli nie ma na jedzenie ochoty. Rozsądek jednak podpowiada, że trzeba, bo siły opadną. A do poruszania się o kulach sił potrzeba więcej niż troszeczkę ;) Właśnie taka apatia dopadła mnie wczoraj wieczorem. Śmietana sama się wzięła, gdy sięgałam w głąb po śledzie, które lubię. A potem w zasięgu ręki znalazło się jabłko. Wyszło szybko i smakowicie. Bez żadnych zbędnych dodatków.




czwartek, 25 lutego 2016

Krupnik z pęczakiem oraz "Śnieg przykryje śnieg"

Stali czytelnicy tego bloga wiedzą, że nie przepadam za zupami. Ale lubię pęczak :) A bywają takie sytuacje, w których zupy są doskonałym rozwiązaniem. W ten sposób można też spożytkować resztki różnych warzyw.




Składniki:

środa, 24 lutego 2016

Naleśniki z jarmużem i suszonymi jabłkami oraz "W cieniu Pałacu Zimowego"

Zapowiadałam wczoraj, że będę Was raczyć w najbliższym czasie przepisami z naleśnikami w roli głównej. I proszę - słowa dotrzymuję ;) Na dzisiejsze nadzienie pomysł miałam od czasu zapowiedzi akcji z jabłkami "w każdej postaci". Przypomniał mi się wówczas słój z suszonymi latem jabłkami. Postanowiłam je nareszcie wykorzystać :)




Składniki (ilość składników zależy od upodobań i wielkości placków naleśnikowych:

wtorek, 23 lutego 2016

Wytrawne wegetariańskie naleśniki i "Szkoła żon"

Niedawno miałam fazę na makaron, a teraz szaleję z naleśnikami, na które od dawna miałam ochotę. Gdy zatem do maleńkiej kuchni udało się zakupić taborecik, który pozwala na odpoczynek dla biodra i sprawnej nogi, usmażyłam ich spory zapasik i pewnie będę Was zamęczać nimi przez pewien czas ;) Dziś podaję Wam wczorajszy sposób, który po powrocie z rehabilitacji postawił mnie na nogi ;)




Składniki (ilość zależy od indywidualnych zapotrzebowań):

sobota, 20 lutego 2016

Pyzy ziemniaczane (bez glutenu) i "Trzydziesta pierwsza"

Od kiedy mamy różne kuchenne wspomagacze, praca przy pyzach zajmuje mniej czasu niż dawniej, kiedy poświęcałyśmy z Mamą prawie cały dzień, by zrobić ich wystarczająco dużo dla wielkiej rodziny i by jeszcze ciut zostało na następny dzień. Posiadanie sokowirówki sprawia, że możemy sobie pozwolić na pyzy kilka razy w roku. W dwie osoby idzie łatwiej i szybciej :) Poniżej podaję proporcje (choć trudno to nazwać proporcjami - ciasto na pyzy zazwyczaj jest robieniem "na oko") dla wykarmienia typowej rodziny, bo u nas ciasta robi się tyle, ile zajmuje dawna metalowa miednica. Może niektórzy z Was kojarzą... Zdjęcia przedstawiają pyzy robione przez Mamę i Siostrę, a mi dowiezione dzień po ugotowaniu :)




Składniki:

piątek, 19 lutego 2016

Marmurkowy chleb z burakiem i "Łatwopalni"

Pomysł na ten chleb pochodzi ze styczniowej piekarni Amber. W weekend wypieku byłam świeżo po wypadku, więc nie mogłam się przyłączyć. Jednak wybór Amber był na tyle intrygujący, że czekałam z wypiekiem do momentu lepszej sprawności. Sposób wykonania mocno zmieniłam i dostosowałam do swoich warunków. Oryginalny przepis znajdziecie w książce Emmanuela Hadjiandreou "How to Make Bread". A tutaj możecie zobaczyć jego sposób zagniatania ciasta chlebowego.




czwartek, 18 lutego 2016

"W krainie miodem płynącej..." - podsumowanie akcji


7 lutego zakończyła się druga edycja zorganizowanej przeze mnie akcji z miodem naturalnym w roli głównej "W krainie miodem płynącej...". Czekałam do tej pory z podsumowaniem, by zapominalscy mogli uzupełnić banerki na swoich stronach.

W Mikserze Kulinarnym, do którego akcja zawitała po raz drugi zgłosiliście 28 przepisów, z czego zaakceptowałam 27 (u jednego z blogerów zabrakło banerka i mimo pisania prywatnej wiadomości, nie doczekałam się do tej pory odpowiedzi), a na Durszlaku, na którym akcja pojawiła się po raz pierwszy, zgłosiliście 46 przepisów (wszystkie zaakceptowane).

Zaproponowane przez Was dania były bardzo różnorodne - wytrawne i deserowe, dania główne, śniadaniowe, pieczywo, ciasta czy napoje. Były takie, w których miód odgrywał znaczącą rolę, jak i takie, w których był słodziwem do wyboru. Wszystkie znajdziecie niżej.

Niezależnie od tego, jakie przepisy przesłaliście, bardzo Wam dziękuję za udział w akcji! :)

I pamiętajcie:
- jeśli chcecie zachować wszystkie cenne składniki odżywcze miodu, nie możecie go przegrzać do temperatury wyższej niż 40 stopni;
- miód wielokwiatowy z określonego terenu zjadany systematycznie może wpłynąć na zmniejszenie objawów alergii na pyłki w tym rejonie (sprawdziłam na sobie - działa!!!);
- najnowsze badania wskazują na to, że napoje na bazie miodu należy wypijać zaraz po ich przygotowaniu; nastawianie wody z miodem na noc odchodzi do lamusa.

O właściwościach poszczególnych odmian miodów znajdziecie w sieci wiele informacji. Zwracajcie jednak uwagę na to, przez kogo są pisane, szczególnie ci w Was, którzy mają problemy z górnymi drogami oddechowymi i cukrzycą.


Sałatka superfood z indykiem i "Noce w Rodanthe"

Pracuję aktualnie nad odzyskaniem sprawności, ucząc się na nowo chodzić, więc postanowiłam zacząć przygotowywać posiłki w swoim stylu sprzed prawie 6 tygodni. Przy okazji zrobiłam przegląd lodówki i szafek w spiżarce. Nie ma narzekania, że trudno coś się przenosi z pomieszczenia do pomieszczenia. Trzeba ćwiczyć! I dopóki nie boli, moja noga dostaje porządny wycisk, żeby odzyskać utracone mięśnie ;) Wkrótce rozpoczynam rehabilitację w przychodni, a do niej trzeba jakoś dotrzeć, wcześniej pokonując 65 schodów. Dziś zatem sałatka idealna dla moich zwiotczałych ostatnio mięśni i poprawę krwi, której skład pewnie się zmienił pod wpływem leków i codziennych zastrzyków.







poniedziałek, 15 lutego 2016

Okiełznać kaszankę i "Więcej czerwieni"

Lubicie kaszankę? Ja miewam okresy, kiedy jadam ją często, potem robię długie przerwy, by wrócić do jej smaku. Wiem, jak się ją robi i co w sobie zawiera - nie przeszkadza mi to. W dzieciństwie napatrzyłam się na produkcję różnych bieda-potraw, bo życie do tego zmuszało. Wtedy kaszankę rodzice robili własnoręcznie, a my czekaliśmy na pierwsze uparzone pętka, by spróbować świeżutkiej i cieplutkiej. W czasach liceum jej nienawidziłam, może za sprawą nazwy, pod którą funkcjonowała w języku młodzieży "żużel". W dorosłym jednak życiu znów ją polubiłam, ale teraz mam dostęp tylko do kupnej. W moich rodzinnych stronach znaleźliśmy firmę, która wytwarza fantastyczną kaszankę z dodatkiem wątróbki. Pętko można podgrzać we wrzątku, zrobić na grillu albo na patelni...




piątek, 12 lutego 2016

Spaghetti z pieczarkami i suszonymi pomidorami oraz "Motylek"

Trzymam się konwencji makaronowej, bo mogę przygotować danie na siedząco. Do tego niewiele składników sprzyja nieprzemieszczaniu się po wiele razy. Normalnie pewnie uznałabym danie za nudne, ale w obecnej sytuacji nie marudzę. Poza tym resztę czasu w ciągu dnia mogę poświęcić ćwiczeniom nogi i lekturze.





Składniki (na 2 porcje):

poniedziałek, 8 lutego 2016

"Ucieczka z Sobiboru" - recenzja

Dziś bez przepisu, bo nic nowego nie udało mi się zrobić. W weekend obsługiwała mnie Rodzinka, a ja oddałam się grze w Scrabble z chłopakami. Poza tym towarzystwo przepisu kulinarnego byłoby nie na miejscu w połączeniu z recenzją takiej książki. Dodam jedynie, że miałam ją na półce od jakiegoś czasu i nawet zaczęłam czytać w ubiegłym roku, ale zaraz potem miałam tak przerażający sen, że zarzuciłam lekturę. Po wsadzeniu mojej nogi w gips uznałam, że przed użalaniem się nad sobą ustrzeże mnie mocna lektura. I tak się stało.


"Ucieczka z Sobiboru" Tomasza Toiviego Blatta, polskiego Żyda urodzonego w Izbicy (woj. lubelskie, powiat krasnostawski), to wstrząsająca lektura nie dla każdego, choć każdy powinien mieć świadomość tego, co hitlerowcy wyczyniali na terenie Polski w czasie II wojny światowej.
Przyznaję, że o obozie zagłady w Sobiborze dowiedziałam się dopiero wówczas, gdy w Polsce wydano tę książkę. Wcześniej wiedziałam o Majdanku, Auschwitz-Birkenau, Treblince i Płaszowie.
Książka jest rodzajem autobiografii. Poznajemy w niej kilkunastoletniego Toiviego Blatta mieszkającego z rodzicami w małej polskiej osadzie i mającego przyjaciół i znajomych wśród tamtejszych Polaków i Żydów. W wielu sytuacjach wykorzystał swoją niejednoznaczną urodę, która ratowała mu życie. Ale poza tym dopisywało mu szczęście. Ojciec powiedział mu nawet, że będzie długo żył, gdyż za życia został uznany za zmarłego (rodzina taką urzędową informację otrzymała, gdy Toivi próbował się ratować ucieczką z getta na Węgry i zostało mu to udaremnione pod Lwowem) i zdarzały się chwile, gdy to zdanie dawało mu nadzieję.
W 1943 r. cała rodzina Blattów została załadowana do wagonu i wywieziona do obozu zagłady Żydów w Sobiborze. Autor przeżył obóz dzięki gotowości do pracy na terenie obozu. Tego szczęścia nie miała jego rodzina, która zginęła w komorze gazowej.
Autor opisuje układ obozu, role poszczególnych jego części i życie tych, którzy nie zginęli w komorach gazowych zaraz po przywiezieniu. Można dowiedzieć się, jaką dezinformację stosowali niemieccy naziści w Holandii, skąd przybywało wiele tys. Żydów.
Tomaszowi Blattowi udało się uciec z Sobiboru w czasie powstania, które miało miejsce na terenie obozu 14 października 1943 r. Myliłby się jednak ktoś, kto uważałby, że to koniec jego koszmaru. Ale tej części książki opisywać nie będę, żeby dać Wam możliwość przekonania się, co było dalej. Dodam tylko, że nie każdy okazuje się współczującym człowiekiem, chętnie niosącym pomoc obcym ludziom. Z mocy pieniądza zdajemy sobie sprawę w polskiej rzeczywistości i smutno, że to się nie zmienia od czasu wojny. Nie nam oceniać - nie wiadomo, jak zachowalibyśmy się w tamtej sytuacji, gdy jakikolwiek rodzaj pomocy grozi śmiercią nas i naszych rodzin i gdy nie wiadomo, komu można ufać.
Książka jest opisem tamtych wydarzeń i emocji, które towarzyszyły wtedy Autorowi. Ja jednak nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że Autorowi łatwo oceniać innych, szczególnie Polaków, a samemu nie zwracać uwagi na swój brak empatii i wybielanie się w - dla mnie - niejednoznacznych sytuacjach. Nie doczytałam nic, co wskazywałoby na jakieś wewnętrzne rozterki, to było stwierdzanie faktu - dobrze zrobiłem.
Poza samą "Ucieczką z Sobiboru" w książce można przeczytać wywiad Autora z jednym z oprawców po kilkudziesięciu latach od tamtych wydarzeń. Poza tym Tomasz Blatt dołączył informację, jak wymiar sprawiedliwości rozliczył nazistów z tamtych tragedii i zabójstwa setek tysięcy ludzi. Dla mnie to nieprawdopodobne i smutne, że prawdziwe. Czy wypełnianie rozkazów jest wystarczającym usprawiedliwieniem?


Książka nie ma nic wspólnego (no może poza samą ucieczką) z filmem o tym samym tytule nakręconym przez Brytyjczyków i Jugosłowian w 1987 r.


PS
Od dziś nie mam gipsu :):):):) Ale czytanie kontynuuję :)

Gra w kolory

http://www.dzosefinn.blogspot.com/2015/12/01-z-poki-wyzwanie-czytelniczne-na-2016.html


sobota, 6 lutego 2016

Ciasto brązowa wiewiórka i "Bóg, kasa i rock'n'roll"

Przepis na jedną "wiewiórkę" pojawił się na blogu przy okazji świąt Bożego Narodzenia. W mojej rodzinie to jedno z najszybciej zjadanych ciast. Ma wilgotną konsystencję dzięki jabłkom. Jednocześnie jest chwilami chrupkie dzięki orzechom, których nie należy skąpić w tym cieście. W końcu to ciasto wiewiórka, więc trzeba ich trochę zgromadzić ;) Jest bardzo łatwe i szybkie w wykonaniu. Tego roku to moje ostatkowe ciasto. Następne po Wielkim Poście.





Składniki (na formę (27 x 18 x 3) cm ):

czwartek, 4 lutego 2016

Spaghetti z pieczarkami i jarmużem i "Ugotowany"

Na makaron miałam ochotę od kilku tygodni. Od kilku dni natomiast tęskniłam za smakiem pieczarek z serem pleśniowym. W lodówce znalazły się liście jarmużu. I tak powstało danie, którym się wczoraj opychałam ;)




Składniki (na 3 porcje):

środa, 3 lutego 2016

Chleb dyniowy na miodzie i zakwasie i "Zostań, jeśli kochasz"

Od dawna nie zamieszczałam na blogu przepisów na chleb. Swojego nie byłam w stanie zagnieść w ciągu ostatnich trzech tygodni :( Musiałam też złamać swoją zasadę i jadłam chleb kupny. Bliscy starali się jak mogli, kupić mi smaczne pieczywo. Jednak, gdy ktoś piecze od wielu lat i przyzwyczai się do tego smaku i zapachu, to trudno mu dogodzić chlebem z przemysłowego wypieku. Zmobilizował mnie jednak fakt, że mój wieloletni zakwas mógłby się zmarnować, a tego bym sobie nie darowała. Chleb jest niezwykle łatwy w wykonaniu.





Składniki (na keksówkę o wymiarach (26 x 8 x 7) cm):

wtorek, 2 lutego 2016

Piernikowo-serowy torcik bez pieczenia i "Mój Egipt"

Wczoraj blog "Weekendy w domu i ogrodzie" obchodził swoje pierwsze urodziny. Planowałam zamieścić tu odpowiedni wpis z przepisem na jakiś tort, ale rzeczywistość ma gdzieś moje plany ostatnio :( To tak jak z powiedzeniem "Chcesz rozśmieszyć Pana Boga, powiedz Mu o swoich planach". Udało mi się jednak przyrządzić okolicznościowe ciacho. Może niezbyt ono okazałe, ale dla mnie w obecnej sytuacji to i tak sukces :) Tak jak sukcesem jest ponad 132 tys. odwiedzin mojego bloga :) 

Wszystkim gościom bardzo dziękuję za wizytę, serdecznie Was pozdrawiam i zapraszam do kontynuowania odwiedzin :) 


Składniki (na 4 porcje):