Pod koniec sierpnia zdarzył się taki tydzień, w którym jadłam pierogi ruskie niemal codziennie. Najpierw jadłam je w Licheniu. Tak nam zasmakowały, że po powrocie postanowiłyśmy zrobić je w domu, choć nie pamiętam, by kiedykolwiek wcześniej pojawiły się na stole u mojej mamy. Rodzice wolą pierogi z mięsem, więc ruskie dostałam do zjedzenia u siebie. Pod koniec tygodnia w Warszawie wzięłam udział w ogólnopolskiej konferencji, podczas której były jedynym wegetariańskim daniem, więc zjadłam je ponownie 😊 Śmiało mogę przyznać, że bardzo lubię ruskie pierogi, ale nie znoszę ich lepić. I tu pojawia się wyjaśnienie tytułu postu - ciasto zagniótł robot, rozwałkowała je B., mama obrała ziemniaki i sklejała pierogi, ja przygotowałam farsz. Wzorcowa praca w komunie 😉 W naszym wydaniu pierogi są większe niż te, które można kupić w sklepach. Robiłyśmy je na sposób typowy we wschodniej Polsce, czyli wałkowane były kulki ciasta na spore krążki, w które mieści się czubata łyżka farszu.
Składniki (na 50 sporych pierogów):