W wyborach lektur na rok kieruję się długością "leżakowania" książki w biblioteczce. Stąd wybór książki Anny Strzelec, spod pióra której czytałam wcześniej "Okno z widokiem na Prowansję".
Rok 1988. Anna z mężem decydują się na ucieczkę z Polski na Zachód. W ostatniej chwili okazuje się, że kobieta wyjeżdża na zagraniczną wycieczkę bez powrotu tylko z najmłodszą córką.
Uzyskanie azylu i pozwolenie na pracę w Niemczech nie jest tak łatwe jak wydawało się w kraju, zwłaszcza w przypadku braku znajomości języka. Czasem pomogą krajanie będący w podobnej sytuacji, a czasem dobre serce Niemca.
Z czasem do Anny przyjeżdża dwójka starszych dzieci. A potem przychodzi wiadomość, która zwala kobietę z nóg - mąż ją zdradza z młodszą kobietą i zamierza z nią zamieszkać.
Książka zaczyna się dość szaro i ponuro, jak ówczesne czasy. Staje się nieco jaśniejsza i kolorowa, gdy Anna wychodzi powtórnie za mąż. Życie z cudzoziemcem wiąże się z akceptacją nieco innej kultury i zwyczajów. Ale lepsze to niż rozpamiętywanie chwil szczęścia z pierwszym mężem i rozmyślanie o jego zdradzie. Poza tym trzeba myśleć o zabezpieczeniu dla dziecka i siebie samej w obcym kraju.
Książka Anny Strzelec poddaje w wątpliwość zdanie Polaków z końca PRL o NRD i RFN jako o krajach miodem i mlekiem płynących, gdzie żyje się lepiej i gdzie zarabia się duże pieniądze. Zmierzenie się z walką o azyl, by mieszkanie w obcym kraju zalegalizować i ze świadomością, że powrót do kraju po ucieczce z niego wiąże się z prawną odpowiedzialnością, dla kobiety samotnie wychowującej dziecko do łatwych nie należy.
Czy warto przeczytać tę książkę? Tak, choćby po to, by poznać lub przypomnieć sobie szarość lat 80-tych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Chętnie poznam Twoje zdanie na temat tego wpisu lub przepisu. Zostawisz kilka słów w komentarzu?
Dziękuję, również za lajki na fb oraz serduszka na Instagramie :-)
Komentarze z lokowaniem produktów nie będą publikowane.