Alarmy związane ze smogiem odstraszają od spacerów i cieszenia się słoneczną pogodą. Postanowiłam zatem przygotować kolorową zupę kojarzącą się ze słońcem. W wielu sklepach mijający tydzień upływał pod znakiem kuchni azjatyckiej. A mnie natchnęło na wykorzystanie tych smaków u siebie.
Składniki (na 4 porcje):
garść grzybów mun
cebula
pół czerwonej papryki
3 cm świeżego imbiru
4 liście kaffiru (limonki)
200 ml mleka kokosowego
pół szklanki ryżu
suszona papryczka chili lub świeża, jeśli macie o tej porze roku
kolendra w nasionach
2 łyżki sosu ostrygowego (ewentualnie)
sól
olej do smażenia
- Grzyby zalać wrzątkiem i odstawić na kwadrans.
- Cebulę i paprykę pokroić w małą kostkę, imbir - w słupki.
- W garnku rozgrzać olej. Poddusić na nim cebulę, paprykę i imbir.
- Grzyby odcedzić, oczyścić i pokroić w paseczki.
- Do garnka wlać mleko kokosowe i wodę do objętości 1,5 litra.
- Ryż dobrze wypłukać i dodać do garnka.
- Do zupy dodać jeszcze liście kaffiru, suszone chili, ćwierć łyżeczki świeżo zmielonej kolendry i sos ostrygowy.
- Po zawrzeniu zupy, zmniejszyć moc palnika i gotować, aż ryż będzie miękki.
- Doprawić do smaku solą.
Po książkowym koszmarze, o którym pisałam wczoraj, dziś kolej na naprawdę dobrą pozycję - "Ulissesa z Bagdadu" Erica-Emmanuela Schmitta, niezwykle aktualną w ostatnich latach.
Głównym bohaterem książki jest Saad Saad (saad - oznacza nadzieję), który urodził się w Bagdadzie (Irak) w czasie dyktatury Saddama Husajna. Wychowywał się z dwiema siostrami w kochającej rodzinie. Jego ojciec dbał nie tylko o rozwój intelektualny, ale również o wyczucie sztuki i języka.
W czasie wojny w Iraku Saad utracił swoją pierwszą miłość, Leilę, a tuż po zakończeniu wojny - ojca i szwagrów. Koszmar dyktatury, a potem wojny zamienił się w koszmar biedy związanej z narzuceniem na Irak embargo, brakiem pieniędzy i pracy, ale też z brakiem dostępu do służby zdrowia. Saad zostaje jedynym mężczyzną w rodzinie, więc przerywa studia prawnicze, by znaleźć źródło utrzymania dla siebie, matki, sióstr i ich dzieci. Nie jest jednak łatwo. I wtedy matka namawia go na opuszczenie zajmowanego przez Amerykanów Iraku. Trafia do Kairu, gdzie stara się o status uchodźcy, a stamtąd przez inne kraje Afryki do Europy. W tułaczce towarzyszy mu duch ojca.
Mam jednak wrażenie, że Schmittowi nie o samą historię życia Saada chodzi. Autor porusza wrażliwość europejskiego czytelnika. Poznajemy nie tylko koszmar wojny i biedy, ale przede wszystkim samotnego, wyobcowanego człowieka, który z optymisty żyjącego wciąż nadzieją, staje się smutnym uciekinierem zmuszonym do ukrywania się przed urzędnikami. Mało tego - traci swoją tożsamość, język, tradycję, a nawet imię.
Bardzo poruszająca książka z nowym dla mnie obrazem wojny w Iraku, sprawy uchodźców, których życie zmusza do tułaczki za chlebem.
zamknięcie |
Miejsce |
biały |
Autor ze znakiem |
Tę książkę chciałabym przeczytać. Widać, że wzbudziła w Tobie wiele emocji i refleksji.
OdpowiedzUsuńPrzeczytaj, bo uważam, że warto. Nie jest to tylko sprawozdanie z ucieczki, co można spotkać w książkach opartych na faktach. To naprawdę dobra psychologiczna pozycja, choć psychologia tu jest skrzętnie ukryta, jak to u Schmitta bywa.
Usuń