poniedziałek, 20 sierpnia 2018

Ocet z jabłkowych obierków i "Napisz do mnie"

W swojej kuchni używam dużo octu jabłkowego i często wybieram go zamiast soku cytryny. Do niedawna nie udawało mi się zrobić domowego octu, choć wszyscy zapewniali, że jest to banalnie łatwe i w zasadzie nic nie trzeba przy nim robić. Podchodziłam do niego wiele razy, ale za każdym razem, zanim doszło do fermentacji octowej, na wierzchu pojawiała się pleśń. Pogodziłam się z tym. A w ubiegłym roku dzięki Hajduczkowi (autorce bloga Hajduczek naturalnie dziękuję 😊) dowiedziałam się, na czym polegał problem. I mam! A dziś się nim chwalę 😉, bo obierków z jabłek ci u mnie dostatek w tym roku, kompostownik nie nadąża z ich przerabianiem, więc co mają się marnować 😉 Jabłka mam z własnego sadu, więc wiem, że nie ma w nich żadnej niepotrzebnej chemii. Nie musiałam więc ich myć i skorzystałam z naturalnych drożdży, które znajdują się na skórkach owoców.




Składniki:


obierki z niepłukanych jabłek (same skórki, bez ogonków i pozostałości po kwiatach)
przegotowana woda + cukier (w proporcji 4 łyżki cukru na 1 litr wody)


  1. Do dużego słoika (u mnie 3 l) wrzucić obierki do wysokości 3/4 słoika. Nie ubijać ich. Niech pomiędzy nimi znajdą się naturalne puste przestrzenie.
  2. Wodę zagotować (wzięłam 1,5 l), wsypać do niej cukier, wyłączyć palnik i mieszać wodę do rozpuszczenia cukru. Odstawić do ostudzenia. Nie trzeba nadmiernie przejmować się temperaturą, bo drożdże znakomicie rozwijają się w tzw. temperaturze pokojowej. To, co istotne, ostudzona woda nie może mieć mniej niż 20 stopni C. i więcej niż 30 stopni C.
  3. Obierki zalać wodą z cukrem. Powinna ona przykrywać obierki.
  4. Słoik przykryć podwójną warstwą ręcznika papierowego i zabezpieczyć gumką recepturką, by do środka nie dostały się muszki owocówki. Nie można zakręcać słoika nakrętką.
  5. Słoik ustawić w zacienionym, ale łatwo dostępnym miejscu o temperaturze pokojowej.
  6. Codziennie mieszać zawartość łyżką rano i wieczorem. W przeciwnym wypadku na obierkach, które początkowo będą wypływać na powierzchnię, pojawi się pleśń.
  7. Już po kilku godzinach w słoiku pojawią się bąbelki świadczące o rozpoczęciu fermentacji alkoholowej. Następnego dnia na wierzchu pojawi się gruba warstwa piany, która z czasem się zmniejszy, bo drożdże wyczerpią pożywkę. Na dnie zaś zgromadzi się osad - to drożdże.
  8. Po 2-3 tygodniach obierki też zaczną opadać. Zapach z winnego zacznie zmieniać się na octowy.
  9. Po 3-4 tygodniach delikatnie zlać płyn znad obierek (można to zrobić za pomocą rurki) do przezroczystego naczynia. Zabezpieczyć wylot przed muszkami ręcznikiem papierowym i gumką recepturką. Odstawić na kilka dni, by jakieś zawieruszone drożdże opadły i płyn zaczął się klarować.
  10. Po kilku dniach ocet przelać do butelek.



Jeśli masz ciekawe przepisy na przetwory i chcesz się nimi podzielić, zapraszam do udziału w kolejnej edycji akcji kulinarnej "Róbmy przetwory!". Szczegóły po kliknięciu na baner niżej.


https://weekendywdomuiogrodzie.blogspot.com/2018/07/robmy-przetwory-5-zaproszenie-do-udziau.html
Zapraszam :)


Na okładce książki pt. "Napisz do mnie" Lidii Liszewskiej i Roberta Kornackiego widnieje krótka recenzja Janusza Leona Wiśniewskiego "Poruszająca, współczesna opowieść o poszukiwaniu prawdziwej miłości. I o tym, że nasze losy to często wynik przypadku. Znakomita lektura." Cóż, ja miałam z nią spory kłopot, by doczytać ją do końca, o czym niżej.

Ona, Matylda, matka i żona, właścicielka sklepu w centrum Warszawy, malarka. On, Kosma, ojciec i wielokrotnie zdradzający mąż, łódzki prezenter radiowy o głosie, którym może wiele zyskać i którym zniewala wiele kobiet. Ich losy splatają się za sprawą pewnego listu, który Matylda napisała w kawiarni i przez nieuwagę zostawiła. Jej styl i charakter pisma na tyle zaciekawił Kosmę, że za wszelką cenę postanowił poznać autorkę. Ponieważ ich styl pracy wiązał się z wyjazdami, wymienili między sobą wiele wiadomości.

Nie zgadzam się ze zdaniem J.L. Wiśniewskiego co do znakomitości lektury. Owszem, zaciekawił mnie pierwszy list Matyldy i pomyślałam, że historia może rozwinąć się w piękną przyjaźń. Z czasem listy stały się nudne, wulgarne, nijakie. Odkładałam tę książkę kilka razy, by w przerwach przeczytać 5 książek. Autorzy w ogóle mnie nie zaciekawili historią ani poziomem humoru, który w książce jest mocno naciągany i prostacki.
Zdumiewają mnie wysokie oceny tej książki, bo dla mnie jest kompletnie nieprzekonująca, nudna i słabo napisana. To kolejna pozycja z gatunku: młodzi, piękni i bogaci, którzy "zakochują się" w sobie. Nie pomny na swoje małżeństwa i dzieci. Oboje główni bohaterowie okazują są zakłamani i amoralni - robią awantury i urządzają sceny zazdrości swoim współmałżonkom, a sami zdradzają i uważają, że jest to w porządku, bo odbywa się to w imię wielkiej "miłości".
Z kart książki w ogóle nie odebrałam wielkiego uczucia, a tym bardziej miłości. Miałam natomiast wrażenie, że oboje kierują się jakąś chorą ciekawością.
Bardzo słaba i niskich lotów książka, z kiepskim zakończeniem, opiewająca brak moralności i dążenie po trupach do celu. Nie polecam!

67/2018 (544 str.)




u Darii
lato/niebieski
jak się kończy



2 komentarze:

  1. Przyznam, że z wielkim zaciekawieniem przeczytałam Twoją recenzję. Miałam w planach tę książkę, a teraz mam mieszane uczucia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lenko, na LC książka jest oceniana albo na 2-3 albo na 7-8. Są zatem czytelnicy, którym się podoba. Mnie strasznie wynudziła (fakt, ile w tym czasie przeczytała, innych książek, o czymś świadczy) i czytałam tylko z powodu własnego uporu. Ma sporo stron, więc może jednak warto wybrać inną lekturę. Według mnie czytając "Napisz do mnie" nic nie zyskasz, a możesz stracić sporo cennego czasu.

      Usuń

Chętnie poznam Twoje zdanie na temat tego wpisu lub przepisu. Zostawisz kilka słów w komentarzu?
Dziękuję, również za lajki na fb oraz serduszka na Instagramie :-)
Komentarze z lokowaniem produktów nie będą publikowane.