sobota, 3 czerwca 2023

"Stefan Czarniecki t. 1" Michała Czajkowskiego

Kiedyś usłyszałam, że Sienkiewicz, pisząc swoją Trylogię, popełnił plagiat, ściągając pomysły Michała Czarnieckiego z jego powieści pt. "Stefan Czarniecki" wydanej w 1840 r. Ta informacja tak mnie zaintrygowała, że postanowiłam odnaleźć rzeczoną powieść. Okazało się, że w rodzinnej biblioteczce znalazło się dwutomowe wydanie tej powieści z cyklu "Wielka Bibljoteka. Arcydzieła literatury polskiej i obcej" wydawanego w międzywojniu 😊




W 1655 r. z powodu zdrady Hieronima Radziejowskiego wojska szwedzkie na czele ze szwedzkim królem Karolem Gustawem zaatakowały Rzeczpospolitą Polską. Panowie polscy (wielkopolscy, Radziwiłłowie, Samuel  wielkopolscy porzucają lojalność wobec króla Jana Kazimierza i przechodzą na stronę szwedzką, powoli oddając kolejne ziemie szwedzkiemu panowaniu.
W obronie króla i Rzeczpospolitej pozostaje pomniejsza szlachta oraz wierny kasztelan kijowski, odważny żołnierz, pomysłowy strateg i doświadczony dowódca Stefan Czarniecki mający po swojej stronie wojska kozackie na czele których stoi Semen Tetera.
Polskiemu królowi oddany jest też wiekowy hetman Lanckoroński, z którego córką, panną Joanną, wychowywał się Tetera. Kozak uświadamia sobie, że jego relacja z Joasią zamienia się w dojrzałą miłość dwojga dorosłych ludzi.

W książce pojawia się wiele charakterystycznych postaci, do których należy Samuel Gnoiński, politycznie zdrajca Polski, a prywatnie intrygant i mężczyzna, który łamie kobiece serca.
Niemałą rolę w powieści odgrywa bogata i piękna Elżbieta, była żona Hieronima Radziejowskiego.
Nie można tu pominąć Juljana Żytkiewicza, kulejącego hulaki, który "tańczy, jak mu zagrają" i potrafi wkupić się w łaski ludzi z różnych obozów politycznych. Jest jednak tak głupi, że zwieźć go potrafi zwykła pokojowa. Postać Żytkiewicza prawdopodobnie miała służyć autorowi za żartownisia, którego zadaniem było złagodzenie poważnej atmosfery powieści i wprowadzenie na jej karty powiewu normalności. Mnie on jednak mocno denerwował ciągłym powtarzaniem powiedzonka "miljon paręset bomb".
No i tu wracam do rzeczonego na początku plagiatu. Onufry Zagłoba u Sienkiewicza to niby Juljan Żytkiewicz u Czajkowskiego. 😅😅😅 Śmiechu warte porównanie, nijak mające się do faktów. Jak można młodego i dwulicowego Żytkiewicza uznać za rubasznego starszego pana duchem i sercem oddanego Janowi Kazimierzowi?! Czy każda żartująca postać w powieści to kradzież pomysłu pierwszego pisarza, który uczynił swoim bohaterem mężczyznę z poczuciem humoru?
Albo wątek porwania Joanny Lanckorońskiej w "Stefanie Czarnieckim" i porównanie go do porwań Heleny Kurcewiczówny w "Ogniem i mieczem" czy Oleńki Billewiczówny w "Potopie". Jeśli już uznać to za plagiat, to autor tego zarzutu powinien uznać i Czajkowskiego, i Sienkiewicza za pisarzy podkradających pomysł porwania Heleny Trojańskiej w "Iliadzie" Homera.
Owszem, i Sienkiewicz, i Czajkowski napisali swoje książki ku pokrzepieniu serc Polaków pogrążonych w smutku i rozpaczy w czasie zaborów. Fabuły obu książek różnią się od siebie diametralnie.

Jestem daleka od obrony Sienkiewicza. Uważam jednak, że ktoś nie lubi go bardziej niż ja, skoro posuwa się do określenia "Trylogii" mianem plagiatu po "Stefanie Czarnieckim". Mam wrażenie graniczące z pewnością, że autor tego stwierdzenia nie przeczytał albo "Stefana Czarnieckiego", albo "Trylogii", albo wszystkich tych pozycji.

Jest jedna powieść Henryka Sienkiewicza, która naprawdę mi się podobała. Nie należy do nich żadna część "Trylogii". Natomiast powieść Michała Czajkowskiego urzekła mnie od pierwszej chwili. Charakteryzuje ją przepiękna polszczyzną z wieloma związkami frazeologicznymi i powiedzeniami, których używamy do dziś. Mimo dziewiętnastowiecznego języka i pisowni, która dla współczesnego czytelnika wydaje się być najeżona błędami ortograficznymi, powieść czyta się bardzo szybko. Fabuła jest tak bogato, a jednocześnie wartko poprowadzona, że od książki nie można się oderwać.

Mnie zaintrygował też sposób przedstawienia postaci z Zachodu i dialogi na temat cudzoziemców. To kolejna polska powieść, z kart której bije ewidentna niechęć do Francuzów i Anglików, brak zaufania do nich i uznawanie ich za narodowości, które nie dotrzymują słowa. Gdyby Czajkowski żył 100 lat dłużej od pierwszego wydania swojej powieści, przekonałby się, że historia lubi się powtarzać 😔
Interesujący jest też sposób prowadzenia fabuły i przedstawiania postaci. Dziewiętnastowieczny czytelnik mógł odnaleźć ukryte w nich nawiązania do osiemnastowiecznych panów, którzy zaprzedali Polskę. Jednocześnie pisarz zwrócił uwagę, że siła w narodzie bierze się ze zgody i porozumienia maluczkich i pośledniejszej szlachty, która potrafiła porzucić prywatę i niesnaski, gdy ojczyzna była w potrzebie i trzeba było chwycić za broń, by usunąć nieprzyjaciela ze swoich granic. Myślę, że to dodawało otuchy ludziom pod zaborami i pozwalało nie tylko na niepoddawanie się i na nadzieję, ale też na podejmowanie bardziej radykalnych działań.
Szkoda, że nigdy się nie dowiem, czy drugie wydanie w 1863 r., czyli w roku powstania styczniowego, miało swój symboliczny wymiar...

16/2023 (311 str.)

tył


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Chętnie poznam Twoje zdanie na temat tego wpisu lub przepisu. Zostawisz kilka słów w komentarzu?
Dziękuję, również za lajki na fb oraz serduszka na Instagramie :-)
Komentarze z lokowaniem produktów nie będą publikowane.