czwartek, 20 lipca 2017

Pudding z tapioki z malinami i problem CCD w "Historii pszczół"

Dzisiejszy deser powstał na bazie przepisu Anny Olson na pudding waniliowo-malinowy z tapioki. Ten oryginalny pewnie też zrobię, ale jestem właśnie po lekturze "Historii pszczół" Mai Lunde, więc nabrałam smaku na miód :) To deser mleczny, który gotuje się kilkanaście minut, więc warto przygotować go w dobrym garnku, by mleko i skrobia z tapioki nie przywarły do dna i się nie przypaliły.




Składniki (na 6 pucharków):


750 ml mleka
6 czubatych łyżek tapioki w kulkach-perełkach
1/4 łyżeczki kardamonu
2 łyżki cukru trzcinowego
1 laska wanilii
1 jajko
2 łyżki miodu
szczypta soli
maliny (po 15 na pucharek)
mięta do przybrania

  1. Do garnka wlać mleko, dodać ziarenka z laski wanilii i samą laskę, kardamon, tapiokę i cukier. Odstawić na 5 minut.
  2. Całość gotować przez ok. 12 minut od momentu zagotowania, mieszając na początku od czasu do czasu, a potem - gdy masa zacznie gęstnieć - niemal bez przerwy. W tzw. międzyczasie wyjąć laskę wanilii.
  3. Zestawić z palnika.
  4. Żółtko oddzielić od białka.
  5. Żółtko zahartować w niewielkiej ilości masy tapiokowej, dodać do garnka i szybko wymieszać.
  6. Masę doprawić do smaku miodem.
  7. Białko ubić na sztywną pianę ze szczyptą soli.
  8. Pianę z białka delikatnie i dokładnie wmieszać w pudding.
  9. Na dno naczynek do serwowania wrzucić po 10 malin. Wyłożyć na nie pudding. Odstawić do schłodzenia, a potem wstawić na ok. 3 godziny do lodówki.
  10. Przed podaniem ułożyć po kilka malin i listki mięty na wierzchu deseru.



http://weekendywdomuiogrodzie.blogspot.com/2017/06/w-krainie-miodem-pynacej-4-zaproszenie.htmlW krainie miodem płynącej... Edycja 4.W krainie miodem płynącej - edycja 4






"Historię pszczół" napisaną przez norweską pisarkę Maję Lunde otrzymałam od magdalenardo (Magdo, jeszcze raz bardzo dziękuję 😊 ) za pierwsze miejsce w pierwszej edycji wyzwania "Cztery pory roku" u niej.
Za tę powieść Autorka została uhonorowana Norweską Nagrodą Księgarzy. Nic dziwnego - książka jest znakomita!

Bez literackich udziwnień Maja Lunde przedstawiła trzy rodziny żyjące w odległych od siebie czasach:
- rodzinę Williama w 1852 r. mieszkającą w Hertfordshire,
- rodzinę George'a w 2007 r. osiadłą w Autumn Hill
- rodzinę Tao w 2098 z Syczuanu.
Wszystkie historie przeplatają się ze sobą, ale na uwagę zasługuje fakt, że książka rozpoczyna się i kończy rozdziałami poświęconymi Tao, która w dalekiej przyszłości, w świecie pozbawionym pszczół i innych owadów zapylających całe dnie pracuje na drzewach owocowych, zapylając ich kwiaty. Dzięki temu manewrowi Autorka od początku wprowadza specyficzny nastrój charakterystyczny dla wielkich katastrof.

William, żyjący w XIX w., ma naturę naukowca. Badania przyrodnicze porzucił, gdy założył rodzinę (liczną) i trzeba było wszystkich wykarmić. Poznajemy go w chwili totalnego załamaniu i braku perspektyw na przyszłość. Ale podrzucenie do jego pokoju pewnej książki, powoduje, że mężczyzna odzyskuje cel swojego życia i oddaje się obserwacji życia pszczół, by skonstruować ul wygodny dla pszczół do życia i dla pszczelarzy do korzystania z dobrodziejstwa miodu.

George ma olbrzymią pasiekę (ponad 300 rodzin pszczelich) i bardzo mu zależy, by jego syn przejął ją w przyszłości. Tom jednak bardziej ceni sobie życie akademickie. Historia George'a rozpoczyna się na początku sezonu pszczelego, gdy po zimie należy zrobić przegląd uli. Ile rodzin pszczelich przeżyło zimę? To zawsze wielka niewiadoma dla pszczelarzy. W dodatku coraz głośniej mówi się o dziwnym pustoszeniu uli odbywającym się z dnia na dzień, bez żadnego wcześniejszego sygnału.

I tu dochodzimy do CCD (Colony Collapse Disorder), którego przyczyna nie jest jednoznaczna. Mówi się, że masowe wymieranie pszczół miodnych (ale również trzmieli) jest związane ze stosowaniem różnych środków ochrony roślin, monokulturowym rolnictwem, warunkami pogodowymi (suche i upalne lata oznaczają brak nektaru na kwiatach) oraz rozpowszechnianiem się roztocza o nazwie Varroa destructor, który osadza się na ciałach pszczół, wysysa z nich hemolimfę i rozsiewa wirusy.

Mnie zabrakło w książce jeszcze informacji o roślinach genetycznie modyfikowanych (w Europie głównie kukurydza i buraki cukrowe), których pyłek też szkodzi pszczołom.

W powieści nie zabrakło polskiego akcentu - Autorka przywołała postać Jana Dzierżona (niem. Johann Dzierzon) polskiego księdza (w powieści pastor) i pszczelarza, uznawanego za ojca współczesnego pszczelarstwa.

Książka daje do myślenia. Apokaliptyczną wizję końca świata związaną z wymarciem na Ziemi pszczół coraz częściej się przywołuje w różnych rozmowach. Maja Lunde jednak puściła wodze fantazji i napisała, jak może wyglądać świat pozbawiony owadów zapylających - powszechny głód prowadzący do zmniejszania ludzkiej populacji, nastawienie na rolnictwo i zebranie niemal wszystkich sił do ręcznego zapylania, a zaniedbanie innych dziedzin życia, w którym nie ma nawet czasu na sprzątanie, serwisowanie maszyn i urządzeń, remontowanie podupadających budynków, zajmowanie się starcami itp.

Dla mnie 10/10 :)
Polecam wszystkim, nie tylko ludziom bezpośrednio zaangażowanym w pszczelarstwo.



kropka
żółty
http://czytelnicza-dusza.blogspot.com/p/blog-page_30.html
Y



Wyzwanie czytelnicze 2017 | Wiedźmowa głowologia
zwierzę




4 komentarze:

  1. Uwielbiam tapiokę w bubble tea domowej roboty :) przykładowo z matchą albo z owocówką :) Tak jej jeszcze nie jadłam, wygląda apetycznie :)
    www.anialwowska.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Z matchą jeszcze nie eksperymentowałam, ale coraz bardziej kusi, by po nią sięgnąć :)

      Usuń
  2. Cieszę się, że książka tak Ci się podobała, aż 10 na 10 :)
    Mnie jednak opis fabuły nie przekonuje...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W opisie jestem bardzo oszczędna. Ten na okładce jest szerszy i skierowany do ogółu czytelników. W problem CCD jestem zaangażowana bezpośrednio, więc pewnie dlatego bardziej zainteresowała mnie sprawa pszczół i rozwoju pszczelarstwa. Być może dlatego skupiłam się na nich, a nie na losach bohaterów i ich emocjach, których w książce jest dużo.
      Książka nie jest poradnikiem dla pszczelarzy, a powieścią, w której autorka w bardzo przystępny sposób przybliżyła problem, który obejmuje obecnie USA, Europę i Azję.
      Polecam, naprawdę :)

      Usuń

Chętnie poznam Twoje zdanie na temat tego wpisu lub przepisu. Zostawisz kilka słów w komentarzu?
Dziękuję, również za lajki na fb oraz serduszka na Instagramie :-)
Komentarze z lokowaniem produktów nie będą publikowane.