Nadszedł sezon na jedną z ciekawszych i bogatszych w różne minerały i witaminy (dużo witaminy C, A, B1, B2, B6, PP, kwasu foliowego, wapnia, magnezu, żelaza, potasu, fosforu, cynku) sałat - roszponkę. Uprawiam ją jesienią od wielu lat jako poplon. Lubię ją, bo nie trzeba przy niej zbytniego zachodu, poza tym wyrywa się w całości i po wypłukaniu nie trzeba rozdrabniać. Mimo tego, że odeszła już ochota na sałatki, to przygotowuję je jako szybki posiłek po pracy. Tym razem poszły do salaterki jedne z ostatnich już w tym sezonie pomidorów.
Składniki:
duża garść dobrze wypłukanej roszponki
chili
3 pomidory
papryka (u mnie odmiana biała)
100 g sera z niebieską pleśnią
3-4 łyżki słonecznika
2-3 łyżki oleju rzepakowego
łyżka octu jabłkowego
sól
pieprz
- Ziarna słonecznika uprażyć na suchej patelni.
- Pomidory obrać ze skórki i pokroić na cząstki.
- Z papryki usunąć gniazdo nasienne i pokroić na małe kawałki.
- Roszponkę rozłożyć w salaterce. Ułożyć na niej cząstki pomidorów i papryki, rozdrobnione chili i kawałki sera pleśniowego.
- Sałatkę polać olejem i octem jabłkowym oraz oprószyć solą i pieprzem. Wierzch posypać uprażonym słonecznikiem. Od razu podawać, by sałata nie nasiąknęła zbytnio olejem.
Do "Buszującego w zbożu" Jerome'a Davida Salingera przykładałam się od wielu lat i ciągle wybierałam inne lektury. W tym roku się odważyłam sięgnąć i przeczytać.
Bohaterem tej głośnej książki jest szesnastoletni Holden Caulfield, którego rodzice zmuszeni są szukać dla niego wciąż nowych szkół z internatem, bo jest z nich wciąż wyrzucany.
Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia i Holden zostaje relegowany z kolejnej szkoły. Rodzice jeszcze o tym nie wiedzą. Chłopak postanawia opuścić szkolne mury wcześniej i wyjeżdża do rodzinnego Nowego Jorku. Boi się jednak pokazać rodzicom w domu, więc tych kilka dni postanawia spędzić w mieście, pomieszkując w hotelach i poruszając się taksówkami.
Mimo upływu ponad półwiecza ("Buszujący w zbożu" został wydany po raz pierwszy w 1951 r.), książka przedstawia wciąż aktualną prawdę o życiu wielu młodych ludzi, żyjących w świecie mrzonek.
Holden jest typowym - dziś powiedzielibyśmy - "zblazowanym" i sfrustrowanym nastolatkiem, któremu świat rzuca kłody pod stopy i ciągle czegoś wymaga. A Holden nie wymaga niczego od siebie. Ma wielkie marzenia i idee, ale brak mu odrobiny chęci (o wysiłku nawet nie wspominam), by zrobić pierwszy krok i podjąć się ich realizacji. Z lekcji nie korzysta, nauczycieli nie lubi i nie szanuje, o kolegach też ma nieprzyjazne zdanie. Pieniądze od rodziców wydaje na nieracjonalne zachcianki. Pije, pali, zalicza spotkania z prostytutkami.
Co go odróżnia od jemu podobnie zachowujących się nastolatków? Analiza wszelakich zachowań u osób, które spotyka na swej drodze.
W wielu recenzjach spotykam się ze zdaniem, że chłopak ma dystans do siebie i szuka swojego miejsca w świecie. Mam odmienne zdanie - chłopak skupia się na krytyce innych, siebie wybiela. Czytając książkę, ma się nawet wrażenie, że jest jedynym sprawiedliwym, który w dodatku ma prawo oceniać innych. Tymczasem nie odstaje od innych. Ba! Jest nawet gorszym przypadkiem człowieka, który nie zdaje sobie sprawy z własnych, niskich pobudek i niedojrzałych zachowań. We mnie odezwało się współczucie, bo mam wrażenie, że nie ma wzorca zachowań, nikt mu nie pokazał, jak żyć i czym się w tym życiu kierować. Holden wybrał więc najłatwiejszą drogę - żyć według własnych pobudek, bez wysiłku i zahamowań.
Mnie ta książka przeraża. Choć na co dzień mam do czynienia z młodymi ludźmi, widzę, jak żyją i obserwuję coraz bardziej powszechny brak autorytetów, wciąż mam nadzieję, że szybko oprzytomnieją i zmądrzeją, a dorośli dadzą im dobry przykład.
Pozostaje też mieć nadzieję, że współcześni rodzice mają więcej czasu dla swoich dzieci i że nie ograniczają się jedynie do zabezpieczenia wiktu i opierunku oraz wysłania do szkoły swoich pociech, ale również rozmawiają i mądrze wychowują.
81/2018 (304 str.)
jesień/pomarańczowy |
u Darii |
Książka bardzo na czasie, może kiedyś się suszę. Niestety znam przypadki, gdzie rodzice dbają tylko o wikt i opierunek, brak dobrego przykładu i rośnie pokolenie, którego aż strach.
OdpowiedzUsuńCzytając tę książkę, miałam wrażenie, że świat w ogóle się nie zmienia :(
UsuńMam podobne doświadczenia co do współczesnych rodziców, ale wciąż mam nadzieję na opamiętanie.
Super! :)
OdpowiedzUsuń