Kaszotto jest bardzo wdzięcznym jesiennym daniem, do którego można dodawać przeróżne warzywa. Mnie najbardziej smakuje zaraz po ugotowaniu, ale jest też dobrym daniem do odgrzania następnego dnia np. w pracy. Nie wyobrażam sobie kaszotta bez sera. Weganom jego smak mogą rekompensować płatki drożdżowe.
Składniki:
200 ml kaszy bulgur
bulion warzywny (przepis niżej)
ok. 100 g selera korzeniowego
cebula
pół brokuła
chili
olej do smażenia (3 łyżki)
ser długo dojrzewający (np. parmezan, grana padano, bursztyn lub dziugas)
Bulion warzywny
2 marchewki
pietruszka
kawałek selera
cebula
odrobina (2 cm) kory cynamonu
pół łyżeczki kozieradki
sól
pieprz czarny
- Przygotowanie kaszotta rozpocząć od ugotowania bulionu (np. dzień wcześniej, by smaki się przegryzły):
- Marchewki, cebulę, seler i pietruszkę obrać. Wrzucić do garnka i zalać wodą (1,5 - 2 l).
- Warzywa gotować na palniku o małej mocy ok. 40 minut. Na ostatnie 5 minut gotowania dodać do bulionu kozieradkę i cynamon. Doprawić do smaku solą i pieprzem.
- Seler i cebulę na kaszotto obrać i pokroić w małą kostkę. Podgrzać bulion.
- Na głębokiej patelni rozgrzać olej. Poddusić na nim seler i cebulę. Warzywa muszą się zeszklić, nie można ich smażyć.
- Do warzyw na patelni dosypać bulgur i podgrzewać dalej, cały czas mieszając do momentu wchłonięcia całego tłuszczu.
- Do kaszy z warzywami dolewać po łyżce wazowej bulionu. Mieszać.
- Przed dwoma ostatnimi dolewkami bulionu (po ok. kwadransie od wsypania kaszy) dodać brokuł podzielony na małe różyczki oraz rozdrobnione chili.
- Gotować kaszotto, cały czas mieszając, aż kasza przestanie chrzęścić między ustami.
- Doprawić do smaku solą i pieprzem. Wymieszać z łyżką startego sera dojrzewającego.
- Kaszotto wykładać na talerze. Posypać tartym serem.
"Lokatorkę" JP Delaneya miałam w biblioteczce od kilku miesięcy. Czekałam jednak na późno jesienną aurę, by wtopić się w ten psychologiczny thriller, jak książka została zaklasyfikowana.
Akcja książki toczy się dwoma równoległymi torami: przedtem i teraz. Wątek z przeszłości dotyczy Emmy, a teraźniejszy - Jane. Obie kobiety łączy podobny typ urody, życiowa tragedia i chęć zmiany życia w nowym miejscu, którym okazuje się uznawany za minimalistyczny dom przy Folgate Street 1, zaprojektowany przez kontrowersyjnego i bezkompromisowego architekta i wdowca Edwarda Monkforda.
Wynajęcie domu wiąże się z wypełnieniem specyficznej ankiety i zaakceptowaniem niecodziennego regulaminu.
Czytając pierwsze kilkadziesiąt kart "Lokatorki" zastanawiałam się, dlaczego książka została okrzyknięta thrillerem, bo wydawała mi się lekką powieścią, a wręcz romansem - kobietom wpada w oczy intrygujący architekt, który z czasem zaczyna się nimi interesować bardziej niż swoimi klientkami.
Ale potem... Śmierć, próba odkrywania zagadek, obsesje, kłamstwo, intryga - wszystko to, co świetny thriller powinien mieć.
Mocno uwidoczniony w książce jest też wątek erotyczny.
Dałam się wkręcić autorowi i rozwiązanie zagadki naprawdę mnie zaskoczyło.
Rozczarowało natomiast zakończenie - wydało mi się niedopracowane. W porównaniu z całością jest potraktowane bardzo pobieżnie.
Nie zgadzam się też z pojęciem minimalizmu, do którego odnosił się autor. Nowoczesne, skomputeryzowane i urządzone w każdym calu z drogimi dodatkami nie oznacza minimalistyczne.
Podsumowując - książkę czyta się szybko i lekko. Większość wątków jest zaskakująca i wciągająca. Okazuje się, że każdy z nas ogarnięty jest jakąś obsesją. Jedna bywa bardziej destrukcyjna, inna mniej, ale każde warte kontrolować. Czytelniku, nie sądź po pozorach.
szary |
Oj nie raz się przekonałam, że pozory mogą mylić... w większości - niestety, ale w kilku przypadkach było to pozytywna zaskoczenie.
OdpowiedzUsuń