niedziela, 15 kwietnia 2018

Koktajl mocy i "Książę Mgły"

Gdy przychodzi czas wiosennych generalnych porządków (mycia okien, sprzątania balkonu, szorowania fug itp.), trzeba zarezerwować sobie sporo czasu, zostać samemu w domu, zakasać rękawy i wziąć się do pracy. Ale wcześniej trzeba też zadbać o przygotowanie dzbanka sycącego napoju, który będzie nie tylko nawilżał, ale również doda energii na bieżąco wykorzystywanej w kolejnych pracach. Mnie wtedy ratują koktajle o zawiesistej konsystencji, lekko słodkie i z dodatkiem nabiału.




Składniki (na ok. litr koktajlu):

2 banany
gruszka
2 łyżeczki mielonego młodego jęczmienia
sok z połowy cytryny
duży kubek jogurtu naturalnego
łyżka miodu
ewentualnie: mleko

  1. Banany obrać i pokroić na kawałki. Wrzucić do blendera.
  2. Gruszkę wyszorować i usunąć z niej gniazdo nasienne. Pokroić na kawałki. Wrzucić do blendera.
  3. Owoce polać sokiem z cytryny, dodać młody jęczmień, miód i jogurt. Zblendować.
  4. Dla uzyskania lżejszej konsystencji dolać mleko.



Kilkanaście lat ogarnął mnie szał na literaturę sensacyjną. Wtedy czytałam m. in. "Cień wiatru", a potem "Grę anioła" Carlosa Ruiza Zafóna. Niedawno w biblioteczce odwiedzanej osoby natknęłam się na inną serię książek tego hiszpańskiego pisarza. Okazało się, że pochodzi ona z początku twórczości Zafóna. Postanowiłam zatem sprawdzić, jak zaczynał pisarz tak poczytny obecnie na świecie. Stąd wybór "Księcia Mgły".

Jest rok 1943. Rodzina Carverów przeprowadza się z miasta do małej miejscowości u wybrzeży Atlantyku do domu należącym niegdyś do rodziny Fleishmanów, których syn zatonął wiele lat temu.
Od początku w domu i okolicy rzeczywistość wydaje się dziwna. Do tego w domu pojawia się kot o specyficznym spojrzeniu. Max, syn Carverów odwiedza ogród, w którym znajduje posągi grupy cyrkowej, które wywierają na chłopcu niesamowite wrażenie. Max i jego starsza siostra Alicja poznają w sąsiedztwie Rolanda, a potem również jego dziadka (Victora Kraya), który jest latarnikiem w okolicznej latarni morskiej.
Gdy rodzinę Carverów spotyka tragedia, Max poznaje historię Victora oraz miejsca, do którego się przeprowadził. Wkrótce latarnik zapozna go z opowieścią na temat klauna Księcia Mgły, który spełni każde marzenie, a w zamian zażąda przysługi, która kosztuje marzącego bardzo wiele.

Czytając "Księcia Mgły", a w szczególności opowieści o klaunie, nie mogłam się oprzeć porównaniu z polską balladą Adama Mickiewicza pt. "Pani Twardowska".

W porównaniu do starszych książek autora "Książę Mgły" jest cienka. Czyta się ją równie szybko, choć...
No właśnie. Mam obawy przed czytaniem kolejnego pożyczonego tomu tej serii. Nie przepadam za książkami, które wywołują we mnie napięcie związane z poczuciem strachu, a ten towarzyszył mi podczas lektury "Księcia Mgły". Książkę czytałam wyłącznie w tramwaju otoczona innymi ludźmi, bo zwyczajnie się bałam. To plus dla autora i tłumacza, że potrafią tak pisać, by wywołać w czytelniku taki nastrój i emocje. Nie jestem jednak przekonana co do tego, czy chcę to przeżywać raz jeszcze.
Poza tym odpycha mnie też element fantasy, którego nie lubię.
Myślę, że fani Zafóna, którym wątek fantastyczny nie przeszkadza, będą zadowoleni z lektury.

33/2018 (221 str.)

http://www.kraina-ksiazka-zwana.pl/2018/01/podsumowanie-wyzwania-czytelniczego.html
u Darii
słowo
wiosna/zielony


6 komentarzy:

  1. chętnie bym teraz wypiła taki koktajl mocy ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubie Zafona , ale ten element fantastyki jednak nie dla mnie i chyba po ta ksiazke nie siegne, chociaz Cien Wiatru i kolejne z tej serii bardzo mi przypadly do gustu:) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze piszą, nie dziwię się. Też wolę serię Cmentarzysko.
      Czytałam z myślą o młodszym domowniku, ale po lekturze stwierdzam, że jest jeszcze za młody.
      Dodam, że książka była zakwalifikowana do literatury młodzieżowej.

      Usuń
  3. Nie lubię fantastyki - właściwie to nawet nie daję jej szansy, bo z góry wiem, że nieliczny wolny czas wolę przeznaczyć na książkę obyczajową, opartach na faktach czy nawet literaturę podróżniczą lub biografie. Jednak nie wiedząc o tym, o czym pisze Zafon, przeczytałam "Marinę" i... podobała mi się. I choć też nie lubię się bać to w "Marinie" uczucie lęku mnie fascynowało. Nie sądziłam, że da się tak operować słowem, że dosłownie czułam chłód i mgłę unoszącą się nad mrocznymi uliczkami Barcelony. I choć teraz nie potrafię dokładnie opowiedzieć o czym książka była, to zawsze będę pamiętała jakich dziwnych doznań dostarczyła mi lektura.
    W domu mam jeszcze jedną jego książkę, na razie mnie nie ciągnie, ale może kiedyś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybym wiedziała, że książka będzie z tego gatunku, też bym jej nie czytała. Zmyliło mnie, że jest literaturą młodzieżową i sięgnęłam, by ewentualnie polecić młodszym.
      Zafón pod względem wprowadzenia odpowiedniej aury jest niesamowity. Właśnie dla tego majstersztyku sięgam po jego książki.

      Usuń

Chętnie poznam Twoje zdanie na temat tego wpisu lub przepisu. Zostawisz kilka słów w komentarzu?
Dziękuję, również za lajki na fb oraz serduszka na Instagramie :-)
Komentarze z lokowaniem produktów nie będą publikowane.