Wracając do książki...
Anna Herbich zebrała w niej dramatyczne relacje dziesięciu kobiet, które spędziły część swojego życia na zesłaniu w Związku Sowieckim. Większość z nich trafiła na Syberię w czasie II wojny światowej, ale były i takie, które wywieziono tam po zakończeniu wojny wskutek swojej wywrotowej działalności i walce o zachowanie polskości na terenach należących niegdyś do Polski, a potem stanowiących część ZSSR.
Kobiety wspominają swoje prawdziwe historie, które zawiodły je do dalekiej Syberii, a potem pozwoliły wrócić do ojczyzny, zamieszkać w Europie Zachodniej lub w Kanadzie.
Każda z nich uważa napaść sowietów na Polskę 17 września 1939 r. za wielką tragedię dla Polski. Ucieczka przed Niemcami na wschód Polski dla niektórych z nich okazała się ucieczką z deszczu pod rynnę. Sowieci okazali się prostackim, chaotycznym i nieobliczalnym oprawcą. Warunki, w jakich przyszło żyć babciom, matkom i dzieciom są niezwykle ciężkie - to zazwyczaj niewielkie lepianki z błota, gliny i zwierzęcych odchodów, ledwo przystosowane do osłony przed srogimi warunkami pogodowymi (- kilkadziesiąt stopni C. zimą, ponad 40 stopni C. w lipcu i sierpniu, stepowy wicher o nazwie buran itp.). Do ich opalania trzeba wykonać ręcznie specjalne cegiełki (kiziaki) z krowiego nawozu.
Dzieci (niektóre z nich zostały zesłane same, bez rodziny, w wielu 10 lat!) i kobiety muszą wykonywać ciężką pracę fizyczną, do której nienawykły. Część z nich wiodła przed wojną życie mieszczańskie lub były zamożnymi posiadaczkami ziemskimi, dla których pracowali inni. Musiały znieść ciężkie przesłuchania w siedzibach NKWD, a potem skazane na wysiedlenie i łagry musiały pogodzić się z upokarzaniem ze strony sybirskich urzędników, miejscowej ludności, a czasem - niestety również - rodaków. Wycieńczająca praca fizyczna i małe racje żywnościowe ubogie w składniki odżywcze były przyczyną zachorowań na szkorbut, malarię stepową (zdaniem niektórych groźniejszą niż malaria w Afryce) i groziły śmiercią głodową.
Po pakcie Sikorski - Majski w lipcu 1941 r., czyli przywróceniu stosunków dyplomatycznych między Polską i ZSRR część kobiet odzyskała wolność. Amnestia nie zawsze jednak oznaczała koniec niewygód i katorżniczej pracy. Bo dokąd uciekać, gdy wokół step lub tundra, a do najbliższych osad trzeba przebijać się setki lub tysiące kilometrów? Niektórym udało się dotrzeć do formowanej armii Andersa i przyłączyć się do rodaków, których koleje losu rzuciły do Persji, Iraku, Afryki, Włoch czy Wielkiej Brytanii.
W kolejnych relacjach przewijają się takie miejscowości jak Katyń (w którym zginęli mężowie zesłanych kobiet), Archangielsk, Workut, Krasnojarsk. Kobiety wspominają Lwów i Wilno jako piękne i majestatyczne kolebki polskości przed II wojną światową.
Przyjazd do Polski Ludowej dla każdej z nich okazał się szokiem. Pamiętały swój kraj jako europejskie mocarstwo, a wracały do zagruzowanej Warszawy i do Polski przypominającej im państwo sowieckie - siermiężne, ponure i szare, opanowane przez komunistów, którzy mimo propagandowych haseł traktowali ludzi jak równych i równiejszych, a wyzysk i niesprawiedliwość widoczne były na każdym kroku.
Bohaterki tej poruszającej książki wydanej w 2015 r. są już sędziwymi staruszkami zahartowanymi przez zesłanie i o mocnym charakterze, po którym oprawcy poznawali ich narodowość. Potrafiły pokonać różne przeciwności i przeszkody. Mimo wycieńczającej pracy i strasznym przesłuchaniom były w stanie wytrzymać wiele i nie było niczego, co byłoby w stanie je złamać. Nie tylko przetrwały, udało im się również podtrzymać nadzieję. Wywózka odebrała im najlepsze lata (młodość). Być może dlatego po wojnie starały się odrobić stracony czas.
W każdej relacji wyczuwa się wolę życia, poczucie patriotyzmu i energię. Kobiety wspominają deportację na Syberię jako życiową tragedię. Ale potrafią dostrzec również dobre chwile - piękno dzikiej przyrody, pomoc ze strony napotkanych tam ludzi, występy na żywo Hanki Ordonówny czy poznanie mężczyzn, którzy okazali się miłościami ich życia.
Te kobiety wróciły. Niektórzy członkowie ich rodzin również. Ale nie wszyscy. Weronika Sebastianowicz (z d. Oleszkiewicz) mówi: "Gdyby Bóg zechciał wskrzesić wszystkich więźniów łagrów, to w całej Rosji podniosłaby się ziemia".
Oby ta historia nigdy więcej się nie powtórzyła!
Książkę pożyczyła mi koleżanka wiele kilka miesięcy temu (Elizo, dziękuję 😊). Jest z gatunku tych biografii, które człowiek boi się wziąć do ręki, by się w nie zagłębić. Choć jest poruszająca, nie emanuje agresją i opisem zwyrodnialców. Tchnie z nich siła i patriotyzm. Przez sam fakt, że bohaterki wróciły, żyją i dochodzą stu lat, książkę odbiera się mimo wszystko pozytywnie. Jest napisana jakby ku przestrodze.
2/2018 (301 str.)
mutacja noworoczna |
zima/biały |
Tydzień temu wróciłam z Kazachstanu. Syberia sięgała również na teren tej krainy. Trafiłam tam w porze, gdy temperatura spadła do -17 stopni C. Byłam przygotowana na ten wyjazd i ubrałam się odpowiednio, a mimo to z ulgą wchodziłam do ciepłych restauracji na gorący posiłek i kawę. Nie wyobrażam sobie, jak ludzie wytrzymywali tamtejsze mrozy, w ostatniej chwili zabierając ze sobą tylko najbardziej potrzebne rzeczy.
Astana (stolica Kazachstanu) jeszcze niedawno była stepem. Teraz jest bardzo nowoczesnym miastem rozwijającym się niezwykle dynamicznie.
Astana - widok sprzed piramidy Pokoju i Pojednania |
W centrum miasta wciąż wnoszone są majestatyczne wieżowce różnorodne w swej formie i kształcie.
Wokół centrum Astany wznoszone są nowe osiedla mieszkaniowe. Emanuje z nich wielkość. Po co się ograniczać? Buduje się od razu molochy.
Astana - osiedle mieszkaniowe w sąsiedztwie piramidy. |
Większość mieszkańców Astany to muzułmanie. Meczety mija się bardzo często.
Astana - imponujący meczet Hazrat Sultan Mosque |
Mieszkańcy Astany to również prawosławni
Astana - Rosyjski Kościół Prawosławny |
katolicy, greko-katolicy
Astana - ukraińska greko - katolicka cerkiew św. Józefa |
i żydzi.
Astana - synagoga Beit Rachel |
Mieszkańcy stolicy Kazachstanu potrafią wykorzystać warunki pogodowe do zabawy i uciechy.
Astana - zjeżdżalnia lodowa. W pobliżu znajdują się również kolorowe rzeźby lodowe. |
Trudna książka i wymagająca, aktualnie nie jestem gotowa na taką pozycję.
OdpowiedzUsuńCiekawe zdjęcia z Kazachstanu, tylko... mało! Jestem ciekawa co Cię skłoniło do podróży, jakie są Twoje spostrzeżenia, jak oceniasz ludzi, kulturę, zwyczaje, może jakieś ciekawostki???
W recenzji chyba chciałaś napisać "groziły śmiercią głodową" a nie "groziły śmiercią życiową".
Dziękuję za zwrócenie uwagi na błąd :) Zmieniłam.
UsuńDo tej książki przymierzałam się od prawie roku. Od kilku miesięcy stała na półce i czekała na odpowiedni moment. Wyjazd do Kazachstanu ułatwił podjęcie decyzji o jej przeczytaniu.
A poleciałam tam turystycznie, z ciekawości. Na pewno jeszcze o nim napiszę, bo mam nowe pomysły na dania stamtąd. Mam swoje spostrzeżenia i opinie, które niekoniecznie zgadzają się z tymi w przewodnikach. Na razie muszę ochłonąć i nabrać dystansu.
Aha, książkę zaliczam do wyzwania ze względu na szal.
OdpowiedzUsuńJakiś czas temu też ją czytałam. Długo zapada w pamięci i skłania do przemyśleń.
OdpowiedzUsuńto prawda - zapada w pamięć
Usuń