Pomysł na te pierogi narodził się w mojej głowie w trakcie czytania "Zakochaj się Julio". Pani Aniela serwowała bohaterce w Zakopanem pierogi z bryndzą i tak mnie naszła na nie ochota. Pomyślałam jednak, że sama bryndza ma dość ostry i słony smak, więc pomyślałam o jego złagodzeniu dynią. Reszta składników jakoś sama się napatoczyła. Pierogi są bardzo smaczne zaraz po ugotowaniu, ale również następnego dnia po odsmażeniu.
Składniki (na 4 porcje:
Farsz
140 g bryndzy
200 g pieczonej dyni (bez skóry)
cebula
natka pietruszki
młody liść selera naciowego
sól
odrobina oleju do smażenia
Ciasto
250 g mąki pszennej
ok. 130 ml wrzątku
pół łyżeczki soli
- Cebulę obrać i pokroić w drobną kostkę. Zeszklić (nie podsmażać!) na rozgrzanym oleju.
- Bryndzę i dynię rozgnieść widelcem i mieszać do połączenia.
- Natkę pietruszki i listki selera rozdrobnić. Dodać do sera z dynią.
- Do farszu dodać zeszkloną cebulę. Całość dobrze wymieszać i doprawić do smaku solą.
- Mąkę wymieszać z solą.
- Wyrabiać ciasto, stopniowo dolewając gorącą wodę. Uważać, by się nie poparzyć! Ciasto po wyrobieniu powinno być gładkie i elastyczne. Odstawić na kwadrans pod przykryciem wilgotną ściereczką, by ciasto odpoczęło.
- Ciasto podzielić na 4 części. Każdą rozwałkować na cienki (2 mm) placek na blacie oprószonym mąką. Nie należy sypać zbyt dużo mąki, bo pierogi nie będą chciały się lepić. Lepiej podsypywać mąkę stopniowo.
- Wykrawać kubkiem koliste placki. Ja najpierw zużywam ciasto do zrobienia wszystkich możliwych placków, a dopiero potem biorę się za lepienie pierogów. Placki można kłaść jeden na drugim na kilku stertach, by nie obsychały.
- Ścinki ciasta połączyć i wyrobić na gładkie ciasto, by je ponownie rozwałkować i wykroić placki.
- Przygotować miseczkę z przegotowaną wodą i pędzelkiem.
- Na środku każdego placka kłaść łyżką farsz, posmarować wodą brzegi placka, składać ciasto i zaklejać brzegi dowolną techniką.
- Pierogi gotować partiami w osolonym wrzątku. Od momentu wypłynięcia na wierzch ok. 2 minut.
- Wyjąć pierogi na durszlak i polać zimną przegotowaną lub przefiltrowaną wodą.
- Przełożyć na talerz, by ostygły, a potem na kolejny talerz, dbając o to, by się nie zdeformowały.
Natalia Sońska przyzwyczaiła mnie, że na czas świąteczno-zimowy wydaje kolejne książki o takiej tematyce. W tym roku przyszedł więc czas na lekturę "Zakochaj się Julio".
28-letnia Julia jest nauczycielką matematyki i wychowawczynią klasy maturalnej w jednym z krakowskich liceów. Ma dobry kontakt ze swoimi wychowankami i traktuje ich po partnersku.
W czasie ferii zimowych jedzie z uczniami z różnych klas i trójką swoich kolegów z pracy do Zakopanego. Jednym z nich jest wuefista, któremu Julia wpadła w oko. W ślad za nią jedzie jej przyjaciółka, która zrezygnowała z wyjazdu w Alpy i dzięki której odwiedzamy Alę i Michała poznanych w "Obudź się Kopciuszku".
W czasie wyjazdu do Krakowa Julia wpada na Jakuba. Oboje są sobą zauroczeni. Oboje mieszkają w Krakowie, w związku z tym zaczynają się coraz częściej spotykać, choć początkowo nic na to nie wskazywało.
Czytając tę książkę miałam wciąż wrażenie, że coś podobnego już czytałam: młoda, piękna, uczynna, miła i dobra główna bohaterka, Kraków, Zakopane, dwoje młodych ludzi tęskniących za prawdziwą miłością i niedomówienia, które sprawiają, że trudno im się zaangażować. I znów wyjazd do Zakopanego, do mądrej i otwartej pani Anieli, by odpocząć, odreagować i nabrać dystansu. Powtarzalne i przewidywalne 😕
Wątek sprawy wychowawczej jak dla mnie mocno naciągany. Nie wyobrażam sobie, że jadę z uczniami i wychodzę na samotny spacer z ośrodka, w którym oni nocują. Przecież to opuszczenie stanowiska pracy!
Pozostawienie ucznia pod opieką obcej osoby, która nie jest zatrudniona do opieki nad uczniami w czasie wyjazdu to kolejna pomyłka.
Utrzymywanie tajemnicy w szerszym gronie zupełnie nierealne. Zawsze znajdzie się ktoś, kto coś chlapnie, nawet nieumyślnie. Poza tym autorka zdaje się zapominać, że są tacy młodzi ludzie, którzy mają dobry kontakt z rodzicami i mówią im o wszystkim, więc o zdarzeniu w Zakopanem też by powiedzieli.
Tym razem książka zupełnie nie przypadła mi do gustu ze względu na swoją przewidywalność (jeśli chodzi o wątek miłosny) oraz nierealność zdarzeń związanych z uczniami.
11/2018 (304 str.)
miłość |
mutacja noworoczna |
zima/biały |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Chętnie poznam Twoje zdanie na temat tego wpisu lub przepisu. Zostawisz kilka słów w komentarzu?
Dziękuję, również za lajki na fb oraz serduszka na Instagramie :-)
Komentarze z lokowaniem produktów nie będą publikowane.