sobota, 13 stycznia 2018

Zupa - krem z pora i "Szczęście pachnące wanilią"

Zima chwyciła za nos i zatęskniłam za rozgrzewającymi zupami. W ubiegły weekend przygotowałam krem z pora. Uwielbiam jego smak po podgrzaniu na maśle, więc i w tej zupie nie mogło go zabraknąć, choć cena  ostatnio mnie przeraża. Podobnie jak cena mleka, które znów zdrożało, choć pod koniec 2017 roku zapowiadano, że pozostanie bez zmiany.




Składniki (na 3 porcje):

25 cm pora
ziemniak
marchew
seler (wielkości ziemniaka)
pietruszka
łyżka masła
łyżka oleju do smażenia
3 ząbki czosnku
suszona papryczka chili
liść laurowy
wrzątek
sól
biały pieprz

  1. Obrać i opłukać warzywa.
  2. Pora pokroić na grube kawałki.
  3. Ziemniaka i seler pokroić pokroić w kostkę.
  4. W garnku o grubym dnie rozgrzać masło z olejem.
  5. Na rozgrzany tłuszcz wrzucić kawałki pora. Zeszklić.
  6. Do pora dorzucić kostkę ziemniaka i selera. Wymieszać.
  7. Warzywa zalać wrzątkiem (ok. 0,8 litra).
  8. Dorzucić marchew i pietruszkę w całości oraz liść laurowy i suszoną papryczkę chili.
  9. Całość gotować do miękkości warzyw.
  10. Wyjąć marchew, chili, liść laurowy i pietruszkę. Zupę zmiksować ręcznym blenderem.
  11. Doprawić do smaku solą i białym pieprzem.
  12. Do gorącej zupy tuż przed podaniem dodać czosnek przeciśnięty przez praskę.




"Szczęście pachnące wanilią" Magdaleny Witkiewicz to książka, która mnie zauroczyła okładką. Mufinek nie piekę często, a po zobaczenia ich na okładce książki, tym bardziej nie mam odwagi, bo wyglądają niesamowicie. Książka jest ostatnim tomem milaczkowej serii ("Milaczek", "Panny roztropne").

Okładka nie jest tu przypadkowa - jedną z bohaterek książki jest Ada, która wypieka waniliowe babeczki z truskawką w środku. Kobieta samotnie wychowuje synka Michała. Jest właścicielką kawiarenki, którą kupił jej ojciec za pieniądze od ojca Michałka, by Ada nigdy więcej się z nim nie kontaktowała i tym gestem okupić swój egoizm.
Gdy dotychczasowa opiekunka Michałka rezygnuje z pracy u Ady, kawiarenka staje się punktem spotkań kobiet, które mieszkają i pracują w okolicy. I tak poznajemy:
Magdę, panią stomatolog, matkę dwojga dzieci i żonę mężczyzny przechodzącego albo kryzys wieku średniego, albo andropauzę, w każdym razie zakochanego w nowym samochodzie-cacku; w domu swojej mamy też nie może liczyć na pełne zrozumienie, bo Magda męża kocha, choć ją denerwuje; matka natomiast z każdym rokiem coraz bardziej wolałaby innego zięcia,
Karolinę - panią psycholog z tytułem doktora, która tęskni za towarzystwem mężczyzny, ale każdy okazuje się albo pacjentem (a z tymi się nie umawia), albo człowiekiem potrzebującym terapii,
Natalię - zmęczoną mamę dwójki dzieci i żonę mężczyzny ubóstwiającego swój ogród; musi trzymać rygorystyczną dietę, by jako matka karmiąca nie podrażniać żołądka swojej córeczki reagującej rykiem na różne pokarmy,
Mariettę - mamę i kobietę doskonałą, ale czy na pewno?

A wkrótce dołączy pewnie do nich Milena (czyli Milaczek, bohaterka całej serii), której relacja z Jackiem, ojcem Bachora, staje się coraz bardziej bliska i nareszcie się finalizuje.

Nie można oczywiście pominąć Parysa-Antonia, psa, który kręci się ludziom pod nogami, a wkrótce musi zmienić opiekuna, bo jego właściciel wyjeżdża za granicę.
Jest oczywiście Zosieńka i Stasiulek, czyli ciocia i wujek Milaczka. Scena z ich powrotem z zakupów w galerii ubawiła mnie tak, że cieszyłam się, iż przytrafiła mi się w mieszkaniu, a nie w czasie podróży 😉

Książka jest pełna różnych humorystycznych sytuacji i języka charakterystycznego dla logiki dziecka, które pojmuje różne wyrażenia dosłownie (Bachorowe tłumaczenie cudzołożenia to mistrzostwo!).

Książka nie tylko jednak bawi. Mocny jest w niej wydźwięk macierzyństwa i zmęczenia matek, nie tylko samotnie wychowujących swoje dzieci. Stale (24 godziny na dobę) są w roli opiekunki, żony, kochanki, strażniczki domowego ogniska, sprzątaczki, praczki itp. To smutne, że niektóre kobiety nie mają wsparcia ze strony swoich partnerów, a rozumiane są jedynie przez inne kobiety.

Choć w książce pojawia się wiele kobiet i trudno mi było się połapać, która jest kim, to według mnie najlepsza książka z serii.
 3/2018 (276 str.)

http://czytelnicza-dusza.blogspot.com/p/mini-czelendz-2016.html


mutacja noworoczna
http://www.kraina-ksiazka-zwana.pl/2018/01/podsumowanie-wyzwania-czytelniczego.html
zima/biały


6 komentarzy:

  1. Zupa z pewnością smakowała obłędnie, tez uwielbiam smak pora smażonego na maśle, mmm... :)
    W poniedziałek zaczynam czytać serię - zaczynam oczywiście od "Milaczka" :) Po Twojej recenzji mam jeszcze większą ochotę :)
    Czytałaś "Balladę o ciotce Matyldzie"? Mi się tak spodobała, że od razu sięgnęłam po kolejne tytuły tej autorki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Balladę..." czytałam. Dla mnie była taka sobie. Jeśli Tobie się podoba, to "Milaczek" będzie rewelacją. Ja przy tej serii naprawdę świetnie się bawiłam.

      Usuń
    2. O mamuniu, śmiałam się w głos! Serio, momentami zupełnie nie mogłam się opanować. Cała seria naprawdę świetna :)

      Usuń
    3. To prawda :) Przyjemnie się człowiek przy tej serii relaksuje.

      Usuń
  2. Kolejna seria jeszcze przede mną.

    OdpowiedzUsuń

Chętnie poznam Twoje zdanie na temat tego wpisu lub przepisu. Zostawisz kilka słów w komentarzu?
Dziękuję, również za lajki na fb oraz serduszka na Instagramie :-)
Komentarze z lokowaniem produktów nie będą publikowane.