niedziela, 24 lutego 2019

"Wszystkie kwiaty Alice Hart" Holy Ringland

Po "Wszystkie kwiaty Alice Hart" sięgnęłam pod wpływem pr, jaki ta książka ma w Polsce. Ciekawa byłam, dlaczego otrzymała nominację do Książki Roku na portalu Lubimyczytac.pl.




9-letnia Alice jest dziewczynką bardzo doświadczoną życiowo. Jej delikatna matka potulnie zgadza się na samotniczy sposób życia rodziny na farmie. Kobieta rozmawia z kwiatami i niezwykle się o nie troszczy, a one jakby w zamian obdarzają ją pięknym widokiem. Ojciec Alice jest z kolei okrutnym despotą, często podnoszącym rękę na córkę i ciężarną żonę oraz znęcającym się nad psem.
Któregoś popołudnia dochodzi do tragedii - domostwo ogarnia pożar, z którego dziewczynka cudem uchodzi z życiem, a rodzice giną. Opiekę nad nią przejmuje nigdy niewidziana babcia (matka ojca), właścicielka farmy kwiatowej. Dla June to niełatwe zadanie, bo obecność Alice na farmie budzi nieprzyjemne wspomnienia. Poza tym dziewczynka wychodzi z wypadku z traumą objawiającą się zanikiem mowy.
Farma jest domem wielu kobiet, które trafiają na nią po różnych bolesnych doświadczeniach. Tu mają możliwość uporania się z przeszłością i znalezienia nowego sensu życia.
Pod opieką tych kobiet (nazywa się je Kwiatami) Alice się uspokaja, zrzuca jarzmo wiecznej bojaźni wobec zachowań ojca, zaprzyjaźnia się z psem i chłopcem z sąsiedztwa oraz poznaje wiktoriański język kwiatów. W szkole nie jest jej łatwo ze względu na swoją odmienność, ale na farmie i nad rzeką, z nowym psem i przyjacielem czuje się naprawdę bezpiecznie i na swoim miejscu. Poza tym babcia przygotowuje ją do objęcia farmy w przyszłości.
Sielankę zaburza jednak zatajanie przed Alice przeszłości dotyczącej rodziny, utrzymywanie w tajemnicy istnienia przedwcześnie urodzonego brata Alice oraz pewna rozmowa telefoniczna June.
To powoduje, że Alice opuszcza farmę i przemierza setki kilometrów, by dotrzeć na australijską pustynię. Podróż staje się pretekstem, by Alice rozszerzyła wiedzę na temat różnych kwiatów swojego kraju i zebrała sporo ich okazów.

Przyznaję, że Holy Ringland ma za sobą świetny debiut. Porusza przedstawionymi w niej ludzkimi tragediami zgodnie z powiedzeniem, że zła kiedyś wyrządzonego nie da się ukryć. Autorka nadaje nieco magii dzięki różnym podaniom i opowieściom, pokazuje skomplikowaną historię Australii, wielokulturowość tego kraju. Daje też nadzieję na poukładanie przeszłości, rozwiązanie problemów ciągnących się latami oraz ustabilizowanie życia.
Ma się wrażenie, że życie bohaterek przypomina wegetację rodzimych kwiatów Australii. Niektóre są poddane działaniu żywiołów i przeżywają. Innym grozi wyginięcie na skutek oderwania jednego liścia czy kwiatka. Jeszcze inne potrzebują ognia, by nasiona mogły wykiełkować w kolejnym sezonie. Podobnie jest z ludźmi - czerpią siłę z doświadczeń, dzięki którym stają się mądrzejsi i łatwiej im przyjmować koleje losu.

Ogólnie mam pozytywne wrażenia z lektury. Mam jednak jedno "ale" - mimo ok. 400 stron czytanie bardzo mi się dłużyło (jakbym czytała pozycję ponad 700 stron), a chwilami nawet nużyło. Potrzebowałam aż dwóch tygodni, by ją doczytać do końca. Z pełną odpowiedzialnością mogę się nazwać miłośniczką roślin, zdarza mi się do nich mówić, ale wiktoriański język kwiatów mnie nie przekonuje.

13/2019 (416 str.)


Luty
łowię słowa 

Bonus

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Chętnie poznam Twoje zdanie na temat tego wpisu lub przepisu. Zostawisz kilka słów w komentarzu?
Dziękuję, również za lajki na fb oraz serduszka na Instagramie :-)
Komentarze z lokowaniem produktów nie będą publikowane.