Uwielbiam tajskie smaki, więc tym razem postanowiłam przygotować królika pachnącego i smakującymi właśnie nimi. Duszenie w mleczku kokosowym okazuje się strzałem w dziesiątkę i świetnym rozwiązaniem dla tych, którzy boją się, że mięso wyjdzie suche. Królik jest soczysty, a do tego mamy esencjonalny sos.
Składniki:
tusza królicza
0,5 l mleka kokosowego
3 cm imbiru
3 ząbki czosnku
5 liści kaffiru
trawa cytrynowa
2 suszone papryczki chili
sól
pieprz
olej do smażenia
- Królika podzielić na kawałki. Każdy z nich polać oliwą, posypać solą i pieprzem.
- Obsmażyć królika z każdej strony.
- Pod koniec dodać czosnek pokrojony w plasterki i imbir pokrojony w słupki, zeszklić.
- Całość zalać mlekiem kokosowym. Dodać trawę cytrynową, liście kaffiru, suszone chili.
- Przykryć i gotować do miękkości (czyli oddzielania się mięsa od kości; trwa to przynajmniej 1,5 godziny i zależy od wielkości i wieku królika) na palniku o małej mocy (sos ma leciutko perkotać).
- Podawać z ryżem ugotowanym na sypko i posypanym szczypiorkiem oraz rukolą.
"Spal pracownię matematyczną ... i sam sobie wymyśl matematykę" napisana przez Jasona Wilkesa to - jak głosi napis na okładce - najbardziej niekonwencjonalna nauka matematyki.
Autor ukończył studia na kierunku fizyka matematyczna i zajmuje się badaniem mózgu i ludzkiego zachowania za pomocą matematyki.
Przez 13 lat nauki w szkole podstawowej i średniej miał z uczeniem się matematyki kiepskie doświadczenia z powodu złego systemu edukacji, niezrozumiałych podręczników pełnych "matematycznego bełkotu" i nakazu uczenia się jej na pamięć. To się zmieniło, gdy w księgarni natknął się na książkę, w której spodobało mu się tłumaczenie rachunku różniczkowego i całkowego. I tak zaczęła się jego przygoda, którą nazywa zabawą, z matematyką.
Nie widziałam amerykańskiego podręcznika do matematyki, więc nie wiem, o czym pisze autor. Mam za sobą jednak jego książkę, która - dla mnie - jest matematycznym bełkotem wypełnionym odstraszającymi wzorami, nazywanymi przez autora skrótami. Z moich doświadczeń wynika, że to właśnie wzory matematyczne i teoretyczne dywagacje odstraszają uczniów najbardziej. A to serwuje (i to w nadmiarze) czytelnikowi autor.
Autor tłumaczy, że jego sposób przedstawienia różnych zagadnień matematycznych jest zrozumiałe i nie wymaga uczenia się. Czyżby? Przecież tych zapisów człowiek musi się nauczyć, jak każdych innych.
Podobało mi się jedynie wytłumaczenie dylatacji czasu i teoretyczne wytłumaczenie, dlaczego liczba podniesiona do potęgi zerowej wynosi 1 (znam lepsze - praktyczne, widowiskowe i bardziej zrozumiałe na etapie czwartej klasy, gdy się to wprowadza w Polsce).
Autor rozśmieszył mnie nazywaniem wzorów i symboli skrótami, a funkcji - maszynkami. Swoją drogą zapraszam Pana do Polski - w antykwariatach na pewno znajdzie Pan podręczniki do matematyki, gdzie pojęcie funkcji jest tak samo nazywane od prawie 20 lat! Jak widać, autorzy tego podręcznika zrobili to wcześniej i z czasem z tego zrezygnowali, bo po co wprowadzać zamieszanie? Graficzne wprowadzenie wzorów skróconego mnożenia (mnożenie sum algebraicznych) też Pan znajdzie w niemal każdym podręczniku do matematyki w gimnazjum (klasa 2).
Przedstawienie rozumowania, a nie wprowadzenie teorii na wiarę, nie zawsze skutkuje w Polsce tym, o czym marzy autor. Dlaczego? Bo wysiłki nauczycieli i startery autorów podręczników to jedno, ale nie możemy zapominać, że do pełni sukcesu jest jeszcze potrzebna wola i wysiłek umysłowy ze strony uczącego się. Autor miał jedno i drugie, do czego się przyznaje i o czym świadczy podjęcie przez niego studiów matematycznych i praca zawodowa wykorzystująca matematykę.
Rozbawił mnie też dialog na końcu książki Matematyki z nauczycielką. Nie ten adres! Jak jest w USA nie wiem. Wiem natomiast jak jest w Polsce - nauczyciele są w tej chwili zobligowani do realizacji podstawy programowej, która w ubiegłym roku po raz kolejny została zmieniona (do tego kuratoria narzuciły, by każdy nauczyciel odbył szkolenie na ten temat). Miałam okazję być na spotkaniu z dwoma autorami podstawy programowej z matematyki na etapie szkoły podstawowej. Jak ma być ona przystępna i zrozumiała, skoro tworzy ją zespół ludzi przekonanych o własnej doskonałości i nieprzyjmujących praktycznych komentarzy w konsultacjach społecznych? Na szczęście podstawa programowa obejmuje tylko wykaz treści, które trzeba zrealizować. Metody pracy mogą dobierać sami. I życzę im wszystkim, by nigdy nie zabrakło im świetnych pomysłów na lekcje z pożytkiem dla uczniów!
Jestem tą książką rozczarowana. Myślałam, że poznam tę niekonwencjonalną naukę, a tymczasem większość rozwiązań znam z polskich szkół, gdzie stosuje się je od lat.
Kingo, dziękuję za wypożyczenie książki 😊
20/2018 (628 str.)
zima/czarny |
To pozycja zupełnie nie dla mnie. Nawet gdyby zawierała jakieś tajne metody uczenia się i pojmowania matematyki. Dla mnie czytanie takiej książki to zwyczajna strata czasu.
OdpowiedzUsuńTa książka nie jest dla wszystkich. Nawet, jeśli ktoś chce dowiedzieć się czegoś nowego w uczeniu matematyki, zostanie wystraszony przez nagromadzenie wzorów.
Usuń