Bardzo długo myślałam, że bliny to placki ziemniaczane, bo tak się na nie mówiło w mojej okolicy. Dopiero z książek o Rosji, Ukrainie lub Białorusi dowiedziałam się, że to placki drożdżowe mające niewiele wspólnego z ziemniaczanymi. Ciasto na bliny przygotowuje się z różnych składników - może być to mąka pszenna z ziemniakami, mąka pszenna lub żytnia z mąką gryczaną. Na Wschodzie podaje się je z kawiorem, śmietaną, różnymi rybami i innymi dodatkami, w zależności od tego, kto przygotowuje i z jakiej okazji. Ja proponuję łatwą i szybką sałatkę z tuńczyka. By bliny ładnie wyglądały, można je smażyć na patelni do przygotowywania pancaków. U mnie ta patelnia jest wciąż marzeniem...
Składniki:
Placki
230 mąki pszennej
120 g mąki gryczanej (ponieważ nie przepadam za smakiem gryki, połowę tej mąki zamieniłam razową mąką orkiszową)
2 jajka
10 g drożdży
250 ml ciepłej wody
200 ml ciepłego mleka
30 g masła
łyżeczka cukru
pół łyżeczki soli
olej do smażenia
Sałatka
puszka tuńczyka w oleju
pół białej rzodkwi
sól
pieprz
kilka liści mięty
- Do miski wsypać mąkę pszenną. Wkruszyć do niej drożdże i wlać ciepłą wodę. Łyżką wyrobić gładkie ciasto. Przykryć miskę wilgotną ściereczką i odstawić na godzinę do wyrośnięcia.
- Masło roztopić i ostudzić.
- Do rozczynu dodać: mąkę gryczaną/orkiszową, ostudzony tłuszcz, żółtka oddzielone od białek, cukier i ciepłe mleko. Całość dokładnie wymieszać do uzyskania gładkiego ciasta.
- Ciasto odstawić pod przykryciem do wyrośnięcia na ok. 30 minut, mieszając co kwadrans, by pozbyć się nadmiaru dwutlenku węgla.
- Do białek dodać sól i ubić je na sztywną pianę.
- Dodać pianę do ciasta i delikatnie wymieszać łyżką. Ciasto powinno mieć konsystencję gęstej śmietany.
- Na patelni rozgrzać tłuszcz, nakładać sporą łyżkę ciasta formując okrągłe placki i smażyć z obu stron na rumiano. Jeśli placki za bardzo wyrastają, przyciskać je po odwróceniu do dna patelni i smażyć z każdej strony po 2 razy.
- Usmażone bliny wykładać na papierowy ręcznik, by odsączyć nadmiar tłuszczu.
- W trakcie smażenia blinów przygotować sałatkę: tuńczyka odsączyć z zalewy, zetrzeć na tarce o dużych oczkach rzodkiew. Doprawić do smaku mielonym pieprzem. A tuż przed podaniem dodać porwane liście mięty.
- Bliny podawać z sałatką.
Na książkę Grzegorza Kozery pt. "Berlin, późne lato" trafiłam zupełnie przypadkiem i muszę przyznać, że to był szczęśliwy przypadek 😊
Akcja książki rozgrywa się w większości w Berlinie w czasie II wojny światowej. Ponad 40-letni Otto Peters pracuje w księgarni u przyjaciela Rolfa. Przed wysłaniem na front uchroniło go porażenie nerwu w nodze składanej w czasie I wojny światowej. Syn Otto, Erich, zginął na początku 1943 r. w bitwie pod Stalingradem. Elsa, żona Otto, zmarła pół roku wcześniej.
Pewnego dnia w księgarni pojawia się Uwe Janke, pisarz, który w 1933 r. poparł Hitlera i wydał kilka powieści gloryfikujących nazistów i narodowy socjalizm, a także donosił na pisarzy żydowskiego pochodzenia. Pisarz najpierw prowokuje Otto, pytając o zakazaną w opanowanej wojną Rzeszy książkę "Czarodziejska góra", a potem składa mu propozycję nie do odrzucenia - współpracę przy filmie o obronie Kolbergu (Kołobrzegu) przed wojskami Napoleona w 1807 r., by pobudzić morale niemieckich żołnierzy i niemieckiego społeczeństwa. Brigadeführer Janke powołał się przy tym na scenariusz, który Peters napisał na podstawie swojej książki. Scenariusz nigdy nie został wykorzystany do nakręcenia filmu.
Wieczorem Otto znajduje ukrywającą się w piwnicy Polkę, Halinę Kamińską. Postanawia przygarnąć kobietę na noc...
Książka jest przepełniona smutkiem i melancholią samotnego mężczyzny, który zdaje się żyć z dnia na dzień, nie przejmując się tym, co będzie następnego dnia. Mężczyzna jest niejako pogodzony z ideologią nazistów i swoją sytuacją, choć nigdy nie napisał kolejnej książki, bo w Niemczech od 1933 r. nie można było pisać tego, co się chce, a spora część książek była palona. Jeszcze przed wojną w jego rodzinie doszło do podziału - Elsa sympatyzowała z nazistami, zapisała się do NSDAP. Swoją ideologią zaraziła syna. Otto odsunął się wtedy od Elsy i Ericha. Zdał sobie z tego sprawę po śmierci syna, a uświadomił jeszcze mocniej po rozmowie z Haliną, która powiedziała mu, co się dzieje na wschodzie z Żydami, Polakami, Rosjanami, Słowakami czy Czechami. Otto mieszkający w Berlinie poznał inną wersję wojny od tej, którą przekazywali Niemcom rządzący.
Autor oszczędził czytelnikowi krwawych opisów, choć napisał wprost o obozach śmierci, o wykorzystywaniu do czarnej roboty ludzi z obozów koncentracyjnych, o traktowaniu cywilnej ludności żydowskiej, polskiej i rosyjskiej przez niemieckich żołnierzy. Ale przedstawił też życie w ówczesnym ostrzeliwanym Berlinie - wydzielanie żywności (kiepskiej jakości) i zakupy na kartki, konieczność zasłaniania okien wieczorem, otwierania drzwi i okien podczas nalotów, schodzenia do piwnic i gnieżdżenia się w nich niemal każdej nocy, węszących wszędzie blokowych strażników, kapusiów i zwykłych ludzi, którzy mogliby zdradzić w obliczu zagrożenia lub w zamian za zwolnienie bliskich itp. A do tego niepewność każdej następnej minuty.
W tym wszystkim nie brak jednak ludzi, którzy zachowali resztki człowieczeństwa i pozytywne uczucia: zaufanie, przyjaźń, miłość. Z drugiej strony jeden z bohaterów mówi: "Czasami myślę, że gdyby nie było miłości, nie byłoby też nienawiści, a tym samym nie wybuchałyby wojny. Ludzie byliby obojętni, ale przynajmniej nie krzywdziliby się wzajemnie".
Bardziej drastyczne opisy znajdziemy w "Ucieczce z Sobiboru" czy wspomnieniu pewnego mężczyzny, któremu Niemiec spowiada się w szpitalu ze swoich zbrodni i prosi go o wybaczenie w imieniu swoich rodaków(nie mylić z książką "Spowiedź Hitlera") - niestety nie pamiętam tytułu tej książki.
Tytuł z dowodu |
Nieraz sięgam po takie książki, ale zawsze wprawiają mnie w nieco nostalgiczny, smutny nastrój.
OdpowiedzUsuńKochana, tej książki nie mogę zaliczyć do styczniowo-lutowego hasła w wyzwaniu "Grunt to okładka" - owszem, postać na okładce jest skulona, ale nie mogłabym nazwać tego typowym zamknięciem. Wybacz! :)
Sylwio, nie ma problemu. Rozumiem.
UsuńA książkę polecam, choć do przyjemnych i relaksujących nie należy.