piątek, 28 grudnia 2018

"Ogród księżycowy" Agnieszki Krawczyk

Po wczorajszej porażce, jaką okazała się "Dolina mgieł i róż" Agnieszki Krawczyk, postanowiłam pójść za ciosem i dać kolejną szansę autorce. Stąd lektura trzeciego tomu serii "Magiczne miejsce" pt. "Ogród księżycowy".




Sabina Południewska dopięła swego i kupiła domek widziany z pałacu Mili i Witolda Mossakowskich. W ciągu kilku miesięcy przeprowadziła gruntowny remont i zamieszkała w odnowionym domku, tym samym osiedlając się na stałe z dala od miejskiego tłoku. Na poddaszu domku, który za sprawą rozrastającej się rośliny zyskał miano "Bluszcz", znalazło się też miejsce na pokój dla Julinki.
Nadchodzi lato i Sabinie marzy się ogród z prawdziwego zdarzenia. Z pomocą przychodzi Kalina Olczak, właścicielka sklepu ogrodniczego. Kobiet znajduje sposób na pozyskanie funduszy na ogród w stylu Sabiny i projektuje dla niej ogród ukazujący swoje piękno szczególnie przy blasku Księżyca.
Do Brzózek przyjeżdża Lola, która planuje zamieszać w związku Sabiny i Krzysztofa oraz przeszkodzić w ich ślubie. Pomoc obiecuje Marek Rokosz, wciąż niepogodzony z odtrąceniem przez Sabinę.

W tym tomie mniej jest postaci Carmen, która zajmuje się promocją najnowszej książki Sabiny w Argentynie. Może dlatego książkę czyta się trochę przyjemniej. Poza tym akcja jest znacznie bardziej dynamiczna, przez co autorka trochę rozbudza ciekawość czytelnika.
Z trochę innej strony poznajemy postać Marka Rokosza, który w poprzednim tomie miał kiepską opinię wśród mieszkańców Idy, sukcesywnie zmienianą jednak na pozytywną. Z miejscowego mizantropa zmienia się on jednak w wyrachowanego egoistę, wciąż dystyngowanego i działającego w białych rękawiczkach.

W tym tomie odkryłam nareszcie, co mi przeszkadza w tej serii - język. W poprzednim tomie archaiczne sformułowania przeplatane z nowomodnym językiem młodzieży autorka wkładała w usta Carmen. Okazuje się jednak, że tym językiem sama się posługuje w opisywaniu kolejnych zdarzeń. Mało tego tym językiem posługują się też jej bohaterowie, niezależnie od tego czy są nastolatkami czy ludźmi dojrzałymi. Co dziwne - tego języka nie używa najstarsza bohaterka, hrabina Tekla Tyczyńska.

Dzięki postaci Loli, a potem Zuzy i Rafała, książka przestaje być mdła i dostaje pazurka. Nudna jest natomiast postać samej Sabiny, którą w tym tomie odbieram jako nijaką, choć nadal jest główną bohaterką. Autorka przedstawiła ją jako postać nad wyraz spolegliwą, bez własnego zdania. Za przykład niech posłuży ustalenie daty ślubu przez osoby trzecie, decydowanie o wyglądzie sukni ślubnej przez pracownice spółdzielni czy uleganie zdaniu reżysera kręcącego filmik dla widzów w Argentynie.

Mam wrażenie, że autorka pisząc ten tom zapomniała, co pisała wcześniej i nie dopracowała szczegółów. Po pierwszym spotkaniu Loli i Marka oraz znamiennych słowach tego drugiego, mężczyzna naprawdę wspomoże Lolę w jej działaniach i książka utraci swój ckliwy charakter. Odnosiłam wrażenie, że Lola przyjeżdżając do Polski, miała plan co do zepsucia relacji Sabiny i Krzysztofa. Okazało się jednak, że tego planu nie było, a dziewczynie pomogła sama pisarka.
Opis postaci Loli jest dla mnie mało przekonujący, poczynając od niewielkiego bagażu, z którym przyjechała (a potem ubierała się w wiele wymyślnych strojów; gdzie miałaby je zmieścić?), a kończąc na zachowaniu, które w oczach bohaterów było złośliwe, haniebne i chore, natomiast dla czytelnika mało wyraziste.

Przede mną ostatni tom serii "Magiczne miejsce". Mam nadzieję, że akcja będzie bardziej wartka, bo na lepsze przedstawienie postaci raczej nie liczę.


100/2018 (506 str.)


nieznośna dowolność bytu
u Darii

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Chętnie poznam Twoje zdanie na temat tego wpisu lub przepisu. Zostawisz kilka słów w komentarzu?
Dziękuję, również za lajki na fb oraz serduszka na Instagramie :-)
Komentarze z lokowaniem produktów nie będą publikowane.