piątek, 29 kwietnia 2016

"Zorkownia" - recenzja

Ku przestrodze - niech Was nie zmyli ta okładka!


Jestem bardzo poruszona książką pt. "Zorkownia" Agnieszki Kalugi. Nie mogłam zestawić recenzji tej książki z jakimkolwiek przepisem. Byłoby to po prostu niestosowne.

Sięgałam po nią ze względu na okładkę. Myślałam, że będzie z tych łatwych babskich czytadełek. A tu szok już od pierwszej strony. I choć czyta się trudno ze względu na targające człowiekiem emocje, to nie można się oderwać.

Książka jest rodzajem pamiętnika, w którym Autorka zapisuje zdarzenia i myśli z czasu swojego wolontariatu w hospicjum. Przy okazji "rozprawia się" z przeżyciami związanymi ze śmiercią malutkiej córeczki, której u końca jej życia obiecała, że sobie poradzi. Co ciekawe, podobne sytuacje mają miejsce w przypadku innych ludzi - często umierający przedłużają swój żywot na tym świecie (wiąże się z tym przedłużanie ich fizycznego cierpienia) dla tych, którzy zostają. Gdy usłyszą od nas zgodę na odejście, po krótkim czasie umierają jakby uspokojeni.
Wolontariat w hospicjum nie jest sprawą łatwą. Trzeba mieć niesamowity hart ducha i wielkie zrozumienie dla tych cierpiących ludzi, z których jedni są pogodzeni z losem, inni się przeciw temu buntują. Autorka jechała do hospicjum nawet wtedy, gdy nie miała danego dnia wyznaczonego dyżuru. Po prostu czuła, że powinna tam pojechać. Synka podrzucała babci, a w hospicjum okazywało się, że właśnie umiera ktoś, do kogo się przywiązała, kto z jakichś powodów stał się jej bliski i vice versa - była kimś bliskim dla umierającego.
Tak niewiele trzeba ludziom w hospicjum... Przynieść świeże kwiatki, założyć i dbać o ogródek na parapecie, przynieść kanapkę z szynką, przyspieszając kolację, porozmawiać, poczytać, zmówić wspólnie różaniec, pospacerować po korytarzu, poprawić poduszki, potrzymać za rękę, obetrzeć pot z czoła. Tak niewiele... A jak wiele...

Kończę, bo emocje znów biorą górę.



Gra w koloryhttp://biblioteczkamagdalenardo.blogspot.com/p/kochani-od-lipca-siedzi-w-mojej-gowie.html



4 komentarze:

  1. O, tak. Masz rację. Okładka jest ogromnie myląca... może sprawić, że niejedna osoba się nabierze i sięgnie myśląc, że to coś innego...
    Poruszyła mnie mocno, płakałam nie jeden raz... to książka na pewno nie dla każdego

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja musiałam ją sobie "dawkować" czasem nawet małymi fragmentami.
    Trudno mi było myśleć o czyś innym, tylko roztrząsałam w sobie te wszystkie historie.
    Chyba nawet sobie nie zdawałam sprawy z tego ile ludzi wokół mnie cierpi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dziwię się. Książka mocno chwyta za serce i głęboko zapada.

      Usuń

Chętnie poznam Twoje zdanie na temat tego wpisu lub przepisu. Zostawisz kilka słów w komentarzu?
Dziękuję, również za lajki na fb oraz serduszka na Instagramie :-)
Komentarze z lokowaniem produktów nie będą publikowane.