Uwielbiam przełom kwietnia i maja ze względów kulinarnych (i estetycznych). Na łąkach i w ogródku można znaleźć prawdziwe cuda do salaterki. A ponieważ temperatury rano są nadal niskie, nie ma w tym roku na nich mszyc i płukanie nie jest uciążliwe. Wczoraj zostałam obdarowana młodym szczawiem (sama jeszcze nie miałam odwagi wypuścić się na łąki, by chodzić po nierównym terenie) i intensywnie pachnącą młodziutką miętą omszoną, która o tej porze roku ma ciemnozielony kolor (z czasem zmieni się na jasny). Wszystko wyrosło naturalnie, bez pędzenia w sztucznych warunkach, więc pachnie i smakuje niezwykle :) Przypomniało mi się dzieciństwo - miód o posmaku mięty i wypady do siana, a w przerwach pogryzanie liści szczawiu.
Składniki:
duża garść liści szczawiu
ok. 20 listków mięty (u mnie omszona)
2-3 rzodkiewki
3 szczypiorki z młodej dymki
2 grube plastry wędzonej piersi kurczaka (opcjonalnie; sałatka miała być kolacją, więc potrzebowałam czegoś konkretnego)
dużo (wzięłam 3 łyżki) dobrej oliwy, choć przy tych smakach bardziej odpowiedni byłby prawdziwy "dziadkowy" olej rzepakowy lub lniany
łyżka octu jabłkowego
liście szczawiu |
- Liście i rzodkiewki dobrze wypłukać.
- Rzodkiewki, szczypiorek i kurczaka pokroić na dowolne kawałki.
- Wymieszać liście z rzodkiewkami i kurczakiem.
- Polać oliwą i octem jabłkowym.
- Ponownie wymieszać i podawać.
Dziś bez recenzji - wczoraj pojechałam podziwiać tegoroczną wiosnę i nie było okazji do przeczytania całej książki.
Masz rację, że to wspaniały czas na zbieranie dziko rosnących roślin :-)
OdpowiedzUsuńSą teraz ładnie wybarwione, soczyste i aromatyczne.
Usuń