Ogarnął mnie szał na świeże warzywa i mięso. To, że mam więcej ochoty na warzywa, rozumiem - wiosna, przesyt warzyw przetworzonych i schowanych do słoików, niektóre (np. rzodkiewki) można zbierać z samodzielnych upraw. Ale mięso? Nie za specjalnie za nim przepadam, zresztą gdyby zrobić statystykę zamieszczonych przepisów, okazałoby się, że większość to dania wegetariańskie. No w każdym razie sklep mięsny odwiedzam częściej niż dotychczas, a lodówce pełen zestaw wędlin. Tłumaczę sobie, że wciąż chłodno i organizm sam podpowiada, że potrzeba mu bardziej energetycznych dań ;) Stąd w większości moich posiłków przeważają warzywa połączone z mięchem, a nie serami. I tak jest również dziś.
Składniki:
200 ml kuskusu
wrzątek
3-4 rzodkiewki
świeży ogórek
kilka plastrów szynki lub polędwicy
ćwiartka żółtej papryki
oliwa
ocet jabłkowy
- Kuskus przygotować według informacji znajdującej się na opakowaniu, zalewając go wrzątkiem. Przykryć i odstawić na ok. 10 minut.
- Zdjąć pokrywkę i wymieszać kuskus widelcem. Odstawić do ostudzenia.
- W tym czasie pokroić warzywa i szynkę na kawałki (ich wielkość według uznania).
- Całość wymieszać i polać dużą ilością oliwy (u mnie 4 łyżki) i łyżką octu jabłkowego.
-----
Podobne:
Sałata z wędzoną piersią kurczaka |
Sałata z mozzarellą, brzoskwinią i... |
Szybki nowalijkowy obiad na kuskusie |
"W tańcu" Joanne Harris to zbiór opowiadań pisanych przez Autorkę w różnym czasie, nawet w późnym dzieciństwie. Jedne bardziej udane od innych. Niektóre zabawne, inne czarowne i magiczne, były również takie które przerażały i od których skóra cierpła, były odrażające, interesujące i mądre. Pełna gama różności w krótkiej formie literackiej. Nie chcę streszczać tu żadnego z licznych opowiadań z tego zbioru. Byłoby mi nawet trudno to zrobić.
Muszę przyznać, że nie przepadam za czytaniem opowiadań. Może dlatego, że lubię czytać dużo, a każde opowiadanie zmusza do zastanowienia i odłożenia książki. Dlatego czytałam ten zbiór w ratach między różnymi książkami.
I choć opowiadania J. Harris nie są jakości Erica-Emmanuela Schmitta, to można znaleźć coś naprawdę interesującego.
A ja opowiadania lubię, są dla mnie trochę jak rozbudowane fotografie (albo raczej dokładnie omówione fotografie) z życia różnych osób - upamiętniające chwile zwyczajne i niezwyczajne, wzniosłe i błahe, emocjonujące i... nudne - jak w życiu :)
OdpowiedzUsuńTylko te odrażające mnie przerażają...
Moje opisy to subiektywny punkt widzenia. Może to obrzydliwe dla mnie, dla innych będą przyjemne.
UsuńTak jak napisałam wyżej - mimo że nie są to opowiadania tak wysokich lotów jak E.-E. Schmitta czy A. Munro, to i tak coś mi zostało w duchu. Może Ciebie też zainteresują.