wtorek, 31 lipca 2018

Kolorowy lipiec na rabatach i "Początek"

Po wczorajszym przerabianiu ogórków (3 koszyki) i jabłek (3 wiadra) miałam tak serdecznie dość pracy, że dziś postanowiłam nie robić nic i odpoczywać. W rezultacie jednak okazało się, że bez pracy nie potrafię funkcjonować. Ale znalazłam przynajmniej chwilę, by delektować się kwiatami w ogrodzie 😊 Jakiś czas temu pisałam tutaj o kwiatach, które mamy ze względu na pszczoły. Dziś o kwiatach przyjemnych dla oka w chwili odpoczynku.






W tym roku do mojego ogródka ozdobnego wróciły gazanie lśniące. To piękne i duże (ok. 7 - 8 cm) kwiaty kwitnące w słoneczne dni jedynie przez kilka godzin. Wieczorami, przy mocno operującym słońce i w dni pochmurne zamykają się i nie można podziwiać ich niezwykłego piękna.


Nie wyobrażam sobie przydomowego ogródka bez aksamitek.  Uprawiam zawsze odmiany niskie, którymi obsadzam brzegi rabat kwiatowych. Ostatnio sadzę je również przy marchewkach.Wiosną wysiewam ich sporo do dużego pojemnika i co roku ogniste odmiany żółto-pomarańczowe.


Obwódki rabat kwiatowych obsadziłam w tym roku obficie kwitnącymi floksami jednorocznymi.


Wśród zakupionych nasion znalazło się kilka floksów gwiaździstych.


Obficie kwitnie driakiew wdówka. Na razie jasno fioletowe okazy, ale widzę pąki ciemniejszych kwiatów. Zawsze z zachwytem patrzę na te ciemno bordowe.


Zakwitł jeden z niewielu astrów, które przetrwały najpierw suszę, a potem atak mszyc. Co roku mam kłopot z tymi kwiatami. Uwielbiam je w wazonach na stole i wysiewam ich sporo. Jednak w czasie suszy nie dają sobie u mnie rady bez systematycznego podlewania.


Kończą kwitnienie hortensje bukietowe. W tym roku naprawdę ładnie odżyły i pięknie kwitły.


Bardzo wybujały w tym roku kanny. Są niezwykle strzeliste i w ten sposób sprawiają wrażenie dość dumnych kwiatów.


Co roku kwitną w ogrodzie lwie paszcze - kwiatki mojego dzieciństwa. Wysiewały się same, przez co nigdy nie wiedziałam, jakie kolory będę podziwiać. Tego roku zakupiłam nasiona i oko cieszy naprawdę cudowna mieszanka barw.



Z dzieciństwem kojarzą mi się też mieczyki. W tym roku zakupione były cebule odmiany o dużych, imponujących, żółtych kwiatach.


Z roku na rok wysiewają się nasiona, a potem pojawiają się siewki szarłatów. Zostawiam kilka okazów, które dodają koloru na grządkach a warzywami.


W zupełnie innej gamie kolorystycznej kwitną rozwary. Lubię te niebieskie, wieloletnie kwiaty właśnie ze względu na ten niesamowity kolor nieba.





Pozostaję w klimacie południowym wybranych na lipiec książek do przeczytania i dziś kilka zdań o "Początku" Dana Browna.

Akcja tej piątej już książki z rolą prof. Roberta Langdona dzieje się w Hiszpanii. Autor przenosi nas ze wzgórza Montserrat do Bilbao, Madrytu, Barcelony i kilku mniejszych miejscowości.
Langdon przybywa na zaproszenie do Muzeum Guggenheima w Bilbao. Jego student i przyjaciel, Edmond Kirsch, ma obwieścić światu swoje naukowe odkrycie, które na zawsze ma zmienić świat i podejście do nauki. Kirsch jest miliarderem, który dorobił się na wielu odkryciach związanych z technologia i komputeryzacją. Jest futurystą wielokrotnie oszałamiającym środowisko naukowe i kler ze względu na swój ateizm. Jednak nie dane mu jest dokończyć swojej niezwykłej prezentacji.
Langdon i Ambra Vidal, dyrektorka muzeum, uciekają do Barcelony, by dokończyć dzieła Kirscha i ujawnić jego odkrycie. Jak się można spodziewać, nie jest to takie łatwe, zwłaszcza że depczą im po piętach różni ludzie, między innymi gwardia królewska.

W trakcie lektury przypomniałam sobie nastroje Kościoła po publikacji :Kodu Leonarda da Vinci" i pomyślałam sobie "no to teraz znowu będzie używanie". Autor znów zbudował intrygę wokół wiary, choć w trakcie lektury można się przekonać, że kolejny raz kieruje palec głównie w stronę kościoła rzymsko-katolickiego. Ale potem uświadomiłam sobie, że książka jest w sprzedaży od prawie roku i jakiejś specjalnej nagonki na nią i autora nie było. A teraz różni przywódcy religijni mieliby uzasadniony powód, by wszczynać dyskusje.

Przeczytałam wszystkie książki Browna i mam wrażenie, że autor już się wyczerpał. Po "Kodzie Leonarda da Vinci" i "Aniołach i demonach" nie potrafi już dać czytelnikowi podobnych emocji. Stosuje te same triki i przez to już tak nie zaskakuje. Nie dałam się już nabrać na zawieszenie akcji i przeniesienie jej w inne miejsce, by podtrzymać mnie w niepewności i napięciu oraz zmusić do dalszego czytania. Wspomniane wcześniej książki czytałam bez chwili przerwy. Tak mnie wciągnęły, że nie mogłam się oderwać i czytałam kosztem nocnego odpoczynku. W przypadku "Początku" już tak nie było.
Kwestia odkrycia Kirscha nie zrobiła na mnie wrażenia. Cały czas denerwowało mnie nazywanie Kirscha i jemu podobnych ateistami, gdy tymczasem okazali się ludźmi walczącymi z przekonaniami kleru czy ludzi wyznających jakąś wiarę.
Pamiętam spotkanie w CERN po odkryciu tam bozonu Higgsa, niefortunnie nazwanego wcześniej boską cząstką. Ktoś na sali zadał wówczas pytanie "Czy teraz naukowcy poznają już zamysł Boga?" Zapytany profesor odpowiedział wtedy, że nauka to jedno, a wiara to drugie. Są kwestie, w których się zazębiają, ale wiara nie polega na zrozumieniu, a na wierze właśnie. Myślę, że osoba niewierząca lub walcząca z religią nie jest w stanie tego pojąć. Dlatego w moim odbiorze książka jest słaba pod względem zamysłu i głównego wątku. Owszem, trzeba przyznać autorowi, że świetnie wytłumaczył laikom pojęcie entropii. Potem jednak wszystko zostało spalone za sprawą "rozproszenia" energii i powołania się na drugą zasadę termodynamiki. Nie wiem jednak, czy jest to błąd autora, czy polskiego tłumacza.
Brown zbudował ciekawą akcję, przenosi czytelnika w różne miejsca. Mnie są one znane, więc z przyjemnością czytałam ich opisy. Nie dziwę się szczególnej atencji do dzieł Antonio Gaudiego, którego również podziwiam za pomysłowość i kunszt. Brawo za przywołanie wypowiedzi Winstona Churchilla - idealnie w punkt w tej książce.

Książka może się podobać komuś, kto nie czytał wcześniejszych pozycji Browna z Robertem Langdonem w roli głównej. Stałej czytelniczce zabrakło jednak zaskoczenia czymś nowym.


58/2018 (576 str.)




Lato / żółty
u Darii


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Chętnie poznam Twoje zdanie na temat tego wpisu lub przepisu. Zostawisz kilka słów w komentarzu?
Dziękuję, również za lajki na fb oraz serduszka na Instagramie :-)
Komentarze z lokowaniem produktów nie będą publikowane.