"Słońce też jest gwiazdą" to książka, którą mam w biblioteczce od wielu lat. Wciąż mi było z nią nie po drodze, ale na początku lutego wpadła mi w oko i postanowiłam przeczytać. Czy było warto?
Natasha pochodzi z Jamajki. Jej ojciec-nieudacznik wiele lat temu zdecydował się poszukać pracy w USA i Natasha mieszka w Nowym Jorku od ósmego roku życia. Poznajemy ją w dniu, gdy jej rodzina ma być deportowana do Jamajki wskutek nielegalnego pobytu w Stanach Zjednoczonych. Dziewczyna nie może się z tym pogodzić. Ma tu przyjaciół, rozwija się edukacyjnie i marzy o studiach. Od momentu wydania decyzji o deportacji systematycznie odwiedza urząd imigracyjny i czeka na cud.
Tego dnia w urzędzie poradzono jej poradę u prawnika, który zajmuje się takimi przypadkami i przeprowadza je pomyślnie dla rodzin nielegalnych imigrantów. W drodze do biura prawnika spotyka Daniela, Amerykanina koreańskiego pochodzenia zmierzającego właśnie na spotkanie w sprawie swoich przyszłych studiów medycznych.
Młodzi ludzie od razu znajdują porozumienie i wspólny język, choć wiele ich dzieli, a Natasha zataja, że wieczorem odlatuje na zawsze na Jamajkę...
Przyznaję, że była to prawdziwa uczta dla czytelnika. Książka jest niebanalnie skonstruowana, choć podobne rozwiązania spotkałam już u innych pisarzy. Poza poznawaniem historii Natashy i Daniela oraz ich punktów widzenia, czytelnik zaskakiwany jest rozdziałami popularnonaukowymi i historiami pobocznych bohaterów, które dodają całej historii smaczku. Owszem, ma się wrażenie, że całość jest mało realna, ale zabiegi pisarki i krótkie rozdziały sprawiają, że książki nie chce się odłożyć, ale wciąż się ją czyta i czyta... A to za sprawą głównych postaci, którzy nie są banalni, a przeciwnie - mają coś sobie do przekazania, mają ciekawe spojrzenie na życie i świat. Jedno jest całkowicie oderwane od korzeni, żyje tu i teraz, korzysta z dobrodziejstw kraju wysoko rozwiniętego. Drugie, mimo że urodziło się w USA, zna i lubi tradycję kraju rodziców, uczy się języka koreańskiego, kultywuje koreańskie zwyczajów i lubi tamtejszą kuchnię. Czytelnik jest świadkiem ich wzajemnego porozumiewania się i poznawania. Do tego dochodzi ciekawość, czy faktycznie kilkadziesiąt pytań i odpowiedzi na nie prowadzi do miłości dwojga ludzi.
Zakończenie, mimo że początkowo bardzo urocze, staje się zbyt amerykańskie i moim zdaniem książka na tym traci.
2/2023 (336 str.)
gwiazda |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Chętnie poznam Twoje zdanie na temat tego wpisu lub przepisu. Zostawisz kilka słów w komentarzu?
Dziękuję, również za lajki na fb oraz serduszka na Instagramie :-)
Komentarze z lokowaniem produktów nie będą publikowane.