Śniegu w tym roku jak na lekarstwo, więc - chyba z tęsknoty za nim - przypomniało mi się ciasto o nazwie śnieżny puch. Jest bardzo puszyste (trochę przypomina ptasie mleczko), niezbyt słodkie, z posmakiem cytryny i wiórków kokosowych. Ja je robię na ciemnym spodzie, bo wtedy bardziej ten sernik na zimno kojarzy mi się z zimą i ze śniegiem leżącym na ziemi. Dla mnie istotne jest to, że robi się je o tej porze roku niezwykle szybko. Czas wykonania jest tak naprawdę zależny od czasu tężenia galaretek.
Składniki (na blachę 23 x 28 cm):
14 herbatników kakaowych
200 g gęstej śmietany (użyłam 18%)
500 g sera (użyłam wiaderkowego - proponuję połowę wykorzystać w Święta, połowę w Sylwestra)
2 galaretki cytrynowe
500 ml wrzątku
12 g masła
6 czubatych łyżek wiórków kokosowych
2 płaskie łyżeczki cukru
- Galaretki rozpuścić w 500 ml wrzątku. Odstawić do ostudzenia. Ja ten etap przyspieszyłam wynosząc galaretki na balkon.
- Dno blachy wyłożyć papierem do pieczenia, a potem herbatnikami.
- Zimną śmietanę ubijać ok. 4 minut na wysokich obrotach. Włożyć do lodówki.
- Ser zmiksować na małych obrotach, później miksować dalej dodając tężejące galaretki.
- Do masy serowej dodać zimną śmietanę. Zmiksować do połączenia składników.
- Masę serową wyłożyć na herbatniki i równo rozprowadzić. Pod wpływem zimnych galaretek i śmietany poczujecie, jak masa szybko zastyga.
- Masło roztopić na patelni, dodać wiórki kokosowe i cukier. Wymieszać i lekko uprażyć.
- Kokosową posypkę równo rozprowadzić na serniku.
- Ciasto owinąć folią spożywczą i wstawić do lodówki na minimum godzinę.
- Podawać niezbyt zimne. Najlepiej wyjąć ciasto z lodówki na ok. pół godziny przed podaniem.
"Okno z widokiem" Magdaleny Kordel od niemal roku czekało na przeczytanie w biblioteczce. I w tym roku jeszcze się udało 😊
Do Malowniczego niespodziewanie przyjeżdża do swej babki Matyldy Róża, doktor archeologii. Odwiedza babkę i przyszywanego dziadka Juliusza, z którym Matylda żyje na kocią łapę, by oderwać się od własnych problemów. Trafia w idealnym momencie dla mieszkańców sudeckiego miasteczka. Okazuje się, że okolice kapliczki św. Antoniego mają niedługo zamienić się w teren budowy, co nie podoba się ani mieszkańcom Malowniczego, ani burmistrzowi, ani proboszczowi. Ale inwestor Walczak widocznie ma dojścia do wyższych instancji.
Róża jest emocjonalnie związana z figurką, bo w dzieciństwie mieszkała w Malowniczym i często siadała na kamieniu przy figurce, najpierw szukając w okolicy babcinego diabła, a potem zawierając umowy z Antonim.
Jedno zdanie z wypowiedzi Juliusza daje Róży do myślenia. Wkrótce, za sprawą kolegi po fachu, profesora Rajtczaka, decyzja o budowie zostaje wstrzymana, a okolice figurki zamieniają się w teren wykopaliskowy, na którym pracuje grupa studentów pod okiem profesora, jego asystenta i Róży. Czy uda im się na stałe powstrzymać budowę? Warunkiem no to jest odkrycie czegoś naprawdę ważnego.
Czytelnicy malowniczej serii ponownie przeczytają o miejscowej zielarce Walerii oraz spotkają się z dawnymi znajomymi: właścicielką Uroczyska, panem Miodkiem, proboszczem Malowniczego, jego gospodynią panią Dorotką i innymi.
Jak zwykle świetnie się relaksowałam przy kolejnej książce p. Kordel, w której autorka starała się dotrzymać danego wcześniej słowa o braku romansu, rozwódek, złośliwych mężów i nastolatek. Jest za to wartka akcja niesamowity humor. Przy tek książce po prostu nie można się uśmiać 😉
X, XI, XII |
Kochana, książkę mam, ale nie znam!!!
OdpowiedzUsuńWiem, wiem, dziwne zważywszy na to, że Magda Kordel obok Magdy Witkiewicz to moja ulubiona autorka.
Tym razem nie czytam Twojej opinii, by sobie nie psuć zabawy podczas czytania, które mam nadzieję nastąpi niebawem (choć w najbliższych planach mam same książki w zimowych okładkach).
Rozumiem :) Też nie czytam recenzji książek, które mam zamiar przeczytać :)
UsuńAaaaaaaaa zapomniałabym... ciasto wygląda pysznie!
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Polecam - pyszotka.
Usuń