piątek, 25 października 2019

"Odruch serca" Toni Morrison

Ostatnie dwa miesiące kręciły się wokół Nagrody Nobla. We wrześniu miałam przyjemność wysłuchać fascynującego wykładu Dana Schechtmana, laureata Nagrody Nobla w dziedzinie chemii za odkrycie kwazikryształów. Co roku z niecierpliwością czekam na ogłoszenie, komu zostaje przyznana ta nagroda w dziedzinie fizyki i z reguły uzupełniam swoją wiedzę na temat nagrodzonego odkrycia czy osiągnięcia. Dwa tygodnie temu przyznano tę nagrodę kolejnej polskiej pisarce, Oldze Tokarczuk. To wszystko sprawiło, że w październiku postanowiłam poznać postacie dotychczasowych noblistów w dziedzinie literatury. Pierwszy wybór to "Odruch serca" Toni Morrison, zmarłej w tym roku amerykańskiej noblistki.








XVII wiek, czas zasiedlania terenów Ameryki Północnej przez Europejczyków oraz handlem niewolników i zatrudniania rdzennych mieszkańców i osób czarnoskórych do cięższych prac.
W powieści występuje kilka postaci, z których trudno wyłonić głównego bohatera. Na uwagę zasługują nieliczni mężczyźni: osadnik holenderski, plantator tytoniu i handlarz niewolnikami.
Prym jednak wiodą kobiety: nijaka początkowo żona Holendra, Indianka Lina oraz tajemnicza, owładnięta jakąś nostalgią i smutkiem Żałość, biała dziewczyna o nieznanym pochodzeniu. Mnie jednak najbardziej zaintrygowała postać czarnoskórej Florens. Jej matka, należąca do właściciela i handlarza niewolników, uprosiła Holendra, by zabrał Florens ze sobą do swojej posiadłości. A ten w odruchu serca przystał na to.
Upływają lata, a ma się wrażenie, że w powieści nic się nie dzieje. Dopiero decyzja Holendra o wybudowaniu nowego domu i konieczności zatrudnienia specjalistów, a w tym dość kontrowersyjnego dla mnie kowala, wywołuje jakąś akcję.

Powieść napisana jest jako zbiór historii kolejnych bohaterów. Większą jej część zajmują wewnętrzne monologi i wspomnienia tych postaci. W związku z tym nie czuć upływu czasu, a z drugiej strony czytelnik ma szerszy ogląd sytuacji.
Zanim sięgnęłam po "Odruch serca" przeczytałam trochę o Toni Morrison, zmarłej w tym roku amerykańskiej noblistce z 1993 roku, podejmującej w swoich książkach temat niewolnictwa. W powieści bardziej wyczuwałam skupienie się autorki na krzywdzie kobiet. Przy czym chciałabym podkreślić, że nie jest to jedynie wyzysk czarnoskórych czy Indianek, ale również Europejek o wyższym statusie społecznym. Myślę tu o konieczności poddania się decyzji ojca co do opuszczenia rodzinnego kraju i udania się za ocean, by poślubić nieznanego człowieka, długoletniego samotniczego życia nie tylko bez ukochanej matki, ale również bez znajomych. Życie w związku z człowiekiem, którego nagle owładnęła chęć posiadania i podwyższenia statusu ekonomicznego, też nie wydaje się sielanką dla kobiety przyzwyczajonej do życia w dużej, biednej rodzinie.

Przyznam, że urzekła mnie poetyckość tej powieści. Dałam się wciągnąć autorce i przez tych kilkaset stron czułam się nieco jakbym była jedną z kobiet mieszkających w kolonii.
Już wiem, że sięgnę po kolejną książkę Toni Morrison.

46/2019 (224 str.)


październik z Noblem
TO/KO/RO
O





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Chętnie poznam Twoje zdanie na temat tego wpisu lub przepisu. Zostawisz kilka słów w komentarzu?
Dziękuję, również za lajki na fb oraz serduszka na Instagramie :-)
Komentarze z lokowaniem produktów nie będą publikowane.