Koniec sezonu na truskawki dla mnie oznacza ich magazynowanie na zimę. Zamrażarkę mam zbyt małą, by mrozić większe ilości tych owoców, dlatego ładuję je w słoiki, na które miejsce zawsze się znajdzie. Poza tym tak przygotowany kompot jest szybszy w wykonaniu napoju naprędce, bo wystarczy tylko dolać wody :) Dodatkowym atutem tego przepisu jest wykorzystanie takiej ilości truskawek, jaką akurat dysponujemy.
Składniki:
truskawki
cukier (2 łyżki na słoik 350 ml)
woda
- Do umytych słoików wkładać wymyte i wyszypułkowane truskawki, lekko dociskając (by nie zniekształcić owoców) je do dna. Owoce zasypać cukrem w dwóch ratach: po ułożeniu pierwszej warstwy i tuż przed szyjką słoika. Truskawki układać w słoiku tak, by nie wystawały ponad szyjkę.
- Powoli wlewać wodę do słoika z truskawkami - powinna sięgać do szyjki.
- Zakręcić słoiki.
- Na dnie garnka ułożyć ściereczkę kuchenną, a na niej słoiki.
- Wlać do garnka wodę tak, by sięgała nieco poniżej szyjek słoików.
- Zagotować, zmniejszyć moc palnika i gotować jeszcze ok. 7-10 minut. Cukier powinien się prawie rozpuścić.
- Wyjąć słoiki z wody i ustawić je dnem do góry na ok. 10 minut.
- Odwrócić słoiki i pozwolić, by ostygły.
- Tak przygotowany kompot można przechowywać nie tylko w piwnicy, ale też w szafkach kuchennych.
- Potem wystarczy tylko go rozcieńczyć według uznania. Owoce są słodkie i można je wykorzystać do zrobienia sosów do deserów.
-----
Podobne:
Kompot z truskawek i rabarbaru |
Jeżyny w sosie własnym na zimę |
Powidła truskawkowe |
Po trylogii chorwackiej Agnieszki Lingas - Łoniewskiej sięgnęłam po wrzosową trylogię Anny Łajkowskiej.
W pierwszym tomie pt. "Pensjonat na wrzosowisku" poznajemy rodzinę Basi: męża Marka, córki Kornelię i Karolinę oraz synka Marcina w chwili jej zmęczenia i rodzinnego wypalenia. Od pewnego czasu przebywają na emigracji w Anglii, dokąd wyjechali skuszeni łatwiejszym i lepszym zarobkiem. Kłopot w tym, że właśnie urodził im się synek, więc pracę podjął wyłącznie mąż. Basia zajęła się domem, co nie do końca było spełnieniem jej planów i ambicji (w Polsce prowadziła firmę zajmującą się oprawą ślubów). W Basi nagromadzają się różne frustracje, niespełnione nadzieje i zmęczenie codziennością, a przy tym coraz trudniejsze dogadywanie się z dorastającymi córkami.
Po uzgodnieniu z mężem Basia zabiera synka i jedzie z nim na północ Wielkiej Brytanii, a Marek zabiera dziewczyny do Francji.
Zaraz po przyjeździe plany wypoczynkowe Basi weryfikuje życie, co sprawia, że wkrótce dołącza do niej Marek z dziewczynami.
Przed lekturą nie wiedziałam nic o książce i byłam bardzo zaskoczona miejscem akcji (myślałam, że będzie to gdzieś w Polsce) i treścią.
To dość gorzka opowieść o życiu kobiety, która mimo rodziny czuje się samotna i niespełniona. Mam wrażenie, że to poczucie pogłębia się, gdy poznaje historię swojej sporo starszej kuzynki.
Dla mnie książka trochę powierzchowna. Autorka - moim zdaniem - bardziej skupiła się na opisaniu historii niż na emocjach, które w tej książce wydają się być kluczowe. No i bardzo mało tego wrzosowiska :( Zabrakło mi opisów pięknych krajobrazów i aury tamtych rejonów. Jest sporo spacerów i opisów zwiedzanych obiektów.
Zobaczymy, jak będzie w kolejnych tomach...
Kolor fioletowy |
Mhmmm...uwielbiam kompoty z truskawek! :) Wiem do kogo się wproszę na szklaneczkę :P
OdpowiedzUsuńA o tej trylogii to nie słyszałam... choć nazwisko autorki słyszałam... Szkoda, że powierzchowna i mało wrzosowiska we wrzosowisku, ale czekam na Twoje wrażenia z pozostałych tomów.
Zapraszam ;) Taki kompocik zimą jak znalazł :)
UsuńDrugi tom już lepszy, choć wolę nie chwalić dnia przed zachodem słońca ;)
Pierwszy tom to debiut Pisarki.