Dzisiejsze ciasto polecam nie tylko miłośnikom kawy. Jest łatwe w wykonaniu, aromatyczne i baaardzo smaczne. 😋
Składniki (na blachę 23 x 28 cm):
Spód
ok. 75 g herbatników kakaowych
40 g masła
3 łyżeczki mocnej kawy np. z ekspresu
Masa serowa
500 g gęstego twarogu z wiaderka lub twarogu trzykrotnie zmielonego
130 g mascarpone
200 g śmietany 18%
50 g cukru pudru
1 łyżeczka cukru wanilinowego
2 łyżeczki żelatyny
2 łyżki wrzątku
4 łyżeczki kawy rozpuszczalnej
4 łyżki wrzątku
Wierzch
200 g śmietany 18%
120 g mascarpone
2 łyżeczki cukru pudru
cynamon do posypania
- Kawę rozpuścić w 4 łyżkach wody i pozostawić do ostudzenia.
- Blachę wyłożyć papierem do pieczenia
- W małym garnku roztopić masło i dorzucić do niego pokruszone herbatniki. Wymieszać.
- Do herbatników dodać 3 łyżeczki mocnej kawy i ponownie wymieszać, rozdrabniając rozmiękczone kawałki herbatników.
- Masę rozprowadzić na spodzie blachy. Odstawić do ostudzenia.
- Żelatynę rozpuścić w dwóch łyżkach wrzątku. Odstawić do lekkiego ostudzenia.
- Twaróg zmiksować z cukrem pudrem, cukrem waniliowym i mascarpone.
- Do masy serowej dodać zimną śmietanę i żelatynę. Zmiksować.
- Masę serową podzielić na dwie równe części.
- Jedną część wyłożyć na herbatnikowy spód. Włożyć do lodówki na przynajmniej kwadrans.
- Do drugiej wlać przestudzoną kawę. Zmiksować.
- Wyłożyć masę kawową na białą warstwę. Schłodzić w lodówce.
- Zimną śmietanę zmiksować z mascarpone i cukrem pudrem. Wyłożyć na wierzch ciasta.
- Ciasto chłodzić najlepiej całą noc w lodówce.
- Podawać pół godziny po wyjęciu z lodówki posypane cynamonem, tak jak latte macchiato.
"Sekretna zima Jaśminy" Adrianny Trzepioty to kontynuacja "Zwilczonej".
Jaśmina, nauczycielka języka polskiego w jednym z mazurskich miast, próbuje się uwolnić od związku z Władkiem. Jej poczucie odpowiedzialności za córeczkę Marysię oraz obowiązku wobec męża Joachima nie pozwala jej kontynuować znajomości. Jaśmina boi się, że romans może wyjść na jaw i po wielu nieodebranych połączeniach, wysłanych sms-ach i mailach zgadza się na ostatnie spotkanie z Władkiem. Informuje go o definitywnym końcu ich znajomości, co nie dociera do żonatego mężczyzny, ojca dwóch synów.
Na domiar złego Joachim siedzi wciąż w domu na zwolnieniu lekarskim po złamaniu nogi. Zachowuje się jak pan wydający polecenia i którego wciąż trzeba obsługiwać w domu, ale problem z chodzeniem nie przeszkadza mu w prowadzeniu samochodu i męskich popijawach.
Gdy pewnego dnia Joachim wysługuje się sędziwym sąsiadem w opiece nad córką, udaje się na mocno zakrapiane alkoholem spotkanie z kolegą, wraca nad ranem, brudząc mieszkanie, coś w Jaśminie pęka i ucieka z domu z córeczką. Zatrzymuje się u podlaskiej babuszki, zamawiaczki białoruskiego pochodzenia leczącej ziołami wielu ludzi.
Jaśmina próbuje odreagować u zielarki-czarownicy. Bierze lewe zwolnienie od pracy, za którą nie przepada i stopniowo zaczyna pisać książkę - wynik umowy na romans z wydawnictwem.
Na drodze Jaśminy, gdy ta wraca po nieudanej próbie rozmowy z Joachimem, staje leśniczy Bojan fascynujący się wilkami. Oboje mają z nimi coś wspólnego, bo Jaśmina któregoś dnia zobaczyła wilczycę i od tamtego czasu wciąż czuje się kobietą-wilczycą.
Książka przyciąga od pierwszej strony. Mnie wilcza natura kobiety najmniej interesowała w tej książce. Autorka ma jednak niesamowity dar opisywania różnych codziennych czynności, jakby były celebrą (np. zaparzanie kawy, przygotowanie aromatycznej kąpieli), o opisach zamawiania, odprawiania czarów czy guseł, wieczoru spędzanego przez ludzi przy zmarłej nawet nie wspominam. Autorce w bardzo sugestywny sposób udaje się oddać to, co czuje kobieta pomiatana lub wykorzystywana przez mężczyznę, jakie targają nią emocje i jak sobie z nimi radzi. Z drugiej strony to książka, która uwydatnia rolę kobiet w świecie.
I do tego te niesamowite legendy czy podania... Czuje się tu duch słowiański sprzed lat, coraz bardziej niestety zapominany. Niektóre z obrzędów pozostały na szczęście w małych miasteczkach i wioskach. Zostaną przypomniane i być może zachowane w pamięci czytelniczek tej niezwykłej powieści.
biały |
Pora roku |
Ciacho wygląda pysznie, uwielbiam kawowe desery :)
OdpowiedzUsuńA książka... No cóż, chyba nie do końca w moim guście ;)
:)
UsuńKupuję cały wątek obyczajowy i wydaje mi się, że książka bez całego tego związku z wilkami mogłaby tworzyć spójną całość, prawda?
OdpowiedzUsuńDużo opisujesz treści, ale akurat dla mnie to dobrze, bo dałabym się skusić na książkę.
Widok tego ciasta sprawia, że ślinka mi cieknie!
Ciasto polecam :)
UsuńTak, te odwołania do wilczej natury można było sobie darować. Mnie one nie pociągały. Nie trzeba być wilczycą, by poczuć w sobie kobietę.
W książce sporo się dzieje i nie opisałam tu nawet połowy fabuły ;)