Dzisiejsze piątkowe danie zaczerpnęłam z książki przystojnego kucharza i gwiazdy telewizji brytyjskiej Gino D'Acampo "Buonissimo! Italian food has never been so sexy". Lubię oglądać go w różnych programach kulinarnych i uwielbiam jego proste przepisy kuchni włoskiej. Rösti to placki ziemniaczane będące tradycyjnym daniem kuchni szwajcarskiej. Kiedyś pewnie przepis na nie pojawi się tutaj. Dziś jednak wersja zdecydowanie nie szwajcarska - z dodatkiem buraków, a zamiast sera na wierzchu - łatwy sos chrzanowy. Gino proponuje do tych rosti wędzonego łososia. Ja z niego zrezygnowałam, bo zależało mi na daniu wegetariańskim i bezglutenowym.
Składniki (na 5-6 placków):
Placki
ok. 500 g dużych ziemniaków
ok. 250 g buraków
2 ząbki czosnku
sól
pieprz mielony
olej do smażenia
Sos
4 łyżki jogurtu greckiego
2 łyżki chrzanu
szczypiorek
- Ziemniaki wyszorować i umyć.
- Ziemniaki włożyć do garnka i zalać zimną wodą. Zagotować, posolić, zmniejszyć moc palnika i gotować 12 minut.
- Ziemniaki odcedzić i zostawić do ostygnięcia.
- Buraki obrać i wypłukać.
- Do dużej miski zetrzeć buraki na tarce o grubych oczkach.
- Ziemniaki obrać ze skórek.
- Zetrzeć ziemniaki na tarce o grubych oczkach do miski z burakami.
- Do warzyw dodać czosnek starty lub przeciśnięty przez praskę.
- Warzywa wymieszać ręką. Doprawić do smaku solą i pieprzem.
- Masę podzielić na 5 lub 6 części. Każdą z nich zbić w kulkę, a następnie rozpłaszczyć. Tradycyjne rösti są cienkimi plackami (jak nasze ziemniaczane). Ja proponuję zrobić je grubsze - można je wtedy potraktować jak wegańskie burgery.
- Placki odłożyć na godzinę do lodówki.
- Jogurt wymieszać z chrzanem.
- Smażyć po obu stronach po ok. 5 minut, by były zrumienione i chrupiące. Po usmażeniu odsączyć z nadmiaru tłuszczu na ręczniku papierowym.
- Podawać gorące z sosem chrzanowym i posypane posiekanym szczypiorkiem.
Od pewnego czasu książka Piotra C. "Pokolenie IKEA" kusiła mnie swoim tytułem. I wreszcie nadszedł na nią czas. Muszę przyznać, że w odróżnieniu od wielu ostatnio czytanych lektur, na tę musiałam robić dłuższe przerwy, bo nie byłam w stanie przeczytać jej za jednym razem. I nie chodzi to o jej grubość, a o język i zawartość.
Piotr jest 35-letnim prawnikiem pracującym w jednej z warszawskich korporacji oraz posiadającym kredyt na mieszkanie i samochód. O pracownikach korporacji mówi się, że są zabiegani, nie mają czasu na życie osobiste, bo wciąż pracują. W korpo Piotra praca jest spychana na boczny tor - pracownicy korzystają z firmowego internetu na siedzeniu na różnych forach i portalach społecznościowych, by "wyhaczyć" kogoś do towarzystwa (to eufemizm) na wieczór. Wieczory spędza w barach lub nad Wisłą na rozmowach z kolegami lub Olgą, przyjaciółką i koleżanką z pracy, o kobietach, ich podrywaniu i sexie lub na ich "wyrywaniu", zabieraniu do siebie i sexie. A wszystko okraszane sporą dawką wulgaryzmów i współczesnej nowomowy.
Wielokrotnie rzucałam książkę i do niej wracałam, chcąc dać szansę jej i autorowi. Na szczęście pojawił się ostatni rozdział i trochę lepszy jeżyk polski.
Generalnie książka ukazuje ludzi pustych, prostackich mimo swojego wykształcenia, dla których liczy się wygląd (markowe ciuchy, makijaż, mięśnie, obfity biust, zgrabna pupa itp.), często obrzydliwych, o bardzo ograniczonym hobby - sex, częsty i z byle kim. Bohaterami są ludzie po 30-stce, a ma się wrażenie, że pozostali na etapie nastolatków i ich burzy hormonów. Zastanawia mnie, czy mężczyźni naprawdę są tak puści i potrafią każdą rozmowę sprowadzić do jednego, jak ci poznani na kartach książki. Co sprawia, że mają tak rozbuchane ego? I czy naprawdę potrafią mówić tylko o sexie? Jeśli tak, to szczerze panom współczuję. O czym będziecie rozmawiać mając 60 lat? I jak będziecie spędzać wieczory, gdy nawet farmaceutyki wam nie pomogą zaspokoić siebie lub kobiety?
Książki zdecydowanie nie polecam - czytelnik naprawdę niewiele dowie się o pokoleniu IKEA.
biały |
Autor ze znakiem |
Szkoda tylko Twojego zmarnowanego czasu na tę książkę :(
OdpowiedzUsuńSzkoda :( Ale dzięki temu zaczęłam czytać Cherezińską :)
UsuńZa książkę zdecydowanie podziękuję... szkoda czasu.
OdpowiedzUsuńTylko niestety nie mogę zaliczyć Ci jej do Pod hasłem, bowiem nie ma kropeczki po C na okładce a taki był wymóg regulaminowy :(
Rozumiem. Okładka jest specyficzna, więc nie zwróciłam na uwagi na kropkę lub jej brak. W księgarniach i na swej stronie autor figuruje jako Piotr C. (z kropką). I tym się kierowałam podsyłając link do wyzwania.
UsuńTwój przypadek nie jest odosobniony :) Ja wiem, że masz rację iż autor widnieje z kropką.... tylko ja sobie wymyśliłam w haśle, że ma to być na okładce... Ot, mój pomysł.
UsuńRozumiem :) Książka nie jest warta reklamy i rozpowszechniania.
Usuń