poniedziałek, 31 lipca 2017

Jagody w sosie własnym na zimę i "Tysiąc wspaniałych słońc"

W mojej okolicy w tym roku owoców jak na lekarstwo, więc ludzie ratują się jagodami. Nie było czereśni i wiśni, a nie będzie jabłek, grusz i śliwek. W lesie ludzi sporo i jagody mocno przebrane, ale kilka litrów da się uzbierać. Czarne jagody (borówki czernice) w sosie własnym pamiętam z dzieciństwa - były lekarstwem na sensacje żołądkowe. Dorośli mogą skorzystać w takich przypadkach z orzechówki czy nalewki z kitu pszczelego, a dla dzieci idealne są właśnie jagody w sosie własnym. U nas tak przygotowane jagody są też jednym ze składników zimowych niedzielnych kompotów.




Składniki:

jagody (borówki czernice)
cukier (2 łyżki na słoik o pojemności 200 ml)

  1. Jagody przebrać.
  2. Wkładać je do słoiczka do połowy, zasypać łyżką cukru.
  3. Włożyć kolejną porcję jagód do wysokości szyjki.
  4. Wsypać drugą łyżkę cukru i dosypać jagód do pełna, ubijając jagody w słoiku.
  5. Słoik zamknąć.
  6. Na dnie garnka ułożyć ściereczkę kuchenną, ustawić na niej zakręcone słoiki i wlać wodę do wysokości szyjek słoików.
  7. Gotować całość na palniku o małej mocy ok. 10 minut od momentu zawrzenia wody.
  8. Wyjąć z wody i odstawić do schłodzenia. Przechowywać w piwnicy lub innym chłodnym pomieszczeniu.
Czas pasteryzacji może wydawać się długi, ale to ważne, by owoce się potem nie psuły. Zawsze mnie zastanawia, dlaczego jagody trzeba długo pasteryzować i konserwować większą ilością cukru, mimo że zawierają naturalny benzoesan sodu.



Róbmy przetwory - edycja 3Róbmy przetwory! Edycja 3.Z dziećmi i dla dzieci 2017
http://weekendywdomuiogrodzie.blogspot.com/2017/06/robmy-przetwory-edycja-3-zaproszenie-do.html











Na przeczytanie książki Khaleda Hosseiniego pt. "Tysiąc wspaniałych słońc" miałam ochotę od dawna, ale wciąż było mi z nią nie po drodze. W te wakacje jednak obiecałam sobie, że co druga lektura będzie bardziej ambitna. Co prawda ostrzegano mnie, że zaczynam od najlepszej książki autora i pozostałe pewnie nie będą mi się podobać, ale trudno...

Dwa pierwsze rozdziały książki to osobne historie dwóch afgańskich kobiet w różnym wieku.
Mariam jest nieślubnym dzieckiem bogatego właściciela sieci sklepów i kina w Heracie. Mieszka z matką Naną 2 km od miasta w tzw. kolbie. Przez kilkanaście lat znosi ciągłe pretensje matki, jest traktowana przez nią instrumentalnie, wiecznie wykorzystywana i okłamywana, bo matka lubi naciągać fakty. Ma wrażenie, że matka boi się, że jej córka mogłaby zaznać szczęścia i dobrego życia, których ona nigdy nie doświadczyła. Któregoś dnia podczas cotygodniowych odwiedzin ojciec Mariam obiecuje, że zabierze ją do kina na amerykańską kreskówkę. Ojciec nie dotrzymuje słowa i dziewczyna pierwszy raz w życiu wybiera się sama do miasta i pragnie odwiedzić ojca. Ta decyzja wywołuje lawinę kolejnych zdarzeń w jej życiu i przymusowe małżeństwo ze starszym mężczyzną.

Lajla jest trzecim dzieckiem swoich rodziców. Mieszkają w Kabulu naprzeciw domu szewca Rashida i jego drugiej żony, Mariam. Gdy jej starsi bracia zostają powołani do wojska i opuszczają rodzinny dom, jej mama wpada w apatię i dziewczynce pozostaje tylko miłość ojca i przyjaźń Tarigha, chłopca, który stracił nogę w wyniku wybuchu bomby. Ale pewnego dnia dziewczyna traci rodzinę i znajduje opiekę w domu Mariam i Rashida.

Ówczesna polityka talibów rządzących w Afganistanie sprawia, że kobieta jest nikim. Agresja Rashida sprawia, że między Mariam i Lajlą zanikają waśnie, a w ich miejscu rodzi się niezwykła przyjaźń.

"Tysiąc wspaniałych słońc" to powieść osadzona w ponad trzech dekadach trudnej sytuacji polityczno-społecznej w Afganistanie. Wydarzenia opisane w tej książki i sposób traktowania kobiet chwilami mocno mnie przerażały i cieszyłam się, że żyję w zupełnie innej rzeczywistości i innej tradycji. Szczerze pisząc, nie zdziwiło mnie zachowanie Mariam pod koniec powieści. Zaskoczyło jednak przyjęcie wyroku.

To trudna książka, ale myślę, że warta przeczytania przez Europejczyków, by mieć świadomość tego, jak nieobliczalni mogą być ludzie interpretujący prawo na własny użytek.

Mnie na pewno zapadnie w pamięć ta piękna, choć wzruszająca historia niezwykłej przyjaźni dwóch kobiet, które połączyła nadzieja, siła i odwaga w pokonywaniu strachu, upokorzenia oraz bólu fizycznego i psychicznego ze strony męża-tyrana.

żółty
kropka

Wyzwanie czytelnicze 2017 | Wiedźmowa głowologia
liczba


4 komentarze:

  1. W mojej rodzinie jagody robiło się od dawien dawna właśnie z myślą o małych brzuszkach. Niektórzy są zdziwieni, dlaczego jagody w sosie własnym, bo twierdzą, że to susz jagodowy pomaga na żołądek a nie słoiczkowe jagódki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tak jak u mnie - od grubo ponad pół wieku.
      Susz jagodowy działa przy określonym rodzaju problemów z układem pokarmowym, a te w sosie własnym są bardziej uniwersalne. I przede wszystkim - są bez alkoholu, więc to idelany specyfik dla dzieci.

      Usuń
  2. Ja też je pamiętam z dawien dawna.
    Właściwości ewentualnie lecznicze to tylko szczegół - najważniejsze, że sa pyszne!
    A z jogurtem naturalnym wręcz idealne...
    :)

    Miło, że bierzesz udział w akcji 'Dla dzieci' na Mikserze.
    Kasia
    www.lejdi-of-the-house.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń

Chętnie poznam Twoje zdanie na temat tego wpisu lub przepisu. Zostawisz kilka słów w komentarzu?
Dziękuję, również za lajki na fb oraz serduszka na Instagramie :-)
Komentarze z lokowaniem produktów nie będą publikowane.