Co jakiś czas narzekam na brak owoców w ogrodzie w tym roku. Z tego powodu mam pewien niedosyt smakowy i nadmiar czasu 😉 (który wykorzystuję na czytanie) w związku z niewielką ilością robionych w tym roku przetworów. Tak naprawdę robię je wyłącznie z warzyw i pewnie za chwilę przetworzę aronię (może w konfiturę, jednak w tym roku z kupnymi jabłkami, bo swoich zwyczajnie nie mam). Nie wyobrażam sobie zimy i niedzielnych śniadań bez dżemów, więc postanowiłam kupić trochę brzoskwiń i zrobić dwuskładnikowy dżem. Dwuskładnikowy, bo są w nim wyłącznie brzoskwinie i cukier, bez żadnych żelokonserwantów.
Składniki (na 6 słoików ok. 240 ml):
2,2 kg brzoskwiń (nieobranych)
0,25 kg cukru
- Brzoskwinie umyć, przepołowić, wyjąć pestki, a następnie usunąć skórki i podzielić na mniejsze kawałki.
- Umyć, wyparzyć i odstawić do wyschnięcia słoiki i nakrętki.
- Kawałki brzoskwiń umieścić w garnku, ewentualnie podlać połową szklanki wody. Rozgotować.
- Przestudzone brzoskwinie zmiksować blenderem ręcznym, ale niezbyt dokładnie, by pozostało trochę kawałków owoców.
- Pulpę brzoskwiniową zagotować, zmniejszyć moc palnika i gotować ok. 15 minut, by odparować nadmiar płynu.
- Do pulpy wsypać cukier. Wymieszać i gotować ok. kwadransa.
- Gorący, pyrkoczący dżem wkładać do słoików i od razu je mocno zakręcać.
- Odstawić słoiki z dżemem do ostygnięcia.
- Jeśli nie macie piwnicy do przechowywania, sugeruję pasteryzowanie słoików z dżemem - wstawić słoiki do garnka, na którego dnie znajduje się ściereczka; wlać wodę do wysokości szyjek słoików; zagotować, zmniejszyć moc palnika i gotować jeszcze ok. 3 minut.
Na "Ostatnią arystokratkę" polowałam od roku i nareszcie się udało 😊 To moja pierwsza lektura tego czeskiego autora (Evžen Boček) i z pewnością nie ostatnia 😎
3-osobowa rodzina czeskich arystokratów Kostków wraca z emigracji do rodzinnej Kostki w Czechach. Okazuje się, że ich posiadłość może znaleźć się z powrotem w rękach rodziny, których są jedynymi żyjącymi przedstawicielami. Dokumenty czekają na ostatnie podpisy ojca rodziny, a zamek przygotowany jest do zamieszkania przez hrabiego, jego amerykańską żonę i prawie 17-letnią hrabiankę Marię, której imię jest istotne w historii rodu.
Hrabiowie chcący zaoszczędzić dolary - od momentu próby przekazania kotki Carycy pod opiekę teściowej, przez odprawę na lotnisku, po zasiedlenie Kostki - wpadają w różne kłopoty, również finansowe. A okazuje się, że Kostka potrzebuje kolejnych inwestycji, opłacenia zaległych rachunków, wypłacenia wynagrodzenia "służbie" itp. Kostkowie w Czechach okazują się mieć dwie lewe ręce (i to jest trochę denerwujące podczas lektury) do pracy i inwestowania pieniędzy. Pani Kostka zaczytana w różne biografie księżny Diany nagle zapomina, jakie obowiązki miewała w dotychczasowym życiu i pragnie dorównać statusem życiowym lady Di. Hrabia, nauczyciel z wykształcenia, kompletnie nie radzi sobie z powrotem do ojczyzny (nie potrafi prowadzić samochodu bez automatycznej skrzyni biegów, zadłuża się u swojego prawnika, pozwala, by leniwa służba wchodziła mu na głowę, daje sobie wepchnąć rasowe psy, za które trzeba słono płacić i których utrzymanie też sporo kosztuje).
W całej rodzinie tylko Maria wydaje się być "normalna" i mocno stąpać po ziemi. Nic dziwnego - to ona snuje całą opowieść 😉 To głównie dzięki niej Kostka przechodzi reformę i przygotowuje się na turystów, którzy mają "walić drzwiami i oknami" i przynosić niezbędne fundusze.
Książka przejawia specyficzny humor, który sprawiał, że zdarzało mi się wybuchnąć śmiechem. Jest napisana w formie dziennika autorstwa Marii. Niektóre dni są opisane pobieżnie, inne bardziej szczegółowo. Humor, sposób napisania książki (dziennik) i ciekawie zbudowana historia, sprawiają, że książkę czyta się szybko i płynnie. Mnie denerwowała jedynie nieporadność hrabiów (pod tym względem przypominali hrabiego z serialowego Janosika) w stosunku do rozleniwionych pracowników.
Na pewno sięgnę po drugą część historii Kostków na Kostce 😊
niebieski |
kropka |
przepis super fajny zapraszam w wolnej chwili na bloghttp://moje-wyroby.blog.pl/
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Tych wolnych chwil w urlopowym czasie spędzanym w kuchni i warzywniku niewiele :(
Usuń