niedziela, 8 października 2017

Grzybki marynowane i "Katedra w Barcelonie"

Przy tegorocznym wysypie grzybów te ładniejsze okazy wkładam do słoików. Zimą i jesienią będą dodatkiem do sałatek lub przegryzkami, gdy najdzie nas ochota na coś wyrazistego w smaku.




Składniki (na 3 słoiki ok. 0,5 l):

Zalewa
pół szklanki octu 10%
2,5 szklanki wody
1,5 łyżki cukru
łyżka soli
3 ziarna ziela angielskiego
pół łyżeczki pieprzu ziarnistego
3 ziarna jałowca
liść laurowy


Dodatki do słoika
ładne, małe kapelusze borowików, podgrzybków, maślaków pstrych (kazarków), kozaków
łyżeczka nasion gorczycy białej
1 - 2 szalotki lub 2 plastry cebuli

  1. Oczyszczone młode i ładne kapelusze grzybów gotować w osolonym wrzątku ok. 7 minut. Odcedzić. Odstawić do schłodzenia.
  2. Zagotować składniki zalewy. Odstawić do schłodzenia.
  3. Na dnie słoika umieścić pokrojone szalotki lub plastry cebuli i gorczycę.
  4. Do słoików (do wysokości szyjek) włożyć obgotowane kapelusze grzybów.
  5. Grzyby zalać zalewą. Słoki zakręcić.
  6. Słoiki ustawić na dnie garnka wyłożonego ściereczką. Wlać wodę do wysokości szyjek słoików i doprowadzić wodę do wrzenia. Gotować potem na palniku o małej mocy ok. 12-15 minut.
  7. Wyjąć słoiki i odstawić do schłodzenia.
  8. Grzybki przechowywać w ciemnym miejscu (np. w dolnej szafce kuchennej).

Masz ciekawy przepis na wykorzystanie świeżych grzybów? Opublikuj go i przyłącz się do drugiej edycji mojej akcji "Na grzyby..." (kliknij, by poznać szczegóły).

https://weekendywdomuiogrodzie.blogspot.com/2017/10/na-grzyby-2-zaproszenie-do-udziau-w.html


Po powrocie z tegorocznego urlopu statystyki związane z moim czytelnictwem drastycznie spadły 😔 Na czytanie został mi tylko czas na przejazdu do i z pracy.
"Katedrę w Barcelonie" Ildefonso Falconesa planowałam przeczytać we wrześniu, a rzeczywistość sprawiła, że zaczęłam dopiero w październiku. Po książkę sięgnęłam z sentymentu do tego miasta. Tegoroczne nastroje polityczne nie pozwoliły mi na wyjazd do Barcelony, więc książka stała się namiastką spacerów po gotyckiej dzielnicy.

Tytułowa katedra to w rzeczywistości barceloński kościół Santa Maria del Mar położony niedaleko wybrzeża, przy którym cumowy statki. Fabuła obejmuje lata jego budowy w XIV w. Szkoda, że polskie tłumaczenie, w odróżnieniu od tytułu oryginału, budzi skojarzenia z katedrą w Barcelonie zbudowaną niedaleko.
Historia rozpoczyna się na katalońskiej wsi, w której dźwięki przyjęcia weselnego Bernata Estanyola i Franceski przyciągają uzbrojonego możnowładcy domagającego się prawa pierwszej nocy. Potem zmusza Bernata do zniewolenia swojej świeżo poślubionej żony. Gdy na świat przychodzi Arnau, chłopiec o charakterystycznym dla Estanyolów znamieniu, zawstydzony pana z Navarcles porywa Francescę z synkiem. Młoda kobieta staje się męską zabawką, a niemowlę zostaje bez opieki. Na szczęście Bernatowi udaje się je wykraść. A to zmusza go do ucieczki przed panem. Jego kroki kierują się do Barcelony. W w myśl prawa jeśli przez rok będzie w niej mieszkał, stanie się wolnym człowiekiem. Zatrzymuje się w pałacu swojego szwagra-nuworysza. Po śmierci siostry Bernata w życiu jego i Arnaua nie dzieje się dobrze. Porwany nastrojami niepodległościowymi zostaje stracony i od tej pory chłopiec musi radzić sobie sam, a do tego musi zaopiekować się młodszym przybranym bratem Joanetem.
W wieku 14 lat Arnau staje się tragarzem kamieni na budowę kościoła Santa Maria del Mar. Zarabia niewiele, ale dzięki niemu Joanet może pójść do szkoły i kształcić swoje zainteresowania.
Wkrótce po ślubie Arnaua z Marią drogi chłopców się rozchodzą i znów łączą, gdy obaj są dojrzałymi mężczyznami, a Arnau jednym z najbogatszych mieszkańców Barcelony. Ale na tym nie koniec tej obszernej powieści...

Książka ma bardzo bogatą fabułę i nie sposób się przy niej nudzić. Całość jest w elastyczny sposób wpleciona w obszerną historię Hiszpanii i Katalonii, dzięki czemu czytelnicy lepiej mogą poznać ówczesne realia.
To naprawdę świetna książka, więc nic dziwnego, że przez rok była na pierwszym miejscu bestsellerów. Dla mnie to nie tylko duchowa uczta (zaburzona olbrzymią ilością literówek i błędów edytorskich), ale również wzbudzenie wspomnień z podróży do Barcelony.


2 komentarze:

  1. Grzybki wyglądają przepysznie, aż zgłodniałam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. grzybkami się nie najesz ;) trzeba czegoś bardziej treściwego ;)

      Usuń

Chętnie poznam Twoje zdanie na temat tego wpisu lub przepisu. Zostawisz kilka słów w komentarzu?
Dziękuję, również za lajki na fb oraz serduszka na Instagramie :-)
Komentarze z lokowaniem produktów nie będą publikowane.