Jesień to idealna pora na wykorzystanie warzyw korzeniowych i gotowanie zup. Ten weekend sprzyja robieniu generalnych porządków, więc zupa tym bardziej była wygodnym rozwiązaniem ;) Ja nabrałam ochoty na buraki czerwone, więc ugotowałam barszcz ukraiński, który na Ukrainie nazywają barszczem polskim ;) Wersja ukraińska różni się nie tylko składnikami, ale też sposobem wykonania. Tę wersję też kiedyś opublikuję ;) Oczywiście każda pani domu w Polsce ma swoją wersję tej zupy. Podaję tutaj swoją ulubioną bardzo esencjonalną, ciut zmodyfikowaną w porównaniu z klasyką. Barszcz zwykle gotuje się na rosole mięsnym, ja wolę wersję bezmięsną.
Składniki (na 3 porcje):
średni burak czerwony
średni ziemniak
2 małe marchewki
pietruszka korzeniowa
kawałek selera
kawałek kapusty (u mnie 2 liście)
mała cebula
liść laurowy
suszony majeranek
2 łyżki białej fasoli z puszki (lepsza byłaby sucha fasola biała, którą wcześniej trzeba namoczyć, a potem gotować z warzywami, ale okazało się, że w mieszkaniu nie mam ani ziarenka ): )
3 ząbki czosnku
3 łyżki śmietany
sól
pieprz
- Warzywa obrać.
- Ziemniaka pokroić w kostkę (w klasycznej wersji powinien być pokrojony w słupki). Wrzucić do garnka (2 l).
- Do garnka wlać 0,75 - 1 litr wody. Dorzucić pietruszkę i liście kapusty (w klasycznej wersji kapusta jest poszatkowana). Garnek ustawić na włączonym palniku. To jest też moment na wrzucenie do zupy namoczonej wcześniej fasoli.
- Cebulę pokroić w drobną kostkę lub cienkie piórka.
- Marchewki, seler i buraka zetrzeć na tarce o grubych oczkach.
- Rozdrobnione warzywa i liść laurowy dorzucić do garnka. Zupę gotować do miękkości warzyw na palniku o małej mocy.
- Do zupy wsypać suszony majeranek i łyżeczkę soli na jakieś 5 minut przed końcem gotowania.
- Tuż przed wyłączeniem palnika, dorzucić fasolę z puszki.
- Po wyłączeniu palnika do zupy dodać starty czosnek i śmietanę (chyba że wolicie tak jak ja dodawać śmietanę w postaci kleksa bezpośrednio na talerz). Doprawić do smaku solą i pieprzem.
Mam za sobą kilka przeczytanych książek Marii Ulatowskiej i byłam bardzo ciekawa, co wyjdzie spod pióra tej autorki i Jacka Skowrońskiego.
"Pokój dla artysty" stał się dość ciekawym połączeniem powieści obyczajowej charakterystycznej dla Marii Ulatowskiej i kryminału właściwego dla Jacka Skowrońskiego :)
W powieści występuje wielu bohaterów, ale dla mnie głównym bohaterem jest DOM, co wydaje mi się atutem Ulatowskiej (4 tomy o Sosnówce, "Domek nad morzem", "Kamienica przy Kruczej" itp.).
W książce wyraźne są dwa wątki - historia Ewy mieszkającej samotnie w dużym domu w Zalesiu oraz Marty i Jaszy, którzy sprzedają swoje kawalerki i kupują w Nałęczowie stary dom, który zamieniają na rodzaj pensjonatu dla artystów.
Znerwicowana Ewa w sanatorium w Nałęczowie poznaje stołecznego policjanta Piotra. Początkowa sympatia przeradza się w głębsze uczucie, które rozwija się po ich wspólnym powrocie do Nałęczowa i zamieszkaniu w Domu dla Artysty u Marty i Jaszy.
Wątek Ewy urozmaica przeszłość, pojawienie się przyrodniego brata ze Stanów i coraz częstsze wizyty przygodnie poznanego Leszka. Oba główne wątki łączą ofiary śmiertelne, których z czasem przybywa.
Mnie w książce zabrakło opisów spacerów po malowniczym Nałęczowie. Nie wierzę, że spędzając w nim kilka tygodni, ludzie wolą siedzieć w starym domu, w którym ciągle ktoś umiera. O ile wątek Ewy do mnie przemawia, o tyle sprawy kryminalne, które dzieją się w Nałęczowie, zupełnie mnie nie przekonały. Przyznam, że w końcu nie wiem, kto kogo. Zabrakło mi też konsekwencji dla winnych. Dlatego obyczajowa część - świetna, kryminalna - zbyt grubymi nićmi szyta i jakby niedokończona.
co mieści wyraz? |
X, XI, XII |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Chętnie poznam Twoje zdanie na temat tego wpisu lub przepisu. Zostawisz kilka słów w komentarzu?
Dziękuję, również za lajki na fb oraz serduszka na Instagramie :-)
Komentarze z lokowaniem produktów nie będą publikowane.