Zakończenie wczoraj przeczytanej "Hormonii" sprawiło, że natychmiast wzięłam się za drugi tom serii "Matki czyli córki" Nataszy Sochy. W takich sytuacjach człowiek cieszy się, że zabiera się za cykl, który już powstał i nie musi czekać na wydanie kolejnego tomu 😉
Powrót z Amsterdamu mocno pokomplikował w życiu Kaliny i Konstancji. A to za sprawą Kosmy, którego znajomość z Kaliną uleczyła z depresji. Zakochany mężczyzna wręcz wpadł w euforię na wieść o dziecku. Zupełnie inne emocje targnęły Kaliną, która nagle z kobiety przekonanej o przeżywaniu początku menopauzy ma stać się ponownie matką i to w wieku 46 lat!
Na szczęście kobieta kocha i jest kochana. To dodaje jej sił, by przeciwstawić się matce i pomyśleć o wyprowadzce. Kosma i Kalina mają sprzymierzeńca, który nadrabia tacierzyńskie zaległości. Ale mają też byłych partnerów, którzy nagle sobie o nich przypominają.
Ponieważ Kosma denerwował mnie w tym tomie jeszcze bardziej niż w poprzednim, skupiłam się bardziej na postaci Kaliny oraz niezadowoleniu Konstancji. Starsza kobieta nagle traci grunt pod nogami - jej uporządkowane życie całkowicie się zmienia - nie tylko zostanie po raz drugi babcią, ale też córka chce się wyprowadzić z gachem, którego poznała kilka tygodni temu, a do tego pojawia się umarły dla rodziny mąż. Wszyscy - według niej - postępują nieracjonalnie, nikt nie chce jej słuchać, nie pomagają nawet humory i gierki skuteczne do tej pory.
Kalina trochę przeżywa zachwianą relację z matką. Jednak ważniejsze jest dla niej uczucie do Kosmy oraz dziecko, które wywróciło jej życie do góry nogami. Staje się bardziej wrażliwa na postrzeganie swojego wieku i zaczyna mieć obawy, czy dziecko urodzi się zdrowe. Ale pojawia się też poczucie nieodpowiedzialności - w końcu dziecko będzie przechodzić okres dojrzewania, gdy ona będzie staruszką. I czy będzie mieć wystarczająco dużo sił, by za nim biegać podczas spacerów i zabaw?
A do tego dochodzą jeszcze hormony, które sprawiają, że humor Kaliny zmienia się jak obrazki w kalejdoskopie. Z jednej strony euforia spowodowana odwzajemnioną miłością i oczekiwaniem na dziecko, z drugiej strony kompleksy związane z wyglądem i upodabnianiem się do balonu, ciągłe zamartwianie się o zdrowie dziecka oraz zachcianki żywieniowe. I nieustanna myśl, że Kalina pierwsze dziecko urodziła nieprzygotowana, gdy była młodziutka, a drugie przytrafia się też z zaskoczenia w ostatniej możliwej chwili. A to nie wszystko...
Książka nie jest jakaś wybitna, trochę denerwują błędy językowe, niemniej pozwala odreagować i oderwać się na kilka godzin od codzienności. A na koniec kolejna bomba, która spowodowała, że sięgnęłam natychmiast po tom trzeci 😉
5/2022 (352 str.)
wnikamy głębiej |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Chętnie poznam Twoje zdanie na temat tego wpisu lub przepisu. Zostawisz kilka słów w komentarzu?
Dziękuję, również za lajki na fb oraz serduszka na Instagramie :-)
Komentarze z lokowaniem produktów nie będą publikowane.