W poprzednim roku na szafce nocnej pojawiło się sporo nowych papierowych książek. Dawno już przeszłam na kupowanie ebooków, ale nie zawsze książki mają swoje elektroniczne wydania. Do takich należy "Ostatni" Mai Lunde, norweskiej pisarki, którą polubiłam po lekturze jej pierwszej książki dla dorosłych czytelników pt. "Historia pszczół".
Jak to u Mai Lunde bywa, wydarzenia opisane w książki mają miejsce w trzech strefach czasowych: w 1882 r., 1 1992 r. i w 2064 r.
A zaczyna się od historii najnowszej - mimo katastrofy ekologicznej w całej Europie Eva i jej nastoletnia córka Isa pozostają w rodzinnym gospodarstwie, zajmując się resztką zwierząt domowych i parą dzikich koni. W okolicy zostało jeszcze tylko trzech mężczyzn, ale od czasu do czasu pojawiają się ludzie zmierzający na północ w poszukiwaniu wody pitnej i jedzenia. Kobiety muszą zadbać o dobytek nie tylko zabezpieczając go przed rabusiami, ale też mając na uwadze obfite deszcze i silne wiatry rujnujące budynki gospodarskie.
Rok 1882 r. wiąże się z wyprawą Michaiła Kowrowa i Wilhelma Wolffa do Mongolii, by przywieźć do europejskich zwierzyńców kilka okazów dzikich koni tatchi, odnalezionych niedawno na mongolskich stepach i znanych obecnie jako konie Przewalskiego.
Rok 1992 to z kolei powrót koni Przewalskiego na mongolskie stepy za sprawą niemieckiej przyrodniczki i weterynarki Karin.
Podczas lektury poprzednich tomów ekologicznej serii Mai Lunde ("Historia pszczół", "Błękit"), tak i w "Ostatnim" czytelnik ma poczucie nieuchronności wydarzeń. W poprzednich częściach cyklu miało się wrażenie coraz bliższego końca, z którym bohaterowi zdawali się pogodzeni i w związku z tym apatycznie podchodzili do swojej egzystencji oraz biernie poddawali się ogólnemu niepokojowi. W "Ostatnim" jest trochę inaczej - gdzieś między wierszami wyczuwa się nadzieję, że wydarzy się coś, co zmieni bieg zdarzeń. Poza tym bohaterowie aktywnie działają na rzecz zwierząt. Nawet fakt, że XIX-wieczna wyprawa do Azji skutkowała zabraniem wolności źrebiąt przewiezionych z ich naturalnego środowiska, z czasem okazał się zdarzeniem, które wpłynęło na przedłużenie życia gatunku koni Przewalskiego.
"Ostatni" jest też inny pod względem psychologii i socjologii. Bohaterowie, niezależnie od strefy czasowej, są ludźmi z krwi i kości. Owszem Lunde nadal skupia się na ludziach z różnych powodów zranionych, osamotnionych. Jednak w tym tomie ich walka z wiatrakami jest dostrzeżona przez innych, tyle że wykorzystana w inny sposób niż logika podpowiada.
Poza tym w "Ostatnim" katastrofa ekologiczna wydaje się równie ważna jak sam człowiek z jego myślami, problemami rodzinnymi, ideałami, ale też kompleksami i wspomnieniami z dzieciństwa, które wpłynęły na jego psychikę i podejmowane decyzje. Lunde podejmuje temat samotnego macierzyństwa, przedstawiając różne podejścia kobiet do swoich dzieci i kwestię ich wychowania. Z jednej strony są one podyktowane czasami, w którym kobietom przyszło żyć i ogólnemu pojęciu wychowania, z drugiej - indywidualnym doświadczeniom i uczuciom, często tajonym przed otoczeniem, jak i samym dzieckiem. A jednak wszystkie te kobiety, no poza matką Karin, o której pisarka niewiele pisze poza tym, że pracowała w posiadłości Göringa i wcześnie zginęła, na swój sposób kochały swoje dzieci i opiekowały się nimi, ale też dawały przyzwolenie na poczucie wolności i samodzielne podejmowanie decyzji. Bywały jednak momenty, gdy dziecko odchodziło na dalszy plan i wygrywało to, czemu poświęciły się bez pamięci - konie.
No właśnie, konie... Przywiezienie ich do Europy, by cieszyły oko zwiedzających zwierzyńce stało się z jednej strony zabraniem im wolności, ale przewrotnie przyczyniło się do rozmnożenia gatunku tak, by po latach można było zwrócić je naturze i by ponownie żyły w naturalnym dla siebie środowiska, z którego zniknęły. Bo okazuje się, że nie tylko człowiek wpływa na zmniejszenie populacji zwierząt poprzez np. polowanie czy zabieranie ich w inne miejsce. Warunki w Mongolii są takie, że - zgodnie z teorią Darwina - przeżywają najsilniejsi. A niebezpieczeństwo nie czyha tylko ze strony klimatu czy człowieka. Bo u koni silne jest poczucie przywództwa. Tak silne, że zabijają siebie nawzajem 😔
Książka jest bardzo refleksyjna. Choć Maja Lunde napisała ją nieco jak reporterskie przedstawienie faktów, bez forsowania swojego zdania i bez przekonywania wprost, to jej treść i przesłanie pozostają w pamięci i w sercu, i dają do myślenia. Konie Przewalskiego i starania o przedłużenie życia gatunku są tu jakby metaforą innych gatunków i działań człowieka. A homo sapiens nie tylko dostosowuje się do warunków środowiska, ale też wpływa na jego zmianę. Przejmujące jest to, że działania pojedynczych ludzi dają jedynie poczucie wydłużenia agonii i odwleczenie w czasie nieuchronnego...
"Ostatni" zawiera w sobie epizody z poprzednich tomów cyklu. Można go przeczytać niezależnie od poprzednich tomów. Polecam jednak przeczytanie ich w takiej kolejności, w jakiej zostały napisane, zwłaszcza że poprzednie stopniują napięcie i przygotowują grunt pod "Ostatniego", który dotyczy nie tylko samej degradacji środowiska i katastrofy ekologicznej, ale i natury człowieka.
I na koniec uwaga do polskiego wydania, któremu nadano tytuł "Ostatni" w odróżnieniu od oryginalnego "Przewalskis hest". Czy naprawdę był sens zmieniać tytuł? Czytelnicy znający twórczość Mai Lunde wiedzą, na co się porywają, wybierając jej książki. Ktoś, kto sięga po jej książkę po raz pierwszy może być niemile zaskoczony.
Polecam!
Książka jest nominowana w plebiscycie Książka Roku 2021 w kategorii literatura piękna. Zatem wiem, na którą z nominacji oddam swój głos 😊
3/2022 (619 str.)
dołączysz? |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Chętnie poznam Twoje zdanie na temat tego wpisu lub przepisu. Zostawisz kilka słów w komentarzu?
Dziękuję, również za lajki na fb oraz serduszka na Instagramie :-)
Komentarze z lokowaniem produktów nie będą publikowane.