Po lekturze "Ostatniego" Mai Lunde potrzebowałam przeciwwagi w postaci jakiejś niezobowiązującej książki obyczajowej. W takiej sytuacji zazwyczaj wybieram powieści polskich pisarek. Wybór książki Nataszy Sochy był podyktowany wyzwaniem "Pod hasłem" u ejotka.
Kalina ma 46 lat i razem z 24-letnią córką Kirą mieszka u matki (Konstancja). Po ostatniej wizycie u ginekolożki ma świadomość dopadającej ją menopauzy. I być może za sprawą szalejących hormonów postanawia zmienić coś w swoim monotonnym i całkowicie zdominowanym przez matkę życiu. Planów ma trochę, a najważniejsze z nich ma spisane na liście.
Pewnego dnia reaguje na nietypowy anons w prasie i idzie na spotkanie z nieznajomym. Czy Kosma jest tym, z którym niektóre z tych planów zrealizuje? Tego już musicie dowiedzieć się sami, czytając "Hormonię" 😊
Początkowo miałam mieszane uczucia podczas lektury. Pojawiła się nawet myśl, żeby z książki zrezygnować. Denerwowała mnie główna bohaterka, a potem jeszcze gadatliwy i wszystkowiedzący Kosma. Jednak pamiętałam inne książki Nataszy Sochy i postanowiłam czytać dalej.
"Hormonia" porusza sprawę samotnego macierzyństwa oraz relacji matka-córka. Poznajemy ją z różnych punktów widzenia za sprawą Kaliny, Kiry i Konstancji, a potem również Marianny, kobiety-zimy która pojawia się w życiu Kaliny, gdy ta postanowiła odciąć pępowinę, którą wciąż była połączona z matką. Z jednej strony mieszkanie z matką ułatwia codzienną egzystencję - obiad ugotowany każdego dnia, upieczone ciasto, wspólne posiłki, wspólne picie ziółek, ale też pomoc w opiekowaniu się córką tuż po jej narodzinach. Z czasem okazuje się, że kobieta tak się do tego przyzwyczaiła przez lata, że boi się wyjść sama do restauracji czy herbaciarni, że nie ma na tyle siły przebicia, by zmienić znienawidzoną wykładzinę w kuchni lub wypić kawę w domu (bo wciąż słyszy, że kawa wypłukuje wapń). Poziom frustracji Kaliny wciąż narasta i nie potrafi wyjść z impasu, przeciwstawić się matce i zawalczyć o swoje. Nawet o wyjeździe na urlop informuje matkę po fakcie i to pisemnie. Być może zdaje sobie sprawę z tego, że gdyby próbowała porozmawiać z matką, uległaby jej i została w domu.
Kalina jest na tyle przewidywalna, że decyzją o wyjeździe zaskoczyła nawet własną córkę, mającą więcej ikry i własne zdanie. Kalina wychowuje ją tak, by nie powielać błędów własnej matki. Ale Kira ma wrażenie, że w ten sposób jej matka przesadziła w drugą stronę i zbyt łatwo godziła się na wybryki córki, która czasem potrzebowała silniejszej reakcji matki i sprzeciwu wobec jej decyzji.
No i jeszcze Konstancja - matka-spadochron, która nie pozwalała na bieganie (bo się spocisz), na zabawę w piachu (bo się pobrudzisz), który usuwała spod stóp córki nie tylko kamienie, ale i ziarnka piachu, by ta się nie potknęła. A gdy córka próbowała iść własną drogą, wymyślała takie sposoby, że Kalina rezygnowała ze swoich planów i marzeń.
Ale natura człowieka jest taka, że wcześniej czy później tłumione emocje wybuchają i człowiek nagle podejmuje decyzje, na które do tej pory brakowało mu sił lub odwagi. A gdy dodatkowo trafia się na ludzi, którzy przeżywają to samo i dają wsparcie, którego do tej pory się nie miało, człowiek dostaje wiatru w żagle i spełnia marzenia...
Minus dla pisarki za epizod związany z bratem Marianny - trapiści są zakonnikami o najsurowszej regule, polegającej m.in. na pełnej izolacji od świata i wielogodzinnym milczeniu. Mogą rozmawiać w ciągu dnia, ale ma to być ograniczone do minimum. Niemożliwe jest w związku z tym, by Marian rozmawiał z Kaliną i Kosmą, wyjątkowo może porozmawiać z siostrą. Niemożliwe jest też przebywanie ludzi z zewnątrz w "pokoju" (to się nazywa cela!) zakonnika, bo jest to w obszarze klauzuli, do której nie mają wstępu osoby świeckie.
4/2022 (336 str.)
wnikamy głębiej |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Chętnie poznam Twoje zdanie na temat tego wpisu lub przepisu. Zostawisz kilka słów w komentarzu?
Dziękuję, również za lajki na fb oraz serduszka na Instagramie :-)
Komentarze z lokowaniem produktów nie będą publikowane.