Po świątecznym objadaniu się ciastami naszła mnie ochota na chleb bez dodatku cukru, ale jednak ze słodkimi akcentami. W szafce znalazłam zapas suszonych latem jabłek. Zamiast wody, użyłam piwa i wyszedł słodko-goryczkowy chleb na codzienne kanapki.
Składniki:
550 g mąki pszennej chlebowej
saszetka (7g) suchych drożdży
łyżeczka soli
ok. 400 ml jasnego piwa
duża garść suszonych jabłek
- Mąkę wymieszać z solą i drożdżami.
- Stopniowo dolewać piwo i wyrabiać ciasto drewnianą łyżką. Powinno mieć mokrą konsystencję, więc nie będzie odchodzić od łyżki. Odstawić na ok. 10 minut.
- Do ciasta wrzucić jabłka. Zagniatać ciasto (łyżką) ok. 2 minut, wciskając jabłka do środka.
- Zagniatanie ciasta powtarzać 2 razy co 10 minut. Chodzi o to, by jabłka jak najlepiej wmieszały się w ciasto.
- Odstawić ciasto na ok. 30 minut.
- Przełożyć ciasto do formy wyłożonej papierem do pieczenia.
- Uformować bochenek mokrymi rękoma.
- Przykryć ciasto i odstawić na godzinę-dwie do wyrośnięcia.
- Piec chleb ok. godziny. Będzie dobrze wypieczony, gdy po uderzeniu od dołu słychać będzie głuchy dźwięk.
- Zaraz po wyjęciu chleba z piekarnika, posmarować go pędzelkiem kilkakrotnie moczonym w przegotowanej wodzie.
- Odstawić chleb do ostygnięcia.
-----
Podobne:
Chleb marchwiowy drożdżowy |
Chleb toskański |
Chleb z dynią i chili |
Czujecie wiosnę? Jak tak i dlatego sięgnęłam po bzową książkę Justyny Chrobak "Zapach miłości".
W lutowy poranek na Magdę, menedżerkę w fastfoodziarni w centrum handlowym wpada obładowany pudłami Robert. Po ponownym spotkaniu, z którego Magda wychodzi mocno poturbowana. Robert czując wyrzuty sumienia odwozi ją do domu. Po kilku dniach lądują w łóżku.
Początkowo książka nie przypadła mi do gustu - znów młodzi, przewidywalni, banalni i łatwo ulegający impulsom. Z czasem jednak akcja się zmienia (nie chcę zdradzać szczegółów) i główni bohaterowie pokazują "pazurki".
Nie jest to literatura wielkich lotów, ale na wiosenne czytadło się nadaje.
Wyzwanie czytelnicze z hasłem |
Ależ Ty masz pomysły w kuchni :)
OdpowiedzUsuńA książkę mam i faktycznie chciałabym ją przeczytać jako wiosenną lekką "odstresowajkę" :)
Człowiek wraca z rehabilitacji i się nudzi, więc wymyśla ;) Jeść coś trzeba, żeby m.in. mieć siłę dźwigać się na kulach :)
UsuńA akcja książki idealnie pasuje do marcowego wyzwania u Ciebie :) - ciągle góra, dół, góra, dół itd.
To ile jeszcze o kulach? Ty przynajmniej masz zdrowe ręce to możesz szaleć :) ja nie bardzo.
UsuńCzyli mimo lekkiej lektury to jest taka akcja? To koniecznie muszę przeczytać :)
Nie wiem, jak długo jeszcze :( Rehabilitanci mówią, że pół roku (czyli jestem w połowie czasu).
UsuńPamiętam, że pisałaś o niepełnej swojej sprawności. Bardzo Ci współczuję. Teraz, gdy ręce mam zajęte kulami, doświadczam, co to znaczy mieć kłopot z którąś z kończyn. Ja przynajmniej wiem, że wyjdę z tego. Na razie nie zaprzątam myśli tym, że efekt urazu będzie co jakiś czas dawał znać o sobie.
Pisałam ogólnikowo, bo nie chcę Ci psuć lektury. Coś zmienia się w książce sinusoidalnie.
Pół roku? To dużo czasu... Tyle to ja jestem po operacji i niektórzy jak mnie widzą to nie wierzą... gdyby jeszcze nie kiepskie samopoczucie z powodu choroby to biegałabym już po tej operacji :)
UsuńTobie też życzę pełnej sprawności, zwłaszcza że masz to szczęście że będzie. Drobnymi efektami urazu się nie przejmuj, tak to już jest w życiu, ważne byś dawała sobie radę.
Dobra, nie psuj :) Się dowiem :)
W lutym, po zdjęciu gipsu, myślałam, że do tej pory będę śmigać jak dawniej. A tu wciąż obie kule potrzebne :( Obrzęk coraz mniejszy - rehabilitacja działa! Jeszcze tylko czasem boli...
UsuńPrzez to mam więcej czasu na czytanie ;) Z gotowaniem nadal trudno.
Ciekawy pomysł na chleb :)
OdpowiedzUsuńdziękuję :)
UsuńChleby to moja pasja - dodaję twój blog do ulubionych :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło :)
Usuń