W tym miesiącu Amber w swojej piekarni zaproponowała nam Tarte Flambée (w tłumaczeniu bezpośrednim - podpłomyk). Jak podaje Amber na swoim bogu, wypiek ten wywodzi się z rejonu Kochersberg położonego na północnym-wschodzie Alzacji, a popularność zdobył w XIX wieku. Tradycyjnie przygotowywały go bogate rodziny wiejskie, które stać było na piec do pieczenia chleba. Flàmmeküeche (w wersji niemieckiej) zwykle piekło się w trakcie rozpalania pieca, sprawdzając przy okazji jego temperaturę odpowiednią do wypiekania chleba. Można powiedzieć, że to rodzaj alzackiej pizzy. Tylko ciasto musi być bardzo cienkie! Kiedy ciasto drożdżowe będzie już gotowe, wałkujemy je jak najcieniej, smarujemy niezbyt obficie créme fraîche, a potem posypujemy bekonem, cebulą i serem i wkładamy do rozgrzanego pieca. W Alzacji tarte flambée podaje się zazwyczaj na dużej rustykalnej drewnianej desce. Tradycyjnie używa się sera munster, ale można też wykorzystać gruyere czy tomme albo inny dobrze topiący się żółty ser. Żeby danie było bardziej letnie, zrezygnowałam z bekonu i zastąpiłam go świeżymi kurkami. Zamiast gałki muszkatołowej użyłam w związku z tym rozmarynu. Nie wiem, czy to nadal Tarte Flambée, ale nie miałam ochoty na jakiekolwiek mięso.
Składniki:
Ciasto
200 ml letniej wody (ilość zależna od chłonności mąki; mnie wystarczyło 150 ml)
300 g mąki typ 750
1/3 łyżeczki soli
5 g świeżych drożdży (2 łyżeczki suchych drożdży)
Nadzienie
3 średnie cebule pokrojone w krążki (pokroiłam w piórka)
2 łyżki masła
150 g wędzonego bekonu pokrojonego w cienkie paski (użyłam 100 g kurek)
200 ml gęstego créme fraîche 30% tłuszczu (lub gęstej kwaśnej śmietany wymieszanej z białym serkiem)
1/3 łyżeczki świeżo utartej gałki muszkatołowej (zamiast niej użyłam 6 igiełek rozmarynu)
sól i pieprz do smaku
200 g tartego żółtego sera do zapiekania
- Drożdże rozpuszczamy w wodzie i wlewamy do misy miksera. Dodajemy pozostałe składniki i wyrabiamy ciasto przez 10 minut, aż będzie gładkie i elastyczne.
- Zostawiamy na 5 minut, żeby odpoczęło i wyrabiamy potem jeszcze przez 5 minut.
- Wkładamy do wysmarowanej oliwą dużej miski i zostawiamy do wyrośnięcia na 30 minut.
- Po tym czasie przykrywamy ciasto i wstawiamy do lodówki na całą noc (maksymalnie na 48 godzin).
- Wyjmujemy ciasto z lodówki na 1,5 do 2 godzin przed pieczeniem.
- Na maśle szklimy cebulę – musi zmięknąć, dodajemy bekon i chwilę smażymy. Ja najpierw obsmażyłam kurki, a potem dodałam cebulę i rozdrobniony rozmaryn. Potem doprawiłam farsz solą i pieprzem. Nie doprawiałam w związku z tym śmietany.
- Śmietanę mieszamy z solą, pieprzem i gałką muszkatołową.
- Na godzinę przed pieczeniem do piekarnika wkładamy kamień do pizzy (lub blachę wyłożoną papierem) i nagrzewamy go do maksymalnej temperatury.
- Ciasto dzielimy na 2 części. Wałkujemy na blacie lub stolnicy podsypując mąką na bardzo cienkie i niezbyt foremne prostokąty lub owalne kształty.
- Smarujemy placki créme fraîche doprawionym solą, pieprzem i gałką muszkatołową, zostawiając wolne 3 cm ciasta od brzegu.
- Nakładamy cebulę, bekon i posypujemy utartym żółtym serem.
- Pieczemy, aż brzegi się mocno zrumienią.
Tarte Flambée wypiekali autorzy blogów:
Akacjowy blog – klik!
Am.art kolor i smak – klik!
Kuchnia Gucia – klik!
Kuchennymi drzwiami – klik!
Moje małe czarowanie – klik!
Weekendy w domu i ogrodzie – klik!
Ogrody Babilonu – klik!
W poszukiwaniu slow life – klik!
Poszłam za ciosem i dziś skończyłam najnowszą, siódmą część Stacji Jagodno" Karoliny Wilczyńskiej pt. "Uczucia zaklęte w kamieniu". Mam nadzieję, że kolejny tom pojawi się szybko, bym do czasu jej wydania nie zapomniała bohaterów 😉
Są wakacje. Młodzi chcą sobie trochę dorobić, a najmłodsi wyjeżdżają na letni wypoczynek, podobnie jak Jadwiga z Romanem ku uciesze Małgorzaty, a wkrótce również Kacpra. Do Jagodna trafia Lea, gdańska projektantka stylowej biżuterii. Pobyt w Stacji jest przypadkiem, bo kobieta zamierzała jedynie lepiej poznać kamień o nazwie krzemień pasiasty, wydobywany jako odpad w Górach Świętokrzyskich. Artystka zmienia nieco menu dla gości, dzięki czemu panna Zuzanna ma na co narzekać 😉 Pomoc Lei okazuje się nieoceniona w dworku hrabianek, bo babcia Róża trafia do szpitala i w rodzinie robi się nieco nerwowo. A i Tamara dostarcza dodatkowych emocji...
W tym tomie autorka nieco więcej uwagi poświęca Marysi, która przeżywa wyjazd Kamila i tęskni za wspólnym, wakacyjnym wyjazdem.
Tym razem Karolina Wilczyńska dostarcza czytelnikom więcej emocji, bo akcja jest bardziej dynamiczna, a chwilami nerwowa. Sielskość wsi odpływa na drugi plan, bo pojawiają się różnorakie kłopoty, bo wszystko ma swój czas. Jak zwykle u pisarki bywa, życie toczy się swoim torem i wszystko się jakoś układa.
W tym tomie poruszyło mnie przekazywanie dobra i jego wracanie do tych, którzy nim obdarzają innych. W ten sposób filozofia Zofii przechodzi na kolejne pokolenie z zapałem podchodzące do pomagania.
Nadal jestem pod wrażeniem, jak autorka przedstawia życie zwykłych ludzi i ich codzienne zmagania. Jest w tym mistrzynią!. Wbrew tytułowi wiele sytuacji pokazuje, że bohaterowie nie mają serc z kamienia, że nawet najbardziej sztywne i zatwardziałe osoby znajdują się w takich sytuacjach, w których nie jedna łza popłynie im z oczu.
Bardzo jestem ciekawa, jak się potoczą losy Lei, w myśl słów Róży: "(...) swoją historię każdy powinien znać, żeby wiedzieć, dlaczego jego los jest taki, a nie inny. Przeszłość (...) pomaga zrozumieć to, co się dzieje. Nawet jeżeli jest trudna albo nieprzyjemna. A tajemnica czasami bardziej boli niż nawet najtrudniejsza prawda".
Już nie mogę się doczekać ósmego tomu Stacji Jagodno 😊
71/2018 (312 str.)
lato/niebieski |
u Darii |
Piękna tarta flambee!
OdpowiedzUsuńDziękuję, ze piekłaś ją z nami.
Z grzybkami mniam, mniam!
OdpowiedzUsuńWspaniała wersja!
Taka wersja też musiała być pyszna !
OdpowiedzUsuńWersja z kurkami, zacna :-) podoba mi się. Dziękuję za wspólną sierpniową piekarnię :-)
OdpowiedzUsuńPomysł z kurkami bardzo mi się podoba :) Dziękuję za wspólne wypiekanie, pozdrawiam serdecznie M
OdpowiedzUsuńPiękna tarte flambee, a w wersji z kurkami na pewno wyśmienita.
OdpowiedzUsuńWłaśnie na wersję z kurkami najbardziej mam ochotę. :)
OdpowiedzUsuńKurki też mi chodziły po głowie, ale u nas jest za sucho i nie ma ich wcale;-( Bardzo dziękuję za wspólne wypiekanie:-)
OdpowiedzUsuń