środa, 8 sierpnia 2018

Dzień Pszczoły 2018 i "Córka opiekuna wspomnień"

Dziś obchodzimy Dzień Pszczół. Pisałam niedawno o kwiatach, które uprawiam z myślą o pszczołach. W moim ogrodzie znaleźć też można takie rośliny, z których korzystam z nimi na spółkę 😉 To zioła, które wykorzystuję do jedzenia i nie tylko.





Śnieguliczka to roślina, która kojarzy mi się z zabawami w dzieciństwie. Dlatego pojawiła się w ogrodzie kilka lat temu. Jej białe kulki ponownie stały się przyczynkiem do dziecięcych zabaw. Kwiaty śnieguliczki są bardzo często odwiedzane przez pszczoły w ciągu całego dnia.


Kiedyś miałam pozbyć się z ogrodu ogórecznika, który wysiałam wiele lat temu z myślą o używaniu jego kwiatów do sałatek. Ma dość nieprzyjemne w dotyku oraz drapiące skórę liście i łodygi, więc wracałam z ogrodu ze szpecącymi szramami. Co roku jednak pozostawiam kilka okazów ogórecznika w mało uczęszczanych miejscach, by pszczoły miały dobry pożytek. Jest to roślina też bardzo chętnie odwiedzana przez te owady.


Mamy dwie odmiany kłosowców, chyba k. pomarszczony i anyżowy. Nie mam pewności, bo to roślina występująca w kilkudziesięciu sklasyfikowanych odmianach. Liście tych roślin mają ładny zapach, który zabija aromat np. cebuli na dłoniach po przygotowywaniu jakichś potraw z tym warzywem. Pszczelarze zrywają liście kłosowców i rocierają je w dłoniach przed otwieraniem uli.


W tym roku na początku sierpnia kłosowce są już w fazie przekwitania. Wcześniej trzeba było obok nich bardzo uważać, bo pszczół na kwiatach było naprawdę dużo.


W zielniku mam dwie odmiany melisy: lekarską i cytrynową. Wiosną uwielbiam herbatki z liśćmi melisy. Cytrynowej używam też do aromatyzowania serników. To roślina obowiązkowa w ogrodzie pszczelarzy, bo łagodzi obyczaje pszczół 😉 Przed pojawieniem się u nas kłosowców to właśnie liście melisy lekarskiej Ojciec rozcierał w dłoniach, zanim szedł do pszczół.


O tej porze roku szczególnie atrakcyjna dla pszczół jest nawłoć. Wysiała się u nas przypadkowo, a jest jej sporo na polach i nieużytkach w okolicy. Nie wyrywam jej z miejsca, w którym rośnie, bo ładnie go rozjaśnia.


Facelia. W ubiegłym roku pszczoły w ogóle nie miały z niej pożytku, podobnie jak z gryki. Było za sucho. W tym roku na kwiatach facelii pszczoły chętnie przysiadają.


Facelia siana jest na poplon i zielony nawóz. Znacząco poprawia jakość gleby. Ma niewielkie wymagania, a przez swoje rozrastanie się ogranicza wzrost niepożądanych chwastów.


Panuje powszechne przekonanie, że pszczoły odwiedzają chętnie kwitnące zioła. Owszem, zioła naturalnie występujące u nas w lasach, na polach i nieużytkach. W ogrodzie, gdzie rosną bazylie, oregano, cząber czy majeranek pszczół nie uświadczysz.

Kwitnąca bazylia czerwonolistna

Na Mazurach i w Prowansji można kupić miód lawendowy. Mam sporo lawendy w ogrodzie, ale na kwiatach rzadko pojawiają się pszczoły. Raczej są to jakieś zabłąkane owady. Być może w mojej okolicy mają lepsze źródło pyłku dla siebie.
Lawendę używam do aromatyzowania cukru. Po wysuszeniu i włożeniu do płóciennych torebeczek można ją stosować w szafach jako środek odstraszający mole lub wkładać pod poszewkę poduszki, by nadać jej ładny zapach.




Długo zwlekałam z czytaniem "Córki opiekuna wspomnień" Kim Edwards. Być może za sprawą przeczytanej przed laty "Poczwarki" Doroty Terakowskiej, również podejmującej temat dziecka z Zespołem Downa.

Akcja "Córki opiekuna wspomnień" rozpoczyna się w 1964 r. i ciągnie się kilkadziesiąt lat.
Z powodu śnieżycy i wypadku ginekologa doktor David Henry odbiera w swojej klinice poród żony, Norah. Pomaga mu w tym pielęgniarka Caroline Gili. Norah rodzi dwoje dzieci: Paula i Phoebe. Chłopiec jest zdrowy i szybko zyskuje miłość rodziców. Natomiast u dziewczynki doktor Henry diagnozuje Zespół Downa. Przypomina mu się wszystko to, czego się uczył się o nim i co pamiętał z rodzinnego domu, bo miała go siostra Davida. Podejmuje zatem decyzję o oddaniu dziecka do specjalnego ośrodka, nie mówiąc o tym żonie, a wytłumaczenie pozostawiając na potem. Odwiezieniem dziewczynki obarcza Caroline. Pielęgniarka dociera do ośrodka, ale zważywszy na klimat tam panujący, zabiera dziecko do siebie.
David informuje Norah, że drugie dziecko urodziło się martwe. Gdy Caroline dowiaduje się o tym, postanawia wyjechać z Lexington w Kentucky i osiada w Pittsburghu w stanie Pensylwania, gdzie wychowuje Phoebe.
Norah uspokaja się trochę i niejako godzi ze stratą po odprawieniu nabożeństwa żałobnego. Jednak w tej rodzinie pewien brak odczuwany jest przez długie lata. Z czasem dom Norah i Davida staje się skostniały. Każde z nich żyje własnym życiem. Norah najpierw poświęca się wychowaniu Paula i dbaniu, by nic mu się nie stało, a potem oddaje się nowej pracy zawodowej i własnemu przedsięwzięciu. David z kolei ucieka w fotografowanie i większość wolnego czasu spędza w swojej ciemni. Rodzice nie są w stanie nawiązać dawnej bliskości, a ich oschłość emocjonalna udziela się też Paulowi.
Wysyłane co jakiś czas zdjęcia Phoebe i listy od Caroline nie dają spokoju sumienia Davidowi.

"Córka opiekuna wspomnień" jest dość emocjonalna, ale nie za sprawą wywoływania uczuć przez autorkę, a głównie z powodu pytań, które sam z siebie zadaje sobie czytelnik. Czy mamy prawo chronić drugą osobę za wszelką cenę? Kto daje mi takie prawo? Skąd wiem, co jest dobre dla kogoś? Czy kłamstwo lub zatajenie prawdy jest prawdziwą ochroną dla drugiego człowieka? Jak postąpiłoby się na miejscu Davida? Pamiętajmy, że był to rok 1964, kiedy lekarze uważali, że dziecko z Zespołem Downa potrzebuje specjalistycznej opieki, bo często ma osłabione serce i problemy z wydolnością oddechową, o opóźnionym rozwoju fizycznym i intelektualnym nie wspominając.
Dla mnie była to książka o konsekwencjach raz podjętych decyzji oraz o latami skrywanych tajemnicach i nieprostowanych kłamstwach. David w dodatku żył z poczuciem wstydu dziecka, które wyrastało w skrajnej biedzie i w prostej chacie, w której wszystko trzeba było zrobić własnymi rękoma. Dostanie się na studia w mieście było dla niego wybawieniem, a jednocześnie początkiem nowego.
Ale dawne sekrety pociągają za sobą kolejne. Jedno kłamstwo rodzi nowe. Mało tego - kłamstwo i sekrety jednej osoby powodują kłamstwo i tajemnice u drugiego człowieka. Bo w rodzinie Davida i Norah nie podejmuje się żadnych rozmów, zwłaszcza trudnych. A problemy zamiata się pod dywan, co powoduje narastanie kłamstw i niedomówień.

Cała opowieść snuta jest dość smętnym językiem (nie wiem, czy to kwestia języka oryginalnego, czy tłumaczenia na język polski), przez cała powieść dłuży się i dłuży. Problem dziecka z Zespołem Downa jest tu sprawą drugo, jak nie trzeciorzędną. Główną postacią nie jest tu dziecko, jak sugerowałby tytuł, ale doktor Henry przez otoczenie postrzegany jako dobry i pomocny człowiek, świetny specjalista (chirurg ortopeda), a potem również perfekcyjny artysta-fotografik, zaś w swoim domu odbierany jako szczególny rodzaj potwora, od którego stroni zarówno żona, jak i syn.
Uderzyło mnie, w jaki sposób radził sobie z ukrywaniem tajemnic, jak potrafił się zdystansować od codziennego życia, próbować zapomnieć o dawno podjętej decyzji, której - wydaje mi się - żałował.

Tych, którzy chcą poczytać o problemie rodziny, w której pojawia się dziecko z Zespołem Downa odsyłam do wspomnianej "Poczwarki". "Córka opiekuna wspomnień" poświęcona jest raczej decyzjom, których człowiek z czasem zaczyna żałować.


61/2018 (464 str.)

lato/niebieski
Czytam zekranizowane książki!
E


u Darii





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Chętnie poznam Twoje zdanie na temat tego wpisu lub przepisu. Zostawisz kilka słów w komentarzu?
Dziękuję, również za lajki na fb oraz serduszka na Instagramie :-)
Komentarze z lokowaniem produktów nie będą publikowane.